Reklama

Jednorożce, nie przyczepa. Anglików prawo do dobrego samopoczucia

redakcja

Autor:redakcja

09 kwietnia 2019, 12:47 • 8 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze trzy lata temu angielska piłka była w czarnej dziurze. Okazało się jednak, że na dnie leży trampolina.

Jednorożce, nie przyczepa. Anglików prawo do dobrego samopoczucia

Marzec 2015. Angielskie zespoły zostają sprowadzone w Lidze Mistrzów może nie do miana popierdółki, ale odgrywają w tych rozgrywkach role nawet nie drugo-, a trzecioplanowe. W ćwierćfinałach swoich przedstawicieli mają jak zawsze Hiszpanie, Włosi, Niemcy. Łapią się dwa zespoły francuskie, kwalifikuje się też FC Porto. Z Wysp Brytyjskich w grze nie pozostaje już nikt. Po sezonie reprezentacja U-21 zajmuje ostatnie miejsce w grupie B Euro U-21 za Portugalią, Szwecją i Włochami. Na mundial U-20 rozgrywany w tym samym roku Synowie Albionu się nawet nie kwalifikują.

Rok później po 1/8 finału w grze zostaje tylko Manchester City (odpada w półfinale), rywal zza miedzy – United – nie wychodzi nawet z grupy, zdobywając mniej punktów niż Wolfsburg i PSV Eindhoven, wygrywając dwa mecze w grupie z Niemcami, Holendrami i CSKA Moskwa. Za moment Anglicy odpadają z Euro 2016 w kompromitującym stylu, dając się ograć Islandii,. Kilka miesięcy później nowy selekcjoner oferuje pracującemu pod przykrywką dziennikarzowi pomoc w ominięciu przepisów transferowych i wylatuje na zbity pysk.

Anglicy sięgnęli dna.

Wymowne, że przed mistrzostwami świata 2018 nie dominowały nastroje pod tytułem „it’s coming home”, a raczej ostrożność, tak nietypowa dla Anglików w obliczu wielkiej imprezy. Gdyby któryś ekspert pokusił się o typowanie, że reprezentacja znajdzie się w strefie medalowej, że mecz o finał przegra dopiero w dogrywce, że w kolejnym sezonie właśnie Anglia obsadzi połowę miejsc w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów, byłby przez tych co rozsądniejszych wyśmiany. Łatwiej było wierzyć w latającego potwora spaghetti niż w renesans angielskiego futbolu.

Reklama

Manchester City ogra dziś Tottenham, podobnie jak w trzech ostatnich starciach tych ekip? Kurs 1,95 w ETOTO.pl

Tym bardziej, że wszelkie dane dotyczące seniorskiej piłki na wyspach na to po prostu nie wskazywały. Anglicy już od dziewięciu lat czekają na rodzimego zawodnika tak świetnego, by mógł zgarnąć nagrodę PFA Player of the Year. Czyli od czasu, gdy na szczycie list przebojów dominował „Tik Tok” Ke$hy, a w górnej połówce ekstraklasy można było znaleźć GKS Bełchatów czy Polonię Bytom. Ostatnim był Wayne Rooney, który firmował twarzą właściwie każde niepowodzenie Anglików na wielkich imprezach mniej więcej od połowy poprzedniej dekady.

Jeśli niepokojący był już raport CIES Football Observatory z 2017 roku wykazujący, że w latach 2009-2017 w lidze angielskiej występowało zaledwie 14,1% zawodników wyszkolonych w klubach Premier League (dla porównania – Hiszpanie mieli w Primera Division 23,6% takich piłkarzy), to co powiedzieć o kolejnym analizowanym okresie? Okazuje się, że w sezonie 17/18 było jeszcze gorzej, jeszcze bardziej poniżej średniej z ośmiu poprzednich lat – w Premier League zaledwie 10,3% wszystkich graczy stanowili piłkarze wyszkoleni na miejscu (22,8% w Hiszpanii, 18,1% we Francji, 14,1% w Niemczech, 8,9% we Włoszech).

A jednak i piłka klubowa, i reprezentacyjna przeżyły swego rodzaju odrodzenie. Póki co chwilowe, ale na pewno nie można powiedzieć, że tylko takim pozostanie. Wszystko to, o czym mowa kilka akapitów wcześniej, stało się ciałem. Reprezentacja została czwartym zespołem globu, wdarła się do fazy finałowej Ligi Narodów i rozpoczęła eliminacje do Euro 2020 najlepiej ze wszystkich drużyn Starego Kontynentu. Drużyny klubowe zawłaszczyły sobie cztery z ośmiu miejsc w 1/4 finału Ligi Mistrzów, pewniakiem jest przynajmniej jedna w półfinale, bowiem Manchester City zagra o niego z Tottenhamem.

Manchester United wygra tę edycję Ligi Mistrzów? Za każdą postawioną złotówkę w razie takiego rozstrzygnięcia ETOTO.pl płaci 19 zł (wliczając stawkę)

Pozornie sukces reprezentacji i sukcesy rodzimych klubów nie powinny być w przypadku Anglików współzależne. Oto piłkarze mogący grać dla kadry narodowej rozegrali do 20. marca, gdy swoje obliczenia opublikowała Press Association Sport, niewiele ponad 30% minut w Premier League. Grubo ponad dwa razy tyle pozostawiając obcokrajowcom. W Arsenalu i Chelsea Anglicy dostali mniej niż 4% minut, a ponad 1/3 uzbierali zawodnicy Burnley i Bournemouth, a więc klubów, w których kierunku Gareth Southgate nie patrzy w pierwszej kolejności.

Reklama

Zrzut ekranu 2019-04-9 o 11.28.00Grafika PA z 20 marca

A jednak przeplatanki trudno nie dostrzec. Z jednej strony Southgate daje w narodowych barwach nabrać międzynarodowej ogłady piłkarzom nie grającym tak wiele w klubie, patrz choćby Callum Hudson-Odoi. Czy Marcus Rashford, który nie cieszył się pełnym zaufaniem u Jose Mourinho, a który zagrał w październiku prawdziwy koncert na Benito Villamarin, gdy Synowie Albionu ograli 3:2 Hiszpanię. Z drugiej trudno zaprzeczyć, że Raheema Sterlinga dla reprezentacji w ogromnej mierze zbudował Pep Guardiola, dzięki codziennej pracy czyniąc ze skrzydłowego jednego z najlepszych piłkarzy świata na swojej pozycji. Że Mauricio Pochettino pomógł Harry’emu Kane’owi wznieść się na absolutne wyżyny, choć zastał napastnika w Tottenhamie gdy ten miał osiemnastoprocentową tkankę tłuszczową.

Harry Kane odda w meczu z Man City przynajmniej dwa celne strzały? Kurs 2,10 w ETOTO

Punktem wspólnym reprezentacji i w zasadzie każdej drużyny, która w tym sezonie walczy w Lidze Mistrzów jest też odmieniany przez wszystkie przypadki czynnik dobrego samopoczucia. Feel good factor. Reprezentacja latami kojarzyła się z podziałem na grupki, nowi zawodnicy mieli na wejściu niezwykle ciężko, musieli długo do siebie przekonywać. Dziś wszyscy w Anglii podkreślają, że reprezentacja to zespół, do którego jak już raz się załapiesz, to chcesz w nim pozostać na lata. Piłkarze nieustannie zaczepiają się nawzajem w social media, widać, że ich relacja nie jest ograniczona tylko do profesjonalnej kurtuazji. To już nie ekipa o zafrasowanej twarzy Svena Gorana Erikssona czy Fabio Capello, a symbolizowana raczej przez zdjęcie zawodników pływających w basenie na dmuchanych jednorożcach.

Tak się złożyło, że obecnie ekipy Manchesteru City, Liverpoolu, Manchesteru United oraz Tottenhamu – ćwierćfinalistów LM – prowadzą szkoleniowcy, którzy podobnie jak Gareth Southgate bardzo mocno dbają nie tylko o trening, ale i o uczucia swoich zawodników. Doskonali psychologowie, menedżerowie niezwykle ciepli, o czym świadczą dziesiątki pochlebnych opinii byłych i obecnych piłkarzy na ich temat. Guardiola, Klopp, Pochettino. Jako ostatni z łańcuchów wyswobodzony został Manchester United zmieniając Jose Mourinho na Ole Gunnara Solskjaera, o czym wprost mówił ostatnio w rozmowie z Jamesem Duckerem z „The Telegraph” Chris Smalling. – Piłkarze czują się uwolnieni. Nawet mojej rodzinie, przyjaciołom, ludziom spotykanym na ulicy, udziela się ten czynnik dobrego samopoczucia. Przez zespół udziela się to wszystkim kibicom.

Nawet mimo niewielu minut Anglików w Premier League, Southgate ma z kogo wybierać. Bo gdy już zawodnik mogący założyć koszulkę z trzema lwami przebije się w swoim zespole, zwykle oznacza to też gotowość do rywalizacji o miejsce w kadrze. Na ostatnio sporządzonej przez „The Telegraph” grafice widać, że choć liczba piłkarzy, spośród których w lidze może wybierać selekcjoner, jest ograniczona, to i tak trudno nie mówić o bogactwie wyboru na większości pozycji.

Zrzut ekranu 2019-04-9 o 11.12.20Poza bramką na każdej pozycji jest przynajmniej jeden ćwierćfinalista LM 2018/19, źródło: “The Telegraph”

Dele Alli strzeli dziś gola głową? ETOTO płaci za bramkę Anglika tą częścią ciała po kursie 12,00

A wybór powinien się tylko poszerzać. U bram jest bowiem całe piekielnie uzdolnione pokolenie, które w 2017 roku niemal zawłaszczyło dla siebie wszystkie najważniejsze młodzieżowe imprezy. Złoto mistrzostw świata do lat 17, srebro Euro U-17, złoto Euro U-19, złoto mundialu do lat 20 oraz brąz Euro U-21 – to wszystko udało się osiągnąć w 2017 roku. Dość powiedzieć, że w towarzyskim meczu z reprezentacją U-21 Czesława Michniewicza Anglicy na ławce (!) mieli siedmiu piłkarzy z minutami na boisku w tym sezonie Premier League: Barnesa, Choudhury’ego, Daviesa, Graya, Sessegnona, Solanke i Walkera-Petersa.

Coraz więcej piłkarzy odważnie próbuje też sił poza granicami kraju, przede wszystkim w Bundeslidze, poznając nieco inny futbol. Jadon Sancho jest jedną z gwiazd Borussii Dortmund, Ademola Lookman wycisnął każdą minutę w poprzednim sezonie w RB Lipsk, Reiss Nelson w obecnym sezonie w Hoffenheim uzbierał sześć goli w osiemnastu meczach i miał ogromny udział w serii czterech kolejnych wygranych na przełomie października i listopada (4 gole i asysta). A przecież Anglików spotkamy teraz i w Ligue 1 (Sheyi Ojo rozegrał 13 meczów dla Reims), LaLiga (Patrick Roberts ma na koncie 15 spotkań dla Girony) czy Serie A (12 występów Ronaldo Vieiry dla Sampdorii).

Wysyp utalentowanych, młodych piłkarzy to zaś pokłosie dziesięcioletniego planu, który ostateczne efekty ma przynieść w 2022 w Katarze, gdy Anglicy chcą walczyć o mistrzostwo świata już jako faworyci, wyposażeni w dziesiątki doskonałych piłkarzy, wśród których będzie mógł przebierać selekcjoner, ktokolwiek nim za trzy lata będzie. Planu, którego symbolem stał się niesamowity kompleks treningowy reprezentacji St. George’s Park, wyposażony między innymi w “mini-Wembley”, dwanaście innych boisk treningowych oraz centrum sportu i nauki. Planu wzorowanego na tym z francuskiej Clairefontaine, na doświadczeniach z Holandii, Niemiec, Hiszpanii, ale i czerpiącego pełnymi garściami z innych sportów – kolarstwa, hokeja czy futbolu amerykańskiego. Planu, który – jak widać – przynosi nie tylko zakładane rezultaty (sukcesy kadr młodzieżowych), ale i takie ponad stan (półfinał mundialu dorosłej kadry).

Liverpool zachowa czyste konto w starciu z FC Porto? Kurs 1,83 w ETOTO.pl

Anglicy robią więc ostatnimi czasy bardzo wiele, by kapryśny futbol znów zaciągnąć do domu. Może i w ostatnich latach (klubowo) czy wręcz dekadach (reprezentacyjnie) nie byli wymarzoną opcją, ale zdaje się, że wreszcie zadbali o siebie. Że pozbyli się monobrwi, zainwestowali w porządną wodę kolońską, zapisali się do barbera. Słowem: zrobili wiele, by dać sobie szansę na sukces. By piłka na wyspach kojarzyła się z  tym osławionym feel good factor. Z polotem, uśmiechem, a nie z wychodzącym z przyczepy Waynem Rooneyem.

Zrzut ekranu 2019-04-9 o 11.35.36

SZYMON PODSTUFKA

fot. główne: twitter.com/jesselingard

***

Oprócz czytania o angielskiej piłce, lubicie sobie też o niej posłuchać? Poniedziałkowa audycja “Football, Bloody Hell” Wojtka Pieli to zdecydowanie coś dla was. W ostatnim odcinku oprócz dyskusji o Premier League z Michałem Skibą i Rafałem Nahornym pojawił się także wywiad z… legendą Manchesteru United Andym Colem!

Najnowsze

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...