Reklama

Perez rozbija bank. Czas na 53 miliony za Mendy’ego. Czyli kogo?

Norbert Skorzewski

13 czerwca 2019, 19:56 • 3 min czytania

Działa na wyobraźnię rozmach, z jakim kolejnych transferów dokonuje Florentino Perez. Wiedzieliśmy, że nienawidzi przegrywać, że nie cierpi słabości, że brzydzi go minimalizm, że zrobi wszystko, by zmazać plamę, jaka ostała się w Madrycie po poprzednim, spisanym na straty sezonie.

Perez rozbija bank. Czas na 53 miliony za Mendy’ego. Czyli kogo?

Ale nie spodziewaliśmy się, że zacznie działać z aż tak wielkim rozmachem.

Reklama

Tymczasem prezydent Realu Madryt rozbija bank. Nie mamy nawet połowy czerwca, a Królewscy dokonali już pięciu transferów, płacąc za zawodników… ponad 300 milionów euro, czyli o około 50 baniek więcej niż w okienku, w którym sprowadzali Ronaldo, Benzemę czy Kakę.

Transferowa ofensywa w czystej postaci. Wyraźna chęć, by ponownie zdominować zarówno Hiszpanię, jak i Europę.

Najpierw Rodrygo, potem Militao, następnie transferowe hity – Jović i Hazard. Z jednej strony długo oczekiwany rywal dla Benzemy, z drugiej – gość, który stanie przed wymagającym zadaniem zastąpienia Cristiano Ronaldo. Wczoraj ogłoszono kolejny transfer – do Realu, za 48 milionów euro plus 5 milionów zmiennych, dołączył Ferland Mendy.

Lewy obrońca Olympique Lyon, który zaliczył błyskawiczny rozwój – dość powiedzieć, że jeszcze dwa lata temu grał… w Ligue 2!

– Ferland grał rewelacyjnie i można było przypuszczać, że Lyon nie będzie największym klubem w jego karierze, ale ten skok jest niespodzianką. Choćby dlatego, że w kolejce do odejścia było przed nim kilka większych, bardziej rozpoznawalnych gwiazd. Ale tak jak mówił trener Didier Deschamps – jego progres jest niewiarygodny. Dwa lata temu grał w Hawrze w Ligue 2, a dziś zostaje graczem wielkiego Realu. Jak jednak wspomniałem, rozwijał się z dnia na dzień i od jakiegoś czasu biło w oczy, że pisane mu są większe rzeczy. Zaskakuje tylko to, że to od razu Real i że Lyon może koniec końców zarobić na Mendym więcej niż na przykład na Nabilu Fekirze – opowiada nam Eryk Delinger, pasjonat piłki francuskiej, piszący o niej dla „Le Ballon Mag”. – To piłkarz równocześnie bardzo podobny i bardzo różny od drugiego Mendy’ego z reprezentacji Francji. Ma tę samą fantazję i dynamikę, ale jest bardziej zrównoważony. Nie umie jeszcze dostarczyć wiaderka bramek i asyst, a z drugiej strony nie doprowadza do rozpaczy nonszalancją, która tak drażni u Benjamina – dodaje.

Real, sprowadzając zmiennika dla Marcelo, który ma za sobą fatalny sezon, trochę jednak ryzykuje. Bo nie jest tajemnicą skrywaną w sejfie kilka metrów pod zmienią, że Mendy swoje braki posiada.

Eryk Delinger: – Daleko mu do ukształtowanego piłkarza, trener ma w czym „rzeźbić”. Wymaga doszlifowania w grze na obu końcach boiska. Jak na piłkarza tak sprawnie zdobywającego przestrzeń w ofensywie, brakuje mu dokładności i powtarzalności w ostatnim zagraniu. Jak można się spodziewać po chłopaku z niewielkim doświadczeniem, od razu wtłoczonym do bardzo ofensywnej drużyny, miewa problemy z koncentracją i ustawieniem – gra w głębokim bloku obronnym nie leży w jego naturze.

Niemniej jednak mówimy o zawodniku ze sporym potencjałem. I choć dziś trudno oceniać czy Real trafił w środek tarczy, czy może spektakularnie spudłował, Królewskich na pewno należy pochwalić za to, że – wychodząc z założenia, iż koniec ery to początek rewolucji – próbują wpuścić do drużyny naprawdę sporo świeżej krwi.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Hiszpania

Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego

Wojciech Górski
15
Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego
Reklama
Reklama