Najlepsi piłkarze w lidze na starcie nowego sezonu? Na pewno Zvonimir Kozulj, którzy utrzymał zawrotne tempo z rundy finałowej. Bośniak doczekał się też innego kozaka w swojej drużynie, bo bramkarz Dante Stipica w meczach z Legią i Arką imponował prawie tak, jak Wranglery w czasach komuny. Do tego Dani Ramirez, który bezbłędnie przeniósł formę z boisk pierwszoligowych na ekstraklasowe, skuteczny Jorge Felix w Piaście i Darko Jevtić. Piłkarza Lecha wymieniliśmy na końcu, co nie oznacza, że oceniamy go najniżej. Wręcz przeciwnie.
Zrobiliśmy to dlatego, że przy okazji przedstawienia jedenastki kozaków i badziewiaków chcemy mu poświęcić kilka słów. O ile tydzień temu Szwajcar wypadł z pierwszej z nich w ostatniej chwili, o tyle teraz to od niego zaczęliśmy układanie składu. W pewnym sensie to największa niespodzianka, gdy popatrzymy na całą piątkę, która błyszczy.
Jasne, jego potencjał doskonale znaliśmy, z Lechem wygrywał już mistrzostwo, będąc przy tym bardzo ważną postacią, a i były momenty, że uznawaliśmy go za jednego z najlepszych, a może nawet najlepszego, w całej lidze. To jednak już dość dawne czasy, a na Jevticia patrzyliśmy głównie przez pryzmat ostatniego sezonu. Okresu, w którym zdecydowanie częściej irytował, niż zachwycał, nie tylko swoją boiskową postawą. Czasu, w którym pomocnik sprawiał, że można było mieć go po dziurki w nosie. Momentów, w których dało się pomyśleć, że jego przygoda z Lechem powoli dobiega końca.
Gdy w marcu pisaliśmy o twardym resecie w Lechu, wśród kilkunastu piłkarzy będących na wylocie znalazło się również jego nazwisko. Konkretnie z dopiskiem – dostanie wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Jego sytuacja oczywiście różniła się od tej, w której znalazła się większość skreślonych, bo Kolejorz na Szwajcarze zamierzał jeszcze trochę zarobić, ale nie zmienia to faktu, że początkowo nie było go w planach przy budowie nowego projektu.
Kompletny brak ofert? Nie, jakieś tematy się pojawiły, ale daleko im było do miana atrakcyjnych – zarówno z perspektywy klubu, jaki i piłkarza. Tak więc Jevtić w ekipie z Poznania został, ale to za mało powiedziane. Jevtić niespodziewanie stał się bowiem liderem nowego Lecha i to niekoniecznie ze względu na opaskę, którą założyli mu koledzy. Bardziej ze względu na boiskową postawę, bo już w sparingach wysyłał jasne sygnały, a ligę zaczął od wymiatania.
No, to jest po prostu stary, dobry Jevtić.
I liczymy na to, że taki pozostanie z nami dłużej, że nie będziemy musieli znów słuchać opowiastek o waleniu w kaloryfer czy radosnym podróżowaniu zaraz po sportowych wtopach. Szanse są według nas spore, podstawowy warunek jest jednak taki – musi być zdrowie. Przestrogą są poprzednie sezony, w których w zasadzie powtarzał się jeden scenariusz.
2017/18: Jevtić fajnie zaczyna, strzela 3 gole i notuje asystę w kwalifikacjach do pucharów, ale doznaje kontuzji kostki i różnie z nim potem bywa.
2018/19: na początku sierpnia ma na koncie gola i 3 asysty, a do końca miesiąca rozgrywa łącznie 95 minut, choć Lecha czekało aż sześć spotkań.
Trzeba na niego chuchać i dmuchać, ale warto. Z nim w formie zyskuje cały Lech. I teraz uwaga, bo chyba dawno nie było takiego obrazka – pięciu graczy Kolejorza zmieściliśmy w jedenastce kolejki, a dwóch kolejnych było o włos.
Wśród badziewiaków dominuje za to rzecz jasna Wisła Płock, ze specjalnym wyróżnieniem dla Titasa Milasiusa, który zanotował bodaj najgorszy ekstraklasowy debiut w ostatnich latach. I to, że został zmieniony dopiero w 31. minucie, sugeruje, że szkoleniowiec Wisły Płock z cierpliwości może dawać wykłady. Wiadomo – to młody chłopak, do ligi przeskoczył z rozgrywek juniorskich, ale jednak nie wypada.
Kto może być nowym Polczakiem? Pierwszym kandydatem jest Bojan Cecarić, choć w jego przypadku cierpliwość trenera chyba też się powoli kończy.
Fot. 400mm.pl