Reklama

Na Wembley zaginęła sprawiedliwość

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2019, 16:09 • 4 min czytania 0 komentarzy

Czy sprawiedliwe jest dyktowanie rzutu karnego, gdy faulowany był na spalonym? No nie. A jednak po przewinieniu Shkodrana Mustafiego Harry Kane mógł triumfować. Czy sprawiedliwości stałoby się zadość, gdyby Anglik podchodząc do jedenastki spudłował? Owszem. Ale się nie stało, bo kompletnie zmylił Bernda Leno. Czy wreszcie rachunki zostałyby wyrównane, gdyby z podyktowanego później karnego zwycięstwo dał Arsenalowi Pierre-Emerick Aubameyang? Wiadomo, że tak. A jednak jego uderzenie nie było już tak dobre. Zamiast sprawiedliwego zwycięstwa Kanonierów, w pierwszych wielkich derbach tego weekendu padł więc nieszczególnie sprawiedliwy remis.

Na Wembley zaginęła sprawiedliwość

Arsenal nie dopadł tym samym lokalnego rywala na punkt mimo dziesięciu oczek straty jeszcze tydzień temu. Porażki Tottenhamu z Burnley i Chelsea sprawiły jednak, że taka pogoń stała się możliwa. 

W sumie wciąż jest, bo trzeba to powiedzieć wprost: Koguty nie przypominają ostatnio drużyny choćby z drugiej połowy przeciwko Borussii Dortmund. Z jednej strony potrafiącej grać z polotem w ataku, z drugiej – naprawdę inteligentnej i wyrachowanej. Tego wyrachowania szczególnie zabrakło przy straconej bramce z pierwszej połowy, a także w akcji, po której mecz mógł zostać rozstrzygnięty, a więc tej dającej Arsenalowi rzut karny w 90. minucie.

W pierwszej sytuacji za akcją, którą powinien przynajmniej strzałem zakończyć Harry Kane, podążyła cała drużyna poza Hugo Llorisem. Anglik w optymalnej formie pewnie by uderzał, ale najwidoczniej jeszcze w niej nie jest. Wpływ na to musiała mieć przebyta niedawno kontuzja kostki i bardzo szybki powrót jak na tego typu uraz. Zamiast próby pokonania Leno była więc próba wymuszenia na Nacho Monrealu faulu i strata, która zapoczątkowała kontrę. Zdusić mógł ją jeszcze Davinson Sanchez, ale Kolumbijczyk nie rozgrywał najlepszego meczu i zamiast wybić piłkę czym dalej, sprezentował ją Lacazette’owi. Ten po chwili namysłu posłał Ramsey’a sam na sam z Llorisem, a Walijczyk nie dał się zatrzymać.

Wyrachowany byłby również faul Jana Vertonghena na Henrikhu Mkhitaryanie w końcówce meczu, gdy ten rozpędzał się przy linii bocznej. Belg jednak odpuścił i dał Ormianinowi popędzić w kierunku pola karnego Spurs. Dogranie do Aubameyanga pozwoliło raz jeszcze skorzystać ze złego dnia Sancheza – stoper dał się wyprzedzić i ratował sytuację faulem. Na jego szczęście – Aubameyang nie był z jedenastu metrów tak skuteczny, jak Harry Kane, nie potrafił też zrehabilitować się sekundy później, gdy metr od bramki zablokował go Vertonghen.

Reklama

Z tym, że – jak wspomnieliśmy na wstępie – Kane nie powinien w ogóle piłki ustawić na punkcie karnym. Przy zagraniu z rzutu wolnego z głębi pola był na pozycji spalonej, naiwny faul Mustafiego nie powinien więc mieć dla Kanonierów przykrych konsekwencji. Koniec końców okazało się, że te były doprawdy potężne – kolejny brak wygranej w wyjazdowym meczu ligowym ze Spurs. Bolesny tym bardziej, że niemoc w tym względzie trwa już czwarty sezon.

Utrata czystego konta musiała najbardziej boleć Bernda Leno, który jeszcze przed przerwą dokonał rzeczy wielkiej, by je zachować. Tottenham raz za razem próbował dograń z boku boiska w pole karne, większość z nich kończyło się wybiciami obrońców Kanonierów, jedno – golem Harry’ego Kane’a, ale słusznie nieuznanym z powodu spalonego. Gdy jednak zagrywał stamtąd właśnie Kane, adresując piłkę do Christiana Eriksena, nikomu z rywali nie udało się stanąć na drodze dogrania. Leno stanął oko w oko z Duńczykiem i zatrzymał go lewą nogą, a następnie błyskawicznie przygotował się do interwencji przy dobitce Sissoko. W 9 na 10 przypadków takie sytuacje kończą się golem, tutaj Niemiec zapobiegł nieuniknionemu.

Jak się okazało – nie wystarczyło to do zagrania na zero z tyłu, nie pozwoliło wywieźć z Wembley kompletu punktów. Oczywiście, trzeba poświęcić kilka słów głupocie Torreiry, który wyłapał w końcówce czerwoną kartkę, ostatecznie zamykając okres naporu Kanonierów, Granit Xhaka – który o dziwo skończył spotkanie bez upomnienia – też mocno pracował na wydalenie z boiska, już w pierwszej połowie faulując Harry’ego Kane’a. No i oczywiście spalony nie spalony, nikt też nie kazał Mustafiemu pakować się w plecy Kane’a, ani Aubameyangowi uderzać z karnego lekko i po ziemi.

Ale też trudno stwierdzać, że Arsenal zasłużenie kończy bez trzech punktów. Nie, dziś po prostu okazało się, że Temida powinna w końcu zainwestować w nową wagę, a starą opylić w jakimś lombardzie.

Tottenham Hotspur – Arsenal FC 1:1
Kane 74’ (k.) – Ramsey 16’
W 90’+1’ minucie Aubameyang nie wykorzystał rzutu karnego (broni Lloris).

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
2
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...