Walkę o europejskie puchary ekstraklasowe zespoły mogą sobie darować. Jak pokazały wyniki naszych przedstawicieli – nie dla nas te luksusy europejskiej piłki. Czy powód jest jedynie sportowy? Nie chce mi się w to wierzyć. Myślę, że wiele przyczyn leży w tym jak nastawieni mentalnie są piłkarze i co stanowi ich priorytet. A tym najwyraźniej nie jest awans sportowy.
Ktoś się może skrzywić, że to nieuprawniona teza, że przecież każdy sportowiec ma w sobie ambicję by wygrywać? Serio? Niektórzy sprawiają wrażenie, że sam fakt bycia pracownikiem klubu ekstraklasowego to szczyt tych ambicji. Jakby nie chcieli kusić losu “jestem tutaj, nie będę ryzykował, po co się wychylać”, przecież wiadomo, że nie warto zwracać na siebie uwagi. Nikt nie zakładał czerwonego swetra wiedząc, że tego dnia polonistka na wyrywki będzie brała do tablicy. Taką postawę prezentują nasi rodzimi piłkarze, oni dumni są z wyników z drużynami amatorskimi, mając dodatkowo kibica za idiotę wierząc, że łyknie najbardziej durne wytłumaczenie. A skoro tak, to panowie pograjcie w Pucharze Tymbarku, tam nikt nie będzie wymagał. Tylko jest jeden problem, w tym turnieju dzieciaki zdecydowanie prezentują nadmiar ambicji.
Tak to się zaczął kolejny sezon rodzimej gry o majstra.
Ruszyła Ekstraklasa i przed nami kilka miesięcy przeciągania liny o to, kto zdobędzie laur mistrza Polski. Końcówka poprzedniego przyniosła nam kontrowersje, grzmiące komentarze trenerów, deklaracje prezesów. Minęło kilka miesięcy, wystarczyło kilkanaście tygodni i jest to jedynie wspomnienie. Nie takie jednak, które spać nie daje. Trzeba sięgnąć głęboko, żeby znaleźć w głowie te sytuacje i z perspektywy czasu wiemy, że nie mają już żadnego znaczenia.
Tak właśnie jest w dzisiejszym świecie. Wielkie słowa, debaty, emocje. Wielkie deklaracje zgodnie z potrzebą chwili. Eter i papier przyjmą wszystko, nikt nie jest rozliczany ze swoich deklaracji, bo one interesują jedynie w momencie ich wygłaszania.
Kto pamięta jeszcze o ostatnim sezonie “Gry o Tron”? Liczba wypowiedzianych słów budowała emocje przed premierą. Podgrzewanie tematu, dawkowanie wiadomości mających elektryzować serialowych fanów. Cała medialna gra mająca sprzedać “największy produkt w dziejach telewizji” służyła podtrzymywaniu zaciekawienia nadchodzącą premierą. Aktorzy odbywali medialny tour opowiadając jak bardzo wspaniale im się pracowało i jak wiele dla nich znaczył ten film. Sezon nie spełnił oczekiwań, można powiedzieć, że wielu fanów było mocno rozczarowanych. Na pewno stanowił doskonały przykład tego, jak można zepsuć pewien format jeśli tylko celem stają się cyfry, a nie jakość. Cale to medialne zamieszanie, wszystkie te wielkie słowa nie mają już żadnego znaczenia. Telewizja ma nowy produkt, którym chce wszystkim udowodnić, że można drożej i bardziej spektakularnie. Aktorzy o kolejnych produkcjach opowiadają, że zmieniły ich życie. Cala medialna karuzela przeniosła się już gdzie indziej i inne wesołe miasteczko stanowi atrakcję.
Po emocjach niezagwizdanych karnych, po rozważaniu czy było zagranie ręką czy nie. Po tysiącach słów wypowiedzianych o spalonym w czterdziestej siódmej minucie meczu w Legnicy nie ma nawet śladu. Kolejne słowa padają, tym razem o doskonale przepracowanym okresie, obiecujących transferach, rosnącej formie czy celach maksimum.
Głęboki oddech, kilka miesięcy czasu i chyba niewiele osób pamięta o tych “jawnych niesprawiedliwościach” i “oszustwach”, a “skręceni” już pogodzili się z tym niesprawiedliwym losem. Piłka nie zmieniła kształtu ani wymiarów. Transfery do PKO Bank Polski Ekstraklasy nie wzbudzają tyle emocji co obsada nowego sezonu ulubionego serialu. Runda eliminacyjna Ligi Mistrzów i Ligi Europy boleśnie pokazały nam w jakim miejscu znajduje się nasz klubowy futbol. Para leci w gwizdek, nie mając żadnego znaczenia. Kolejny sezon minie, ktoś będzie czuł się oszukany, ktoś uzna, że “gwizdali na Legię” albo, że ktoś się “uwziął”. Za rok nie będziemy tego nawet pamiętali czekając na trailer nowego sezonu “gry o Ekstraklasę”. Może chociaż w ciekawszej obsadzie.
PS Stop zwolnieniom z WF-u!