Dawno nie było tak emocjonującego sezonu w Bundeslidze. Co prawda dwójkę spadkowiczów (Stuttgart zagra w barażu) znamy już od jakiegoś czasu, ale walka o mistrzostwo Niemiec wciąż była nierozstrzygnięta. Bayern od tytułu dzieliło tylko jedno oczko, ale mierzył się dziś z Eintrachtem Frankfurt, którego celem były europejskie puchary. A do tego potrzebne były punkty w ostatniej kolejce. Wszystko to sprawiło, że emocji mieliśmy od groma, bo jeszcze sporo drużyn szarpało się o udział w Lidze Mistrzów i Lidze Europy.
Rozstrzygnięcia? Bayern Monachium mistrzem Niemiec po raz siódmy z rzędu, a Robert Lewandowski z czwartą koroną króla strzelców!
Co tutaj wiele mówić… Bayern pokazał drużynie z Gliwic, jak trzeba zagrać w ostatniej kolejce, by nie przejmować się wynikami na innych stadionach. Pokazał jak zagrać, by ludzie mówili tylko o jednej drużynie. Robert Lewandowski i spółka pokazali zaangażowanie, pasję i przede wszystkim wielki futbol – nie pozostawili BVB złudzeń.
Wszystko zaczęło się błyskawicznie, ponieważ już w pierwszych minutach Comana w polu karnym dostrzegł Thomas Mullera. Francuz – bez przyjęcia – oddał precyzyjny strzał w prawy narożnik bramki. Kibice na Allianz Arena eksplodowali – podopieczni Niko Kovaca zyskali spokój. Choć w żadnym wypadku nie uśpiło ich to, gdyż dalej napierali na bramkę przeciwnika. I właściwie gdyby nie fenomenalna postawa Trappa w pierwszej części, sprawa byłaby zamknięta bardzo szybko.
Nawałnica. Tak, to zdecydowanie najlepsze słowo, które oddaje obraz z pierwszej części gry. Goście nie wychodzili z własnej połowy, ponieważ Bayern co chwilę przeprowadzał groźne ataki. W większość z nich zaangażowany był Robert Lewandowski, który gola co prawda nie strzelił, ale wielokrotnie świetnie podawał do kolegów. Nasz rodak perfekcyjnie wypuścił w uliczkę Thomasa Mullera, który oddał dobry strzał, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się golkiper przyjezdnych. A gdy Gnabry strzelił gola po podaniu Roberta, to arbiter po konsultacji VAR dopatrzył się minimalnego spalonego reprezentanta Polski.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze… Mistrzowie Niemiec w drugiej części nadal grali futbol ocierający się o perfekcję, ale tym razem byli bardziej skuteczni. Choć warto zaznaczyć, że na ich postawę wpłynął gol przeciwników. Dość przypadkowy gol, ponieważ zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał Sebastien Haller. Owszem, remis nadal dawał Bawarczykom mistrzostwo, ale biorąc pod uwagę, że Borussia prowadziła wówczas w Monchengladbach, zrobiło się gorąco.
Gorączka i zakłopotanie trwały 180 sekund… Strzał Thomasa Mullera zza pola karnego Trapp zdołał jeszcze obronić, ale przy dobitce Davida Alaby nie miał już żadnych szans. Co najważniejsze to był dopiero początek kłopotów Eintrachtu Frankfurt, który ostatecznie został znokautowany. Najpierw na listę strzelców wpisał się Renato Sanches, który co prawda nie oddał idealnego strzału, ale błąd popełnił bramkarz półfinalisty Ligi Europy. Oczywiście trochę to obniża ocenę Trappa za ten mecz, ale nawet pomimo tego był najlepszym zawodnikiem w swoim zespole. A to wiele świadczy o dzisiejszej postawie Eintrachtu, jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę, że 28-letni bramkarz aż pięć razy wyciągał piłkę z siatki.
Piękne pożegnanie z kibicami na Allianz Arenie urządzili sobie Frank Ribery i Arjen Robben. Francuz pojawił się na boisku pierwszy, i też jako pierwszy z tej dwójki wpisał się listę strzelców. Były reprezentant Francji w swoim stylu wbiegł z dużą szybkością w pole karne rywala, a następnie precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w bramkę. Strzelec i kibice eksplodowali z radości, co najwidoczniej spodobało się Robbenowi, bo minęło zaledwie pięć minut, by ten cieszył się ze swojego trafienia. Holender miał łatwiejsze zadania od Ribery’ego, ponieważ Alaba wystawił mu patelnię. Wystarczyło dołożyć nogę i skierować piłkę do pustej bramki, co też Robben zrobił.
Eintracht zagrał dziś fatalnie. W żadnym wypadku nie przypominał drużyny, która grała rewelacyjny futbol w Lidze Europy. Ba, w Bundeslidze zresztą też, ponieważ od szóstej kolejki drużyna z Frankfurtu znajdowała się na miejscach gwarantujących puchary. Mało jednak brakowało, by dziś wypadła ze strefy pucharowej. Włodarze Eintrachtu powinni wysłać butelkę skrzynkę dobrej whisky do Moguncji, ponieważ tamtejsza drużyna pokonała Hoffenheim, co przez długi czas wydawało się mało prawdopodobne. Do przerwy Wieśniaki prowadziły 2:0, ale po czerwonej kartce dla Baumgartnera obraz gry zupełnie się zmienił. Mainz w drugiej części strzeliło cztery bramki, a przy tam żadnej nie straciło. Eintracht kończy więc ten spektakularny sezon całkiem przyjemnie. Zagra w Lidze Europy podobnie jak Borussia Monchengladbach, która przegrała dziś na własnym podwórku z BVB. Do tej dwójki dołączy jeszcze Wolfsburg, który rozbił Augsburg. Bayer Leverkusen natomiast wygrał z Herthą, a tym samym zapewnił sobie udział w Lidze Mistrzów.
Cóż, wspaniały to był sezon. Nie zapomnimy go nigdy. A czego życzymy Robertowi Lewandowskiemu? Jeszcze kilku koron króla strzelców, gdyż przed naszym rodakiem w tej klasyfikacji jest już tylko Gerd Mueller. Niemiec najlepszym strzelcem był siedem razy, a Polak takie wyróżnienie zgarnął dziś czwarty raz.
Komplet wyników:
Bayern – Frankfurt 5:1
Werder – Lipsk 2:1
Dusseldorf – Hannover 2:1
Freiburg – Nurnberg 5:1
Hertha – Leverkusen 1:5
Mainz – Hoffenheim 4:2
Monchengladbach – Borussia Dortmund 0:2
Schalke – Stuttgart 0:0
Wolfsburg – Augsburg 8:1
Fot. NewsPix