Jeśli klub bije swój rekord transferowy, by cię pozyskać, to znaczy, że mu zależy. Jeśli bije go czterokrotnie – jest na ciebie po prostu nagrzany jak auto bez klimy w środku lata. Fortuna Duesseldorf aż do teraz nie wydała na piłkarza więcej niż dwa miliony euro. Za Dawida Kownackiego zdecydowała się jednak zapłacić Sampdorii aż osiem milionów. Transfer lada moment zostanie dopięty, o czym informują Piotr Koźmiński (Super Express) i Tomasz Włodarczyk (Przegląd Sportowy).
Tak wysoka, jak na najbiedniejszy klub 1. Bundesligi poprzedniego sezonu, kwota, to znak, że w Duesseldorfie są przekonani o tym, w jak znakomitego piłkarza może się tam rozwinąć Polak. Trener Fortuny Friedheim Funkel nie jest człowiekiem znanym z wielkiej wylewności, jeśli chodzi o komplementowanie swoich zawodników, a jednak już w kwietniu na łamach Rheinische Post mówił: – Wiem, czego ten chłopiec może dokonać i czego dokona w ciągu kilku najbliższych lat. Jestem o tym w stu procentach przekonany. Dlatego po wypożyczeniu z Sampdorii powinien pozostać w Fortunie.
Na opinię Funkela wpłynąć musiało kilka naprawdę świetnych w wykonaniu „Kownasia” meczów wiosną, kiedy Fortuna nie tylko uciekła drużynom ze strefy spadkowej. Na kilka kolejek przed końcem rozgrywek zapewniła sobie utrzymanie, ostatecznie zajmując bardzo wysokie, jak na jej możliwości, 10. miejsce. Już w drugim meczu w podstawowej jedenastce Polak zachwycił – dwa gole przeciwko Schalke, nota 1,5 od Kickera (gdzie 1 to najwyższa możliwa ocena, a 6 – najniższa) i miejsce w jedenastce kolejki.
– Widać, że Dawid ma bardzo dobre umiejętności, super z piłką przy nodze, szybki. Napastnik, skrzydłowy. Może uda się go jeszcze raz wypożyczyć na rok, bo bardzo by nam się przydał w kolejnym sezonie. Trafił tu zimą, miał kontuzję, jego kobieta była w ciąży. Nie było mu łatwo, nie przygotowywał się z nami. Przyszedł z dnia na dzień. Gdyby przeszedł z nami całe przygotowania, albo chociaż drugi obóz, bardzo by mu to pomogło. Jest silny, umie wygrywać pojedynki, strzelać gole, pasuje do Bundesligi – tak z kolei swojego klubowego kolegę komplementował w rozmowie z Szymonem Podstufką Adam Bodzek, wicekapitan Fortuny Duesseldorf.
Już wiadomo, że „Kownaś” tym razem nie będzie musiał wejść do drużyny z marszu, będzie mógł pod okiem trenerów F95 pracować przez całe lato. Funkel i dyrektor sportowy Lutz Pfannenstiel dopięli więc swego bardzo szybko, jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu. Kownacki wskakuje tym samym na pierwsze miejsce wśród najdroższych piłkarzy kupionych przez Fortunę z sześciomilionową przewagą nad drugim Marvinem Duckschem, z TOP10 najdroższych nabytków wyrzucając… samego siebie. Fakt, że wypożyczenie Polaka za 500 tysięcy euro do teraz znajdowało się w tej klasyfikacji najlepiej pokazuje skalę wydatku, na jaki zdecydowali się Niemcy.
Kończy się tym samym uciemiężenie „Kownasia”, bo tym stała się dla niego Sampa. Gość świadom swojego dużego talentu, gwarantujący w sezonie 17/18 gola lub asystę średnio raz na 84 minuty, w ostatnich rozgrywkach wyleciał na margines. W końcu w styczniu, gdy walczył o odejście z klubu, udzielił głośnego wywiadu Piotrowi Koźmińskiemu z „Super Expressu”.
– Powiem wprost: mam już dość! Mam już dość takiego zachowania Sampdorii! Jestem coraz bardziej zdenerwowany, bo czas leci, a ja wciąż nie wiem jaka będzie moja przyszłość. Nie chcę tu zostawać, chcę odejść! I nie będę chciał tu wrócić, chcę zamknąć ten rozdział raz na zawsze.
Mocne słowa, w których nie trzeba się doszukiwać rozgoryczenia. Potężnego rozczarowania. Wręcz złości. One biją z każdej zgłoski. Tak samo jak w najnowszym, opublikowanym w dzisiejszym „Super Expressie”.
– Nie, nie wyobrażam sobie powrotu do Sampdorii! Nie widzę mojej przyszłości w tym klubie. Po meczu z Włochami dostałem również wiele wiadomości od kibiców Sampdorii, że nie chcą mnie widzieć w klubie, więc jest to dla mnie jasny sygnał.
Kownacki w tej rozmowie krytykował też władze Sampdorii, które chciały podbić cenę za swojego zawodnika i wycofać się z ustalonej wcześniej kwoty wykupu. Jak się okazało, kluby doszły jednak do porozumienia, z korzyścią dla Kownackiego, dla Fortuny, ale i dla… Lecha Poznań. „Kolejorz” zagwarantował sobie bowiem 10% od transferu „Kownasia” z Sampdorii, a kolejne 5% z ośmiu milionów to tzw. solidarity payment. Czyli, krótko mówiąc, do kasy Lecha wpłynie ekstra 1,2 miliona euro. Kolejorz zagwarantował sobie 10% zysku z następnego transferu (czyli jakieś 10% z około 4-5 milionów euro) oraz ma zapewnione 3,5% całkowitej kwoty z tytułu tzw. solidarity payment. Czyli kilkaset tysięcy euro w Poznaniu przytulą.
fot. NewsPix.pl