Śląsk Wrocław z ostatnich czterech meczów nie wygrał ani jednego. Mało tego – dzisiaj będzie próbował przerwać fatalną passę trzech porażek z rzędu. Wrocławianie trzymają się jeszcze kurczowo nad strefą spadkową, ale wyłącznie dlatego, że Arka Gdynia jest w ostatnich miesiącach jeszcze bardziej żenująca, a Zagłębie Sosnowiec zawaliło pierwszą część sezonu i jego strata do reszty stawki jest niemalże nieodwracalna. Jednak Górnik Zabrze sygnalizuje już nieco lepszą dyspozycję i dziś niełatwo będzie Śląskowi o przełamanie.
A wspomniany Sosnowiec to akurat dobry przykład, który można pięknie zestawić ze Śląskiem. Niby dno tabeli, ale… Ostatnio niezła bitwa z Miedzią Legnica, wcześniej prowadzenie z Wisłą Płock, szalona batalia z osłabioną Wisłą Kraków, całkiem dobry mecz przeciwko Lechii. I tak dalej, i tak dalej. Zagłębie – przy wszystkich swoich dość oczywistych wadach, zwłaszcza w defensywie – idzie podczas kolejnych spotkań na całość. Widać gołym okiem, że to jest zespół, gdzie znaczna część kadry nie dojechała na poziom ekstraklasowy i zwyczajnie trudno z takim materiałem ludzkim marzyć o utrzymaniu. Cóż, ale skoro nie grają na wysokim poziomie, to przynajmniej robią show. W tym upatrują punktów.
KURSY ETOTO NA MECZ ŚLĄSKA Z GÓRNIKIEM. 1 – 2.25, X – 3.30, 2 – 3.45
Śląsk show nie robi. Na koniec sezonu będziemy mogli o tej drużynie powiedzieć wyłącznie to, czy się utrzymała albo spadła. Bo niczym więcej się wrocławianie w naszej pamięci nie zapiszą. Jak w monologu inżyniera Mamonia. Nuda, nic się nie dzieje. Aż się chce wyjść ze stadionu. Na szczęście kibice tego problemu nie mają, bo żeby ze stadionu demonstracyjnie wyjść, to trzeba najpierw na stadion przyjść.
Tymczasem średnia frekwencja na olbrzymim wrocławskim obiekcie nie przekracza nawet 10 tysięcy widzów. Szczerze mówiąc, to i tak zdumiewająco duża liczba lojalnych kibiców-masochistów.
Ktoś oczywiście może powiedzieć: “Fajnie, Sosnowiec idzie z każdym na wymianę ciosów, ale co im to da, skoro zwykle dostają w cymbał i zapewne spadną?”. Jasne. Jednak podopieczni Vitezslava Lavicki także pewni utrzymania być nie mogą ze swoim smętnym sposobem gry, a przecież kadra tego zespołu powinna spokojnie wystarczać do zajadłej walki o górną ósemkę tabeli. Tam chyba powinny sięgać ambicje włodarzy wrocławskiego klubu. Robak, Cotra, Piech, Celeban, Broź, Pawelec, Mączyński, Augusto, Tarasovs, Pich – to wszystko zawodnicy po trzydziestce, zwykle na całkiem tłuściutkich kontraktach. I chyba nie za to się tym weteranom płaci, żeby do końca sezonu tłukli się o ligowy byt. Bo o utrzymanie to już lepiej wojować jak Górnik – opierając kadrę na młodzieży. Efekt punktowy praktycznie taki sam, a przynajmniej jest szansa na zarobek w przyszłości.
Gąska, Łabojko, Pałaszewski – gdybyśmy mieli wymieniać pozytywy dla Śląska po tym sezonie, to wskazalibyśmy najprędzej na te trzy nazwiska, bo przecież nie na Tarasovsa. Ci młodzi piłkarze często oferują nie tylko nadzieję na rozwój w przyszłości, ale i przyćmiewają starszych kolegów już teraz. Naprawdę wydaje się, że rolę ligowego średniaka z dolnej półki można pełnić tańszym kosztem. Odkąd wprowadzono podział na grupy, Śląsk Wrocław pięciokrotnie kończył sezon w dolnej połówce tabeli. Tylko raz udało się wkręcić do grupy mistrzowskiej.
Ile osób w tym czasie umarło z nudów podczas spotkań Śląska? To jest cholerna recydywa. Karą za tegoroczne przeciętniactwo – jak w piosence zespołu Hey – będzie lęk. Lęk o ligowy byt.
W 2019 roku Śląsk rozegrał jedenaście meczów w lidze i ani razu się nie zdarzyło, by w ich spotkaniu gole strzelały oba zespoły. Wszystko do zera, zwykle na korzyść rywala. To już ciekawiej było jesienią. Teraz – kompletny brak dramaturgii, a i punktów też nie za wiele. Drużyna z Wrocławia długo balansowała na granicy przyzwoitości w swoim obrzydliwym, pozbawionym ambicji średniactwie, ale zwykle piłkarze Śląska jednak wyczuwali, kiedy trzeba wrzucić wyższy bieg i zapewnić sobie spokój w grupie spadkowej. Tym razem przegapili odpowiedni moment, by depnąć na gaz i spadek Śląska – przed sezonem scenariusz nie do pomyślenia – robi się coraz bardziej realny.