Wiecie może, kto miał najgorszą defensywę w lidze od momentu, gdy sezon liczy 37 kolejek? Nie? Spokojnie, to już w zasadzie bez znaczenia. Lada moment najgorszą obroną w najnowszej historii ligi zostanie to coś, co stara się ją przypominać w Zagłębiu Sosnowiec. No, chyba że Toth i spółka do końca sezonu stracą tylko jedną bramkę. Dobra, bez żartów, bo nie chce nam się już turlać po podłodze.
To prawdopodobnie najgorsza tego typu formacja od czasów Cracovii, która próbowała szturmować ligę ustawieniem Pilarz-5-2. Gdy patrzymy na jej poczynania, chwilami mamy nieodparte wrażenie, że tych ludzi nie dobierali trenerzy piłkarscy. Że prawdopodobnie odpowiadają za to te same osoby, które przeprowadzają castingi do “Trudnych Spraw” czy innych “Pamiętników z wakacji”.
Szczególnie mamy na myśli środek defensywy, bo boki czasami się jeszcze bronią i jako tako, z pomocą skrzydłowych, to na flankach wygląda. Nie powiemy, że inne drużyny są wolne od parodystycznych stoperów, ale tak się jakoś dziwnie złożyło, że czterech z – powiedzmy – siedmiu najgorszych z najgorszych w całej lidze gra lub grało w Zagłębiu Sosnowiec. Po prostu masakra. Trzeba mieć albo wyjątkowego pecha, albo wyjątkowo nie znać się na swojej robocie.
Oczywiście mamy na myśli tych gagatków:
– Arkadiusz Jędrych (17 meczów, średnia not: 3.38, 3 razy w badziewiakach),
– Piotr Polczak (23 mecze, średnia not: 3.55, 6 razy w badziewiakach),
– Mateusz Cichocki (20 meczów, średnia not: 3.53, 4 razy w badziewiakach),
– Martin Toth (9 meczów, średnia not: 3.33, 3 razy w badziewiakach).
Gdyby jeszcze pojawił się wśród nich jakiś solidny rzemieślnik, być może oczy aż tak by nie bolały. Być może przy takim zawodniku, który potrafiłby wziąć na barki miano lidera, ogarnąłby się też jeden z pozostałych. Możemy sobie oczywiście pogdybać, ale fakty są niestety takie, że z taką obroną sosnowiczanie po prostu nie mają prawa się utrzymać. W zasadzie co mecz jeden z tych gości wali klopsa, który kończy się golem dla rywali (z Miedzią był to Toth, z Wisłą Płock – Chichocki).
Nie robi już tego Jędrych, który postanowił wrócić na poziom, na którym jego forma aż tak nie bije po oczach – walczy o utrzymanie GKS-u Katowice w pierwszej lidze. A reszta ferajny zapewne niedługo dołączy do podobnej zabawy. Mamy tylko nadzieję, że Toth zawinie się stąd jak najdalej, bo zaplecze ekstraklasy też śledzimy, więc nie chcemy sobie psuć humorów.
Na razie Słowak ląduje w naszej jedenastce badziewiaków po 31. kolejce. Przez chwilę wyobraziliśmy sobie, że do Zagłębia Sosnowiec dołącza Igors Tarasovs. To były chyba najdziwniejsze sekundy naszego życia.
W kozakach mamy przynajmniej dwie nominacje, które podkreślają dość spektakularne metamorfozy. Przemysław Wiśniewski błyskawicznie przebył drogę od najgorszego prawego obrońcy w lidze po bardzo solidnego stopera. Wiosna w wykonaniu zawodnika Górnika Zabrze jest naprawdę udana, nie ma przypadku w tym, że chłopak rozbił całkiem solidny duet Suarez-Bochniewicz. Po drugie – Oskar Zawada. Facet pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego strzelił już trzy bramki. Czyli trzy razy więcej niż w pozostałych ligowych występach, a trochę już ich przecież było. Słyszeliśmy, że na treningach pokazuje, iż coś tam potrafi, ale w końcu jest na to jakiś dowód. Nie mamy pojęcia, skąd ta przemiana (pewnie po prostu tak jakoś wyszło), ale będziemy się przyglądać.
Fot. 400mm.pl