Reklama

Górnik bezlitośnie wypunktował człapaków Nawałki

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2019, 23:06 • 3 min czytania 0 komentarzy

Eksperyment piłkarski o tezie badawczej “czy da się wygrać mecz biegając na prostych nogach?” został zweryfikowany negatywnie. Lech Poznań znowu poczłapał i znów został pokarany przez zespół z dolnej ósemki. Tydzień temu Kolejorza wybatożyła Miedź Legnica, teraz zrobił to samo Górnik Zabrze. I zabrzanie wygrali zdecydowanie zasłużenie, bo do Wielkopolski przyjechali z pomysłem na granie i jakością piłkarską w postaci Jimeneza, Gwilii czy Angulo.

Górnik bezlitośnie wypunktował człapaków Nawałki

Nasłuchaliśmy się ostatnio o tym, że treningi u Adama Nawałki w Lechu wyglądają tak, jakby lechici mieli dziesięciopunktową przewagę w lidze i szlifowali taktykę pod następny sezon. Praca nad taktyką, przesuwania w defensywie, truchcik, wszystko w jednostajnym tempie. A skoro trenujesz na człapaka, to grasz na człapaka. Kolejorz zaprezentował się żenująco już w Legnicy, ale w starciu z Górnikiem wzniósł bycie żenującym na jeszcze wyższy poziom.

W absolutnie KAŻDYM elemencie gry zabrzanie dziś dominowali nad Lechem. Lepiej kontrowali, lepiej tworzyli akcje w ataku pozycyjnym, lepiej wykonywali stałe fragmenty gry, lepiej bronili… Gdybyśmy brali pod uwagę takie fragmenty jak dośrodkowywanie w aut (Maciej Gajos), zakładanie sobie samemu siatek (Nikola Vujdinović) czy rozpoczynanie kontr rywali (Darko Jevtić), to tutaj faktycznie dostrzeglibyśmy przewagę Lecha.

Trzeba oddać Górnikowi, że dziś zagrał świetnie. Podanie Jimeneza do Angulo przy akcji na 1:0 – cudna piętka, aż sami zaklaskaliśmy. A przecież Mystakidis równie pięknie obsłużył Hiszpana prostopadłym podaniem sekundę wcześniej. Do tego zgrabnie rozegrany rzut rożny przy trafieniu Sekulicia czy sprytne uderzenie Angulo przy golu na 3:0. W grze gości był polot – takiego Gwilię czy Jimeneza aż przyjemnie się oglądało. Gruzin i Hiszpan wyglądali jak zawodnicy z innej planety, Makuszewski czy Tiba jak zawodnicy z innej dyscypliny. Ot, z na przykład pici-polo na czas.

Żenady na boisku dość mieli też kibice, którzy w końcówce spotkania jechali już ze wszystkimi. Piłkarze mieli “wypierdalać z boiska”, Nawałka był pytany “gdzie ci piłkarze?”, a Rutkowski “gdzie to mistrzostwo?”. Gdy lechici podeszli pod Kocioł po ostatnim gwizdku, to zostali poczęstowani falą bluzgów. W pewnym momencie zapachniało nawet powtórką z 20 maja, bo niektórzy z bardziej krewkich krytyków chwycili za płot i bardzo mocno nim potrząsali.

Reklama

Lech w tej formie powinien coraz mocniej oglądać się za plecy. Strefa spadkowa tuż-tuż, nad linią połowy tabeli lechici mają już tylko trzy punkty przewagi, a terminarz dla Kolejorza nie wygląda jak spokojny biwak nad Wartą. Zresztą w tej formie nawet gdyby Lech grał w następnych meczach z wioską Muminków, dziećmi z Bullerbyn i Młodymi Wilkami, to ten układ gier i tak jawiłby się jako arcytrudny.

Lech za kadencji Ivana Djurdjevicia zdobywał 1,43 punktów na mecz. Za kadencji Nawałki ta średnia wynosi 1,5 punktu na mecz. Można posłużyć się sentencją z reklamy – skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?

[event_results 568798]

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...