Reklama

Ład z chaosu?

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2019, 15:03 • 9 min czytania 0 komentarzy

Ordo ab chao. To wolnomularskie wezwanie raz za razem powtarzane było w długo wyczekiwanej swego czasu książce Dana Browna „Zaginiony symbol”. Ład z chaosu. Tego ładu z chaosu symboli i nawiązań Brownowi nie udało się w „Zaginionym symbolu” utworzyć, co zresztą celnie w jednej z pierwszych recenzji książki wypunktował tygodnik „Polityka”. Wyszedł z niej – cytat właśnie za „Polityką” – jeden wielki wór, do którego bezładnie zostały powrzucane wszelkie możliwe symbole.

Ład z chaosu?

Takim właśnie worem, przynajmniej na pierwszy rzut oka, zdaje się być niedługo przed startem Premier League Aston Villa. Tylko że zamiast symboli, wrzucono do niego narodowościowo-religijną mieszankę piłkarzy.

— To zbyt wielu graczy, za wielu, by sobie z tym poradzić. Spójrzcie, co się stało z Evertonem po odejściu Lukaku, ściągnęli siedmiu-ośmiu graczy i zaczęli mieć problemy. Fulham wziął jedenastu za sto milionów. Ja za sto milionów chcę widzieć trzech graczy, nie ośmiu czy dziewięciu. Integrowanie zawodników z różnych kręgów kulturowych, różnych wyznań, jest niezwykle wymagającą pracą i cały sztab szkoleniowy musi robić wszystko, by ci gracze zaadaptowali się jak najszybciej — mówił kilka dni temu Sam Allardyce podczas audycji „The Alan Brazil Sports Breakfast”.

Co to znaczy za wielu? Na ten moment dziesięciu, za chwilę – jedenastu, bo dzisiejszy telegraph.co.uk donosi, że Burnley zaakceptowało wartą 8 milionów funtów ofertę The Villans za Toma Heatona. Co oznacza, że Aston Villa dobije z wydatkami na transfery do sumy 127 milionów funtów, o ponad 22 bijąc drugi najbardziej rozrzutny tego lata klub w Anglii – Arsenal, który z kolei za moment ma ogłosić pobicie klubowego rekordu dla Nicolasa Pepe z Lille.

Reklama

***

TRANSFERY GOTÓWKOWE W PREMIER LEAGUE PRZED SEZONEM 2019/20:

1. Aston Villa – 127 mln funtów (Jota, El Ghazi, Wesley, Hause, Targett, Mings, Konsa, Engels, Trezeguet, Douglas Luiz, Heaton)
2. Arsenal – 105 mln funtów (Martinelli, Saliba, Pepe)
3. Leicester – 76 mln funtów (Justin, Perez, Tielemans)
4. Manchester City – 75,1 mln funtów (Angelino, Rodri, Steffen)
5. Tottenham – 65 mln funtów (Clarke, Ndombele)
6. Manchester United – 65 mln funtów (James, Wan-Bissaka)
7. Wolves – 62 mln funtów (Jimenez, Dendoncker, Cutrone)
8. West Ham – 61 mln funtów (Fornals, Haller)
9. Southampton – 49 mln funtów (Djenepo, Adams, Ings)
10. Chelsea – 40 mln funtów (Kovacić)
11. Newcastle United – 40 mln funtów (Joelinton)
12. Bournemouth – 32 mln funtów (Kelly, Stacey, Billing)
13. Everton – 30,5 mln funtów (Gomes, Delph)
14. Sheffield United – 26-27 mln funtów* (Freeman, Robinson, Mousset, Osborn)
15. Brighton – 24 mln funtów (Trossard, Richards, Clarke)
16. Watford – 7,75 mln funtów (Dawson, Joao Pedro)
17. Burnley – 6 mln funtów (Pieters, Rodriguez)
18. Norwich City – 3,7 mln funtów (Fahrmann – wyp., Byram, Adshead)
19. Crystal Palace – 2,5 mln funtów (Ayew)
20. Liverpool – 1,7 mln funtów (van den Berg)

* Suma nie jest do końca znana, ponieważ różne źródła donoszą o kwocie pomiędzy 4 a 5 milionów funtów zapłaconej za Dana Osborna.

***

Wiadomo, że wpływ na to mają różne okoliczności. Że Liverpool wydał wiele zeszłego lata, że Manchester City nie musi już rzucać pieniędzmi tak, jakby te parzyły, by dobić do czołówki, że między Chelsea a wolnością na rynku transferowym są kraty nałożonego wcześniej zakazu. Ale mimo wszystko, gdyby ktoś parę tygodni temu stwierdził: ostatniego dnia lipca Aston Villa będzie miała więcej wydanych na transfery pieniędzy niż najlepsza trójka poprzedniego sezonu Premier League razem wzięta, wielu popukałoby się w czoło tak mocno, że do końca życia zostałaby im tam wgniotka.

Reklama

Co za szczęście, że nikt tego głośno nie powiedział.

Nikt jednak głośno nie mówił też, na pewno nie na półmetku poprzednich rozgrywek, że Aston Villa może wywalczyć awans do Premier League. Symbolem tego, jak źle było z klubem od strony czysto piłkarskiej była rzucona na boisko podczas październikowego spotkania z Preston North End… kapusta. Kibic The Villans chciał w ten dość oryginalny sposób zaprotestować przeciwko Steve’owi Bruce’owi na stanowisku menedżera. „Zobacz, w co nas zmieniłeś!” – miał wykrzyczeć w kierunku Bruce’a, gdy dzielił się z nim swoimi zakupami spożywczymi.

To kuriozalne wydarzenie było świetnym podsumowaniem nie mniej kuriozalnych rządów kolejnych ludzi, którzy ściągali The Villans niżej i niżej.

Najpierw był wieloletni właściciel Randy Lerner, którego kibice przez kilka lat prosili, by ustąpił i oddał klub w ręce kogoś, kto ma ochotę nim zarządzać i w niego inwestować. Na pożegnanie spuścił zespół z ligi, zmieniając menedżerów trzy razy w ciągu jednego sezonu, zakończonego z zaledwie trzema wygranymi.

Potem przyszedł Chińczyk Tony Xia, ale jego chiński majątek w pewnym momencie jakby się rozpłynął. W 2017 miesięczne transze przestały spływać na konto klubu, który żył mocno ponad stan. „Guardian” w artykule Stuarta Jamesa donosił, że klub każdego miesiąca notował stratę w wysokości 4 milionów funtów, którą pokrywały właśnie wpłaty od właściciela. Nie trzeba dysponować szczególnie wnikliwym umysłem, by stwierdzić, że no, jest to pewien problem, gdy źródełko wysycha.

The Villans mieli fart, bo w klub zechcieli wejść dwaj dużo poważniejsi niż Xia biznesmeni – Nassef Sawiris i Wes Edens, z których jeden miał w dodatku ogromne doświadczenie w zarządzaniu klubem sportowym. Edens ma bowiem udziały w klubie NBA Milwaukee Bucks, co doprowadziło swego czasu do lekko niezręcznej sytuacji.

Gdy bowiem Edens pojawił się w Anglii od widzianego po raz pierwszy, ściskającego jego prawicę człowieka usłyszał:

— Cześć, jestem Dean Smith.

— Nie, nie jesteś — odpowiedział.

Jako człowiek przez lata oddany NBA, Wes Edens znał jednego Deana Smitha. Byłego trenera koszykówki na Uniwersytecie Karoliny Północnej. Dean Smith – ten sam, który kilkanaście miesięcy później miał wprowadzić Aston Villę z powrotem do angielskiej elity – został tego dnia zdegradowany do bycia „tym drugim Deanem Smithem”.

Dziś jednak obaj mogą wracać do tamtej sytuacji z uśmiechem, bo „ten drugi” stał się zdecydowanie „tym pierwszym”.

Zrzut ekranu 2019-07-31 o 14.44.23

Seria dziesięciu kolejnych wygranych pod wodzą Smitha, która pozwoliła Aston Villi z 13. miejsca wskoczyć na 5. i tym samym załapać się do play offs, źródło: Transfermarkt.pl

Oferta, by zastąpił Steve’a Bruce’a uczyniła Deana Smitha jednym z najszczęśliwszych ludzi w całym Zjednoczonym Królestwie. Dość powiedzieć, że jego ojciec przez lata pracował na Villa Park jako steward. Niejednokrotnie zabierając ze sobą syna, by ten pomógł po spotkaniu pozamiatać trybunę najbardziej fanatycznych kibiców, a więc Holte End.

Ron Smith, ojciec Deana, pewnie także nie posiadałby się z dumy. Niestety, demencja starcza sprawiła, że nigdy nie dowie się już, że jego syn został menedżerem Aston Villi. Gdy Smith opowiadał o tym w jednym z wywiadów, nie potrafił powstrzymać łez napływających mu do oczu. Wspominał przegrany z Walsall na Wembley finał EFL Trophy, po którym kładł swojego tatę do łóżka, jednocześnie nie mogąc się z ojcem podzielić tym przeżyciem licząc na to, że ten cokolwiek zapamięta.

A przecież od tamtej pory momentów godnych wspomnienia było jeszcze więcej i więcej. Smith – choć menedżerem jest już od ponad ośmiu lat – podobnie jak menedżer innego beniaminka, Sheffield United – nigdy nie został zwolniony. Zawsze jego wyniki robiły tak duże wrażenie, że w końcu proponowano mu awans sportowy – tak z Walsall przeniósł się do Brentforfu, a stamtąd do Aston Villi, z którą wrócił na Wembley i tym razem już pokonać się nie dał.

I tu wracamy do -nastu transferów, które nie tylko w Wielkiej Brytanii budzą naprawdę duże wątpliwości.

Rzecz w tym, że trudno nie ufać Smithowi i spółce, skoro do tej pory głównie trafiali ze swoimi decyzjami w punkt.

Uczynienie Jacka Grealisha kapitanem? Nieoczywisty, a jednak doskonały wybór. Niepokorny chłopak, którego bilans meczowy w ostatnim sezonie w Premier League to 0 wygranych, 0 remisów i 16 porażek, stał się liderem pełną gębą. Już nie znajduje się w sieci zdjęć, jak leży na chodniku po alkoholowej libacji, on też nie boi się wziąć na barki odpowiedzialności za tamte czasy nienaznaczone rozsądnymi wyborami. – Kiedy miałem 19-20 lat, brałem to że występuje w Villi jako coś, co jest mi dane. Nie miałem pojęcia, jak wiele mam szczęścia, że gram dla The Villans w Premier League. Teraz, gdy jesteśmy z powrotem w lidze, chcę tę szansę uchwycić obiema rękami. W tym sezonie chcę zostać reprezentantem Anglii – mówi.

Zimowe wzmocnienia? Bez nich trudno wyobrazić sobie doskonałą wiosnę The Villans. Wypożyczenie odpowiednio z Wolves i Bournemouth rezerwowych tych zespołów – Kortneya Hause’a i Tyrone’a Mingsa – to był prawdziwy majstersztyk. W dziewięciu rozegranych przez ten duet wspólnie spotkaniach (Hause stracił finisz sezonu przez kontuzję mięśniową), Villa straciła zaledwie 7 goli w 9 meczach. Stąd też trudno się dziwić, że postanowiono ich za wszelką cenę wykupić. Z Hausem poszło łatwiej (czyt. taniej), Bournemouth wykorzystało jednak fakt, że The Villans chcą mieć Mingsa jak najszybciej, by przepracował cały okres przygotowawczy z zespołem Deana Smitha. „Wisienki” zmusiły ligowych rywali do sięgnięcia do kieszeni tak głęboko, że ci niemal rozerwali szwy. Nie było bowiem wiedzą tajemną, że ofiarne interwencje Mingsa z miejsca uczyniły go idolem wielu fanów Aston Villi, którzy nie wyobrażali sobie nie oglądać Anglika w swoim zespole w Premier League.

Stąd gdy tylko pojawiły się porównania do Fulham – choćby to Sama Allardyce’a, ale nie był on pierwszy ani ostatni, który wysnuł podobną konkluzję – natychmiast w kontrze powstała cała masa publikacji, dlaczego Aston Villa losu zespołu z Craven Cottage nie podzieli. Przede wszystkim dlatego, że nie zapowiada się na szalony Deadline Day i kręcenie jakimś dziwnym transferowym kołem fortuny, by zobaczyć, kto wypadnie i po tę właśnie osobę się zgłosić. Coś tego rodzaju stało się w Londynie, bo w ostatnim dniu okienka ekipę Slavisy Jokanovicia wzmocnił nie jeden, nie dwóch, a pięciu zawodników. Andre-Frank Zambo Anguissa, Luciano Vietto, Sergio Rico, Joe Bryan, Timothy Fosu-Mensah.

Wzmocnienia Villi wydają się być takim miszmaszem tylko na pierwszy rzut oka. O Mingsie i Hausie już wspominałem. Anwar El Ghazi także był na Villa Park wypożyczony już w poprzednim sezonie, a swoją przydatność klepnął w finale play offs, dając gola decydującego o powrocie do Premier League. Jota i Ezri Konsa są z kolei Deanowi Smithowi znani z pracy w Brentford, trudno więc mówić o graczach będących dla menedżera jakąkolwiek niewiadomą. Jeśli Smith nie ściemnia, to wie też doskonale, czego spodziewać się po Bjoernie Engelsie, zawodniku którego miał mieć na oku od osiemnastu miesięcy – tak utrzymywał w wywiadzie na jego temat dla oficjalnego serwisu Aston Villi.

Dalej – Tom Heaton, którego ściągnięcie to kwestia dni, a może i godzin, a także Matt Targett to z kolei zawodnicy mający przede wszystkim jakieś tam doświadczenie w Premier League. Nie można o nich powiedzieć, że to szrot, Heaton miał sporo wysokiej klasy występów w Burnley i gdyby nie to, że w kadrze Seana Dyche’a jest młodszy i nie mniej utalentowany Nick Pope, pewnie w życiu by się z nim nie pożegnano.

Największymi zagadkami są Trezeguet i Wesley. Ten pierwszy, jeśli wierzyć relacjom z przygotowań do sezonu, szybko złapał porozumienie z rodakiem Ahmedem Elmohamadym, tym drugim zachwycała się już nawet legenda The Villans, Tony Cascarino. – Jest szybki jak błyskawica, mało który zawodnik w Premier League może się z nim w tym względzie równać. Będzie robił krzywdę swoim rywalom. To może być jeden z najlepszych transferów sezonu.

Transfery były także – a może przede wszystkim – koniecznością, bo wraz z finiszem sezonu 2018/19, z Aston Villą pożegnało się aż trzynastu zawodników, w kadrze pierwszego zespołu została czternastka. I dużo bardziej nierozważne, niż sprowadzenie kilkunastu nowych byłoby udawanie, że wszystko jest w porządku i dwa-trzy ruchy, które zrobiłyby z beniaminka ekipę o najkrótszej ławce w stawce.

Jak wspominałem, dotychczasowe osiągi Deana Smitha sprawiają, że z wotum nieufności trzeba się będzie na jakiś czas wstrzymać. To, że nigdy nie był zwolniony z żadnego klubu i uprzątnął Aston Villę przejętą od Steve’a Bruce’a na tyle, by awansować z nią do Premier League, to najlepszy dowód na to, że ten człowiek potrafi wyprowadzić porządek z chaosu.

SZYMON PODSTUFKA

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Anglia

Co z Bukayo Saką? Trener Arsenalu przekazał nowe informacje

Bartosz Lodko
1
Co z Bukayo Saką? Trener Arsenalu przekazał nowe informacje

Komentarze

0 komentarzy

Loading...