Reklama

Zagłębie i Cracovia nie obnosiły się z umiejętnością dobrej gry w piłkę

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2019, 18:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Czy o Zagłębiu powiemy, że potrafi grać w piłkę? Powiemy. A o Cracovii? No ewidentnie też. Na papierze wyglądało to, jak materiał na dobry mecz. Ale ten papier mogliśmy włożyć między bajki, podrzeć, wrzucić do pieca na podpałkę, dać psu albo w pierwszej minucie meczu napisać na nim “nieaktualne”. Obie drużyny stwierdziły, że nie będą się obnosić z umiejętnością dobrej gry w piłkę. 

Zagłębie i Cracovia nie obnosiły się z umiejętnością dobrej gry w piłkę

Nie był to typowy, ligowy paździerz, ale nie był to też dobry mecz. Zaczął się bardzo spokojnie, ślamazarnie, z jednym pozytywnym przerywnikiem w postaci gola w 5. minucie. Bohar daje piłkę do Tuszyńskiego i wybiega na pozycję, dostaje ją z powrotem, strzela sprzed pola karnego. Gol, nawet niezłej urody, ale co z tego, skoro Bohar właśnie wtedy postanowił zabrać wszystkie swoje atuty do szatni? Skoro przez cały mecz wygrał dosłownie dwa pojedynki? A jego koledzy z czasem zaczęli go naśladować?

Zagłębie dostało jak na tacy wymarzony początek meczu, ale nie wiedzieć czemu oddało pole gry. Znamy trenerów, którzy po takim spotkaniu powiedzieliby, że “zaszkodziła im szybko strzelona bramka”. Cracovia postanowiła skorzystać z tej postawy, ale – wyłączając klasowe podania van Amersfoorta – szło jej niezbyt ekskluzywnie. Gdy już Holender rzucił ciasteczko za obronę, Lopes kopnął z woleja w boczną siatkę. Użytek zrobił z kolejnej piłki – otrzymał prostopadłe podanie od Pelle, które miał w swoim zasięgu Oko, ale się wywrócił, no a hiszpański napastnik dopełnił tylko formalności. Było o tyle łatwiej, że Forenc odsłonił mu duży kawałek bramki.

Strasznie dużo oglądaliśmy w tym meczu niedokładności. Ulubionym pomysłem “Pasów” na stworzenie akcji było “daj do Rapy, niech wrzuci”. Problem w tym, że jego dośrodkowania były dziś mniej więcej tak przyjemne do oglądania, jak wyścigi Fiatów Multipla na zaciągniętym ręcznym. Wdowiak próbował gryźć, ale był niedokładny. Cecarić? Zupełnie szczerze, nie mamy pojęcia, jak przekonał do siebie Probierza, ale raczej nie piłkarskimi atutami, z którymi od pół roku się nie ujawnia. Nic dziwnego, że zjechał do bazy w przerwie, zwłaszcza że Hanca zagrał od niego o wiele lepiej.

Do bazy zjechał w drugiej połowie także Gol, który rozgrywał niezłe spotkanie, ale w pewnym momencie odcięło mu prąd. Jeden faul na Porębie zakończony żółtą kartką (po uprzedniej prostej stracie), drugi faul… Probierz nie zamierzał czekać i posłał za niego Lusiusza, a sam Gol zachował klasę przed kamerą C+: – Nie wytrzymywałem tempa, zacząłem popełniać proste błędy. Zmiana była słuszna.

Reklama

Uczciwa, rzetelna ocena sytuacji, tak rzadka wśród ligowców. Klasę zachował także sędzia Złotek, który słusznie nie uznał dwóch bramek. Pierwszej dla Zagłębia, gdy Guldan poszedł za akcją i – wydawało się – wygrał walkę o pozycję w polu karnym, ale jednak dyskretnym ruchem powalił swojego rywala. Drugą dla Cracovii. Hanca uderzył z wolnego w mur, później poprawił, piłka znalazła się w siatce, ale minimalny kontakt z nią zaliczył jeszcze będący na spalonym Lusiusz, który absorbował uwagę Forenca.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o akcje godne zapamiętania. Była jeszcze główka Lopesa średniej jakości, którą z bramki wybił Guldan. Był strzał fałszem Starzyńskiego, który można skomentować jedynie tekstem “Quaresma dla ubogich”. Oraz sporo nieudanych wrzutek ze strony jednych, i drugich, także ze stałych fragmentów. 1:1 to najlepszy z możliwych wyników, bo nikt dziś nie zasłużył na trzy punkty. Obie ekipy stać na dużo więcej i czekamy na fajerwerki w następnych kolejkach. Przecież jakoś trzeba dostać się do eliminacji do europejskich pucharów, prawda?

zszedl

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Bochniewicz: Chciałbym zagrać w Górniku, ale nie wiem, czy będzie mnie chciał

Szymon Piórek
0
Bochniewicz: Chciałbym zagrać w Górniku, ale nie wiem, czy będzie mnie chciał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...