Bardzo jesteśmy zaskoczeni, że Cristiano Ronaldo strzelił wczoraj bramkę. O cholera, jak my jesteśmy zaskoczeni. Ostatni raz czuliśmy taki stan, gdy po wtorku była środa, gdy w styczniu padał śnieg, gdy polski klub wywracał się w przedpokoju europejskich pucharów. No, czy ktoś się z tym godzi, czy nie, gole Ronaldo w fazie pucharowej Ligi Mistrzów to całkowita normalność. Gdy Portugalczykowi przyjdzie kiedyś skończyć karierę, będzie nam tej powszedniości brakować.
Choć niewykluczone, że Ronaldo wpadnie kiedyś w kapciach sprzed telewizora i coś załaduje.
Sztuka z Ajaksem była 41. bramką w ligomistrzowej karierze piłkarza, licząc od ćwierćfinału wzwyż. Robi to ogromne wrażenie, bo przecież to jest ledwie pięć meczów co sezon i to nie takich z Leganes, Chievo czy innym europejskim pierdziszewem. Nie, w ćwierćfinałach, półfinałach i finałach Ligi Mistrzów nie ma drużyn przypadkowych, są najlepsi z najlepszych. No, ale Ronaldo ma to w czterech literach, po prostu ładuje i tyle. Dla porównania Messi ma tych bramek szesnaście, a kolejni Inzaghi, Raul i Szewczenko po trzynaście. To też doskonale pokazuje skalę osiągnięć Ronaldo. A właściwie to inaczej. Tę skalę wypieprzyło w kosmos.
Prześledźmy to sezon po sezonie.
W barwach United:
06/07 – dwie sztuki z Romą w 1/4, gol z Milanem w 1/2,
07/08 – gol z Romą w 1/4 i bramka z Chelsea w finale, bez której mogło nie być karnych (otwierała wynik) i końcowego sukcesu,
08/09 – sztuka z Porto w ćwierćfinale na wagę awansu, dwa skalpy w 1/2 z Arsenalem.
W barwach Realu:
09/10 – nic, real odpadł z Lyonem w 1/8,
10/11 – dwie bramki w ćwierćfinałach z Tottenhamem,
11/12 – dwa trafienia z APOEL-em w 1/4 i dwa z Bayernem w 1/2,
12/13 – trzy gole z Galatasaray w 1/4 i jeden z Borussią rundę później,
13/14 – gol z Borussią w 1/4, dwa z Bayernem w półfinale i jedna sztuka z Atletico w finale,
14/15 – dwie bramki z Juventusem w półfinale,
15/16 – trzy bramki z Wolfsburgiem w ćwierćfinale, a więc uratowanie dupy Realowi, który pierwszy mecz przegrał 0:2,
16/17 – pięć (!) bramek z Bayernem w 1/4, trzy (!) z Atletico rundę dalej i dwa trafienia przeciwko Juventusowi w finale,
17/18 – trzy gole z Juve w 1/4.
Z Juventusem:
18/19 – bramka z Ajaksem.
Razem 41 sztuk. Ta cała masakra zajęła piłkarzowi 48 spotkań. Niebywałe, tym bardziej że w pamięci trzeba mieć także takie spotkania jak to tegoroczne z Atletico, czy sezon 14/15 i Schalke, kiedy piłkarz niósł na plecach odpowiednio Juventus i Real w 1/8.
To oczywiście ładnie wygląda, gdy Messi strzela trzy bramki z PSV w grupie, czy niegdyś pięć z Bayerem Leverkusen w 1/8, ale dla tych największych klubów granie rozpoczyna się ciut później. A od ćwierćfinałów Liga Mistrzów należy w ostatnich latach do Ronaldo i po prostu nie ma sensu nad tym dłużej dyskutować. To jest fakt, żadna opinia.
Dlatego wracając do początku: jeśli Juventus wygra w tym sezonie LM, będzie tak samo zdziwieni, jak po przyjściu środy za wtorkiem.
Fot. Newspix