W poniedziałkowej prasie dominują teksty o piłkarskim wydarzeniu weekendu – wygranej Polaków z Belgami. Oprócz tego przeczytamy o transferowej niemoralności Realu, wartości kobiecej piłki i pierwszoligowcu, który zajarał się medycyną naturalną i zaraził tym kolegów z szatni.
GAZETA WYBORCZA
Dekadę temu Real był niemoralny, bo wydał na transfery ćwierć miliarda euro. Dziś nikogo to nie dziwi, Real wydał 303 mln i wydaje się, że to nie koniec.
Jedno jest pewne. Na 303 mln euro wydatki Péreza tego lata się nie skończą. Trener Zinédine Zidane marzy o rodakach Paulu Pogbie i Kylianie Mbappé. Ci dwaj mogą kosztować grubo ponad 300 mln. Nierealne? Dla Péreza niewiele jest rzeczy niemożliwych. Niemoralne? Futbol to biznes, więc pytanie jest nietrafione. Powinno brzmieć: czy to się opłaci? Pérez nie ma skrupułów. Swoją wielką i niespodziewaną przygodę z futbolem zaczął na przełomie wieków, wyrywając z Barcelony Luísa Figo, jej największy wtedy symbol. Figo wydawał się na Camp Nou nietykalny, a jednak Pérez znalazł na to sposób. Tak samo było z Zidane’em, Brazylijczykiem Ronaldo, Beckhamem i innymi. Prezes Realu zapracował na przydomek Króla Midasa. W ostatnich latach trochę o tym zapomnieliśmy. Królewscy wygrywali, więc nie musieli szaleć z transferami.
Rafał Stec pyta, ile jest wart kobiecy futbol.
Kiedy wertuję 19 początkowych kolumn „La Gazzetta dello Sport” (!) poświęconych balladom o kobiecych MŚ, ogarniają mnie grube wątpliwości, czy redaktorzy doświadczyli nagle moralnej odnowy – jeszcze przed chwilą wyrzucali tę dyscyplinę do głębokiego wnętrza wydania, artykuły upychali w kilku ćwiartkach szpalty. Kiedy czytam Zbigniewa Bońka, który obiecuje hojne inwestycje w żeński futbol, staje mi przed oczami jego osławione „gdy rozmawiamy o piłce, to baba nam niepotrzebna” rzucone do rzeczniczki spółki Ekstraklasa SA Karoliny Hytrek-Prosieckiej. We Włoszech, skąd prezes PZPN czerpie idee, rewolucja też eksplodowała nagle, wzbogacone o rzeczownik „Women” zespoły Juventusu, Milanu, Interu czy Romy istnieją od maksymalnie dwóch sezonów.
Szefostwo środowisk piłkarskiego i biznesowego, skądinąd zdominowane przez mężczyzn, znienacka się zreflektowało i uwrażliwiło społecznie? Nie dowierzam, stawiam raczej na wzniosłą doktrynę maksymalizacji zysku.
SUPER EXPRESS
Młodzież rozbiła Belgów. Piękny start włoskiego Euro U-21.
Młodzi Polacy pokonali 3:2 Belgię w pierwszym meczu mistrzostw Europy do lat 21, które wystartowały we Włoszech i San Marino. Bohaterem polskiej kadry był Szymon Żurkowski (22 l.), autor pierwszego gola i kluczowej asysty.
Po Krzysztofie Piątku, także Piotr Zieliński się ożenił. Ale nie będziemy cytować tabloidowego tematu, udawać mądrzejszych niż jesteśmy, gdy nie odróżniamy stylu boho od glamour.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie taki belgijski diabeł straszny. Olimpijskie marzenie o jeden kroczek bliżej.
Niedawno minęło siedem lat, odkąd którakolwiek z naszych reprezentacji juniorskich i młodzieżowych przywiozła medal z dużej imprezy. To była kadra U-17 Marcina Dorny, która w mistrzostwach Europy doszła do półfinału i zdobyła brązowe medale. Tamten turniej, rozgrywany w Słowenii, zaczął się od… zwycięstwa nad Belgią (1:0). Następnie zremisowaliśmy z gospodarzami (1:1) i Holandią (0:0). A drużyna Michniewicza za trzy dni zagra z organizatorem turnieju (Włochami), a potem z krajem na H – Hiszpanią. Czy finisz będzie podobny?
Noty za mecz z Belgią według „PS”? Grabara – 6, Fila – 6, Wieteska – 7, Bielik – 7, Pestka – 6, Jagiełło – 7, Dziczek – 7, Żurkowski – 8, Michalak – 6, Kownacki – 5, Szymański – 6. Najniżej oceniony kapitan.
To dla niego trzeci finałowy turniej w czerwcu z rzędu, jednak w tym wypadku powiedzenie do trzech razy sztuka nie oznaczało dobrej postawy. Podejmował złe decyzje, a przede wszystkim zmarnował doskonałą okazję, gdy futbolówka spadła mu pod nogi w szesnastce Belgów.
Łukasz Szczepaniak z Puszczy Niepołomice mocno interesuje się medycyną ludową. I zaraził tym swoich kolegów.
Kilkulitrowy baniak z wodą chłodzi się w zamrażarce. Jesteśmy w domu wynajmowanym przez trzech piłkarzy Puszczy Niepołomice. Wieczorem Miłosz Mleczko (dziś już w Lechu) obleje się lodowatą wodą przed snem. Po to, żeby wzmocnić odporność i przyspieszyć regenerację po treningu.
Przed telewizorem, gdzie akurat trwa transmisja meczu Ligi Mistrzów, bokiem ułożył się inny z zawodników Puszczy. Nad nim uwija się przybyły gość. Łukasz Szczepaniak, starszy kolega z drużyny, nie przyszedł z pustymi rękami. Poczęstował wodą z brzozy, a po chwili przygotowana chustka z otworem na uchu ląduje na głowie leżącego. Płonie już specjalna świeca do świecowania uszu. Metoda, którą stosowali nasi przodkowie, ma pomóc graczowi Puszczy pozbyć się zanieczyszczeń. I rzeczywiście, po kilkunastu minutach Szczepaniak sięga po pałeczki do czyszczenia uszu, a wata w nich szybko zmienia kolor z białego na czarny. W ekipie I-ligowca coraz więcej zawodników decyduje się zaufać Szczepaniakowi, który medycyną ludową zainteresował się przypadkiem.
Kluby ekstraklasy stawiają na sprawdzonych graczy. Każdy boi się transferowej pomyłki.
Prezesi na rynku transferowym ryzyko niewypałów redukują do minimum. Nie mają do wydania dużych pieniędzy, więc tym bardziej wolą zatrudniać sprawdzonych graczy; sprowadzają ich z innych ligowych drużyn albo biorą powracających z zagranicy. A to przecież dopiero początek, trend w najbliższych tygodniach może się nasilić.
W tych działaniach jest sens, bo nikt nie chce być posądzany o ściąganie „szrotu”, a do tego często się sprowadzają zakupy, które determinuje bieda, a nie konkretne zapotrzebowanie. Oczywiście wciąż jest moda na bałkańskie czy iberyjskie wynalazki, lecz to działanie równoległe – bo jednak każdego kusi, żeby spróbować, a nuż się uda kogoś wykreować, tak jak udawało się kiedyś w przypadku Carlitosa albo Juana Camary.
Gdyby nie udało się sprowadzić Patrizio Stronatiego z Banika Ostrawa, Lech będzie próbował ściągnąć Vaclava Jemelkę z Sigmy Ołomuniec.
Jemelka nazwisko w Czechach wyrobił sobie w sezonie 2017/18. Był jednym z filarów Sigmy, która jako beniaminek zajęła czwarte miejsce w ekstraklasie. Jemelka, grając u boku Serba Uroša Radakovicia, zbierał dobre noty. W ostatnim sezonie, już bez sprzedanego do Sparty Radakovicia, tak dobrze nie było, ale 23-letni Jemelka wciąż uchodzi za bardzo dobrego obrońcę.
Przemysław Rudzki o przerwie na niby i FOMO.
My, kibice piłki nożnej, nie możemy powiedzieć, że sezon się skończył. Że mamy jakąś przerwę, bo z ostatnim gwizdkiem rozgrywek rozpoczynają się przecież nowe. To przerwa na niby. Nasłuchujemy wieści płynących z ulubionej ligi czy ukochanego klubu. Jesteśmy klasycznym przykładem FOMO (Fear Of Missing Out), boimy się wykluczenia z jakiejkolwiek społeczności. Tej, która zabiera głos w mediach społecznościowych, czy na piwie z kolegami. Nie stać nas na opuszczenie choćby jednej lekcji, bo potem będzie za późno, już nie odrobimy strat. Spotęgowane przerażenie sprawia, że czytamy więcej, więcej i więcej, ale jesteśmy sfrustrowani, bo wszystkiego przecież przeczytać się nie da. Wpadamy więc w pułapkę paradoksu – nasze głowy są przeładowane treściami, ale wydaje nam się, że wiemy coraz mniej, bo w tym samym czasie cyfrowy świat produkuje miliony nowych treści.
SPORT
Oczywiście tematem numer jeden zwycięstwo reprezentacji Polski U-21 z Belgam. „Sport” ocenia naszych następująco: Grabara – 7, Fila – 6, Wieteska – 6, Bielik – 7, Pestka – 6, Jagiełło – 7, Dziczek – 7, Żurkowski – 10, Michalak – 7, Szymański – 7, Kownacki – 6. W uzasadnieniu maksymalnej oceny dla „Zupy” czytamy:
Alfa i omega wiktorii nad Belgią! On zaczął, strzelając gola, i on skończył, notując asystę, po kapitalnej, przebojowej akcji. Był wszędzie. Na skrzydle, w środku pola, w obronie. Gdyby dziś Fiorentina negocjowała jego transfer, to Górnik byłby zobligowany do tego, aby żądać za „Zupę” trzy, cztery, albo nawet dziesięć razy więcej.
Dziś do gry wchodzi najdroższy piłkarz na Euro – Luka Jović.
Napastnik młodzieżowej reprezentacji Serbii, został kilka dni temu zawodnikiem Realu Madryt. Hiszpański klub od dłuższego czasu przymierzał się do sprowadzenia tego gracza z Eintrachtu Frankfurt i ostatecznie zapłacił za niego 60 mln euro. Niemiecki klub zrobił znakomity interes. Dwa lata temu wypożyczył młodego zawodnika z Benfiki Lizbona za 200 tysięcy euro, a w umowie była wpisana klauzula pierwokupu, która wynosiła zaledwie 5 mln euro. Eintracht oczywiście zdecydował się z powyższego zapisu skorzystać i teraz zarobił mnóstwo pieniędzy. Jović został zaprezentowany w Madrycie, a następnie udał się do Włoch, gdzie dziś – konkretnie w Trieście – rozegra pierwszy mecz w ramach młodzieżowych mistrzostw Europy.
Ukraina wygrała mundial U-20 w Polsce, po wielkim sukcesie „Sport” porozmawiał z prezesem ukraińskiej federacji Andrijem Pawełką.
– Prawie wszyscy zawodnicy młodzieżowej reprezentacji Ukrainy grają w waszych klubach. Gdzie tkwi sekret dobrego szkolenia?
– Sekret jest w tym, że z powodu toczącej się u nas wojny wielu zagranicznych zawodników wyjechało. Okazało się to zbawienne dla ukraińskiej piłki, bo kluby nie miały wyboru i musiały postawić na młodych zawodników. Tak było w Dynamie, tak było w Szachtarze czy Dnipro.
– Jak czuliście się w Polsce?
– Polska to nasz bratni kraj, to nasze serce. W 2012 roku organizowaliśmy razem Euro. Teraz na ten młodzieżowy mundial jechaliśmy z takim nastawieniem, że gramy tutaj jak w domu. Świetnie się czuliśmy, a wasz kraj dał nam możliwość tego, że staliśmy się teraz młodzieżowymi mistrzami świata! Polska zostanie teraz na stałe w historii naszej piłki.
Czas porządków w polskich klubach. Największe wietrzenie póki co w Wiśle Płock, która ma aż ośmiu nowych zawodników.
Prężnie na początku czerwca działa zespół, który walczył o utrzyma- nie w ekstraklasie. Chodzi o Wisłę. Płocczanie dokonali już 8 transferów! Do Wisły dołączyli m.in. Jakub Rzeźniczak i Jarosław Fojut. Z klubem jest łączony także bramkarz Arkadiusz Malarz. Wszystko to zasługa nowego dyrektora sportowego, Marka Jóźwiaka. Wydaje się, że przebudowa drużyny jeszcze nie została skończona i w nowym sezonie fani „Nafciarzy” zobaczą zupełnie inny zespół. Pytanie, czy powalczy on o coś więcej niż o utrzymanie? Szybkich transferów dokonali dwaj pozostali tegoroczni pucharowicze, czyli Lechia i Cracovia. Piotr Stokowiec i Michał Probierz bardzo poważnie podchodzą do przygotowań i do startu w eliminacjach Ligi Europy. Stąd konkretne wzmocnienia i silniejsza kadra. Spory ruch w interesie panuje także w zespołach Arki i Lecha.
„Sport” zastanawia się, co by było, gdyby Śląsk wystawił niezależną reprezentację. Wyglądałaby ona tak: Tomas Vaclik – Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Lukas Hejda, Matthias Ostrzolek – Adam Bodzek, Szymon Żurkowski, Sonny Kittel – Lukas Podolski – Arkadiusz Milik, Kamil Wilczek. Zdaniem „Sportu” taka ekipa mogłaby spokojnie grać o mistrzostwo świata reprezentacji niezrzeszonych, a i na klasycznym mundialu nie byłaby skazana na porażkę.
Wirtualna reprezentacja obejmuje tylko Górny Śląsk w historycznych granicach – czyli ok. połowa województwa śląskiego, większość opolskiego oraz fragment Czech. Tutaj identyfikacja z regionem i jego historią jest znacznie większa niż w przypadku Dolnego Śląska, w którym, z racji różnych perypetii historycznych, wojen i przesiedleń, ludzi czujących prawdziwą więź do Śląska jest już niewielu. W ogromnym Wrocławiu – tutaj znowu odniesienie do spisu – osób deklarujących narodowość śląską jest ledwo 3 tysiące, co nie jest nawet procentem kilkusettysięcznej całości.
fot. FotoPyK