Wrócili! Z nowymi nadziejami, z nową energią, z nowymi kolegami i z nowymi fryzurami. Nie powiemy, żebyśmy w połowie lipca jakoś szczególnie stęsknili się za piłkarzami z PKO Bank Polski Ekstraklasy, ale skoro już są, to trudno – oglądamy. A nowości wcale nie kończą się na wyżej wymienionych rzeczach, bo taki jest też choćby przepis o obowiązkowym młodzieżowcu składzie. Nie wiemy, czy w przyszłości wyjdzie nam na dobre, śmiemy w to nawet wątpić, ale trzeba przyznać, że ten serial zaczyna się na poziomie solidnej produkcji Netfliksa. Nie zdążyliśmy jeszcze wygodnie posadzić dupy na fotelu, a Arce Gdynia gola zapakował 18-letni Bartosz Bida z Jagiellonii Białystok.
Gdyby nie ten przepis, chłopak zapewne dzisiejszy mecz obejrzałby w telewizji, a za sobą miałbym kolejny dzień przygotowań do sezonu pierwszej ligi. Już w poprzednim był wypożyczony do Wigier Suwałki, zdążył się tam nawet pokazać, ale raczej nie na tyle, żeby Ireneusz Mamrot bez konieczności postawił na niego od ręki. A tak wygrał rywalizację m.in. z Mystkowskim, Struskim, Klimalą i… bailando! Wszedł bez kompleksów, szybko wykorzystał dogranie Imaza, parę razy poszedł na przebój, mógł też dorzucić drugą bramkę. Debiut na plus.
Tak samo zresztą jak w przypadku Kamila Antonika, młodzieżowca z Arki. Chłopak, który przyszedł z drugiej ligi, był wręcz najlepszym graczem gospodarzy. To poprzeczka powieszona gdzieś na wysokości kostek, ale zawsze. Sieknął raz w obramowanie, zrobił kilka niezłych akcji.
Był(a) Bida, ale – jak to w życiu bywa – ramię w ramię z nędzą.
Najpierw materiał filmowy.
legendarny wywiad #ARKJAG pic.twitter.com/n6ubtsBpIh
— potępiony (@potepionyHAXBAL) 19 lipca 2019
Nie uwierzycie… Albo dobra, bo w sumie nie jest to takie trudne – Adam Marciniak na boisku wyglądał jeszcze gorzej niż w trakcie tego wywiadu. Biegał jak poparzony, pogubiony był strasznie. A goście z Białegostoku tylko swoją hasali prawą stroną – zaczął Imaz, a poprawiał Prikryl, który zaliczył asystę przy trafieniu Hiszpana, a mógł ich zaliczyć już na dzień dobry ze trzy, gdyby koledzy byli skuteczniejsi. Z miejsca wylądował w czołówce listy najciekawszych piłkarzy, którzy trafili latem do ligi. Nie tylko dlatego, że do tej pory zaprezentować zdążyło się ledwie kilku.
Pierwszą połowę Arka miała beznadziejną, prawie pół drużyny zostało na plaży. Drugą lepszą, ale co z tego, skoro kolejnego gola, tym razem po rożnym, dorzuciła Jagiellonia, a konkretnie Romanczuk. I gdy tak to sobie wszystko składamy do kupy – tego fatalnego Marciniaka, ruszającego się jak wóz z węglem Dancha, środek pola kreatywny jak język pisania ustaw, drewnianego Kolewa – myślimy sobie, że niezwykle trudne tygodnie przed kibicami Arki Gdynia. Oglądanie tego to będzie męka, bo zakładamy, że Jacek Zieliński ma głowę na karku i ci goście, których dziś nie wystawił, wyglądali w okresie przygotowawczym jeszcze gorzej.
Już przed sezonem Arka kręciła się jak smród po gaciach w gronie drużyn wymienianych do spadku, a dziś tylko swoją pozycję umocniła.
Fot. newspix.pl