Nie będę dziś zajmował się reprezentacją Brzęczka, bo jak w piosence T.LOVE – jest super. Mamy super selekcjonera, mamy super Zielińskiego, mamy super sześć punktów. Więc o co wam chodzi? Łotwa została tak zmieciona z planszy, że rozważa samorozwiązanie i przyłączenie się na nowo do Rosji. Brawo, orły. Odważę się natomiast poruszyć kwestię młodzieżówek, być może – ale tylko być może – tam tak fantastycznie już nie jest.
Nie chodzi mi o drużyny Magiery i Michniewicza, ponieważ one grają mecze towarzyskie, a towarzyski to może być co najwyżej taniec. I zasadniczo mało mnie obchodzi, ile grają, z kim, jakie osiągają wyniki. Przyjdą turnieje, będziemy rozmawiać.
Natomiast o punkty i awanse walczyły zespoły U19 i U17. Oczywiście dostały solidarnie w łeb. Ci pierwsi w marcowych spotkaniach nie pokusili się nawet o bramkę, ci drudzy coś tam strzelali, ale przeciwnik był złośliwy i strzelał więcej, czyli nie wyszło. Nasuwa mi się na myśl parę rzeczy. Po pierwsze wielokrotnie słyszałem od różnych polskich trenerów, że w reprezentacjach młodzieżowych nie chodzi o wynik. Moim zdaniem, jak świat światem stoi, wychodząc na boisko – czy podwórkowe, czy ładne, trawiaste – chcesz wygrać. Nie wierzę, że jeden z drugim myślą: a, my mamy 18 lat, o wynik będziemy grać za parę lat. Nie, oczywiście, że wszyscy chcą tam wygrywać, tyle tylko, że my nie potrafimy. Po prostu nasza beznadzieja jest przykrywana przez ładne słowa, że mocni to będziemy kiedyś. Niestety to „kiedyś” jest nieuchwytne. Zawsze jest „kiedyś”. Kadra Brzęczka też miała mieć plan i styl po Lidze Narodów. Teraz ten plan i styl został odłożony na czas Euro 2020. Gdy będziemy grać Euro, będziemy myśleć o eliminacjach do mundialu. I tak dalej, i tak dalej.
Do czego zmierzam: wynik liczy się zawsze. Styl też. Dlatego nie kupuję tego, co mówił na przykład kiedyś trener Strejlau o mniejszej wadze wyniku w grupach młodzieżowych. Jak się nie nauczą wygrywać wtedy, to mogą się nie nauczyć wygrywać w ogóle. Szczęście miał Lewandowski, że ominęły go kadry młodzieżowe, bo może do dzisiaj odkładałby zwycięstwa na potem.
A jeśli nie liczą się wyniki, to dlaczego nie wycofamy się z tych wszystkich eliminacji? Rzućmy to w cholerę, grajmy towarzysko i tyle.
Ja po prostu nie czuję, że związek robi wszystko, by o te wygrane grać. Bo jeśli mamy wygrywać, potrzebujemy trenerów zwycięzców. Tymczasem kadrę U19 prowadzi Dariusz Gęsior. Powtarzam: w marcu pod jego wodzą ta drużyna nie strzeliła bramki, mierząc się między innymi z Izraelem. Wcześniej, gdy Gęsior prowadził U20, w siedmiu meczach – o punkty, to ważne – reprezentacja wygrała ledwie raz. Być może więc za karę Gęsior dostał drużynę rocznik niżej. No, ale w takim tempie to zjedzie do kręgielni U7.
Nie rozumiem, dlaczego trenerów młodzieżówek nie rozlicza się za wyniki. Fajnie, że mają papiery, fajnie, że chcą szkolić. Ale może nie potrafią tego robić? Może te słabe wyniki nie są pomimo ich starań, ale przez te starania, źle ukierunkowane?
Kiedyś Dźwigałę wywalili z Podbeskidzia, to go wzięli do U19. Przegrał eliminacje do Euro. No, niesłychane.
Dlatego – poza tym wszystkim – jestem zwolennikiem przepisu o młodzieżowcu. Nie ma też co zwalać wszystkiego na trenera tych młodszych reprezentacji, oni też potrzebują ludzi grających na poważnym poziomie. Nie boję się, że wejdzie do ekstraklasy 17-latek i poziom będzie niższy. Nie, on już niższy nie będzie. A jeśli ma nam to pomóc wygrywać, słowo klucz w futbolu, proszę bardzo. Lepiej my niż Słowacy czy ktokolwiek inny.