Już wczoraj zapachniało skandalem. Raków Częstochowa, murowany faworyt wyścigu po Ekstraklasę, wygrał na swoim terenie z Chrobrym Głogów i powiększył przewagę nad pościgiem. Zapytacie: no i co w tym dziwnego? Ano to, że I liga przyzwyczaiła nas do zupełnie niespodziewanych wyników, do niewytłumaczalnych eksplozji formy i równie niewytłumaczalnych kryzysów. Tymczasem dziś, po dwóch dniach z zapleczem Ekstraklasy, obawiamy się, że nawet do I ligi wdarł się tak niepożądany element jak przewidywalność.
Raków Częstochowa typowany do gry o Ekstraklasę wygrywa swój mecz, Stal Mielec typowana do gry o Ekstraklasę również, ŁKS Łódź, trzeci z kandydatów także zdobywa trzy punkty. Pogubiła się tylko Sandecja, ale ona jest usprawiedliwiona – rywalem był wzmocniony i poukładany Bruk-Bet Nieciecza.
Co więcej – również przebieg gry oddawał mniej więcej pozycję w tabeli poszczególnych zespołów. Na ŁKS przyjechała ostatnia w tabeli Garbarnia Kraków i dostała trzy sztuki, a to bezsprzecznie najniższy wymiar kary. Albo inaczej: najniższy możliwy wynik, bo tak naprawdę przy odrobinie skuteczności, mogło tu się skończyć nawet 6:3. Łodzianie grali swoje – wysoki pressing, liczne wymiany krótkich podań, co jak zwykle przynosiło sporo emocji pod bramką przeciwnika, ale i podwyższone tętno przy kontratakach. W pierwszych minutach to właśnie kontry były groźniejsze – kilkukrotnie na bramkę Kołby szarżował bardzo szybki Krykun, ale jak to z bardzo szybkimi piłkarzami w Polsce bywa, nie bardzo potrafił wykorzystać stworzone w ten sposób sytuacje.
ŁKS głównie przerzucał piłkę przez pole karne gości – to z lewej na prawą, to z prawej na lewą, ciągle jednak brakowało kogoś, kto przeciąłby zagranie i skierował futbolówkę do siatki. Najbliżej w tym okresie gry był Kalinkowski, który obił poprzeczkę oraz Kujawa, który nie zdążył do piłki toczącej się kilka metrów od linii bramkowej. I wtedy na murawie zameldował się on. Dani Ramirez w swojej najlepszej wersji. Końcówkę ubiegłej rundy, przy minusowych temperaturach, miał średnią, ale dziś znów pokazał, dlaczego w oczach wielu uchodzi za najlepszego piłkarza na zapleczu Ekstraklasy. Pierwszy gol? Mistrzostwo świata. Uderzenie z 10 metrów, które bardziej przypominało podanie. Leciuteńkie, po ziemi, ale tak diabelnie dokładne, że Marcin Cabaj nie miał żadnych szans. Kilka minut później ten sam Ramirez obił słupek po uderzeniu z rzutu wolnego. Doskonałe 10 minut w swoim wykonaniu spuentował drugim golem – znów z podobnym zamysłem, akcja na skrzydle, cofnięcie, mierzony strzał. Hiszpan dosłownie rozmontował Garbarnię.
Po przerwie obie drużyny już zupełnie zapomniały o defensywie, czego efektem choćby trzy wyśmienite okazje Patryka Serafina, ale i kolejne strzały na bramkę Cabaja. Drogę do siatki znalazło tylko uderzenie Kujawy, ale sam Ramirez miał jeszcze dwie sytuacje, w których mógł się pokusić o dopięcie hat-tricka. A przecież wypadałoby jeszcze podliczyć te akcje, które nie zakończyły się strzałem – ełkaesiacy dwukrotnie wymieniali piłkę właściwie w polu bramkowym Cabaja, natomiast rajd Pyciaka między defensorami ŁKS-u skończył się tak, że prawy obrońca z Krakowa wylądował właściwie sam na sam z Kołbą. Zamiast uderzenia wybrał podanie, co w sumie podkreśliło dyspozycję Garbarni. Złe decyzje, brak zimnej krwi pod bramką. Wynik? 3:0 dla ŁKS-u.
3 punkty o tyle ważne, że w Łodzi już coraz mocniej czuć zapach Ekstraklasy. Po siedmiu latach na al. Unii 2 powróciły jupitery, a trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca. I gdzieś z tyłu głowy u kibiców zostawiała jedynie myśl, że…
W Mielcu czują to samo. Stal pojechała dzisiaj na Podbeskidzie, które było przez wielu typowane na czarnego konia wiosny. „Górale” już jesienią uchodzili za drużynę punktującą poniżej potencjału, a przecież zimą wykonali dwa ciekawe transfery, wyciągając Adriana Gomeza z Iryszu Pawłodar (wcześniej hiszpańskie Albacete). By daleko nie szukać – w naszej dzisiejszej sondzie prezes ŁKS-u wskazał, że wśród rywali do drugiego miejsca za Rakowem, najmocniej obawia się właśnie Podbeskidzia.
A Podbeskidzie wcale nie takie straszne. Jasne, trochę to trwało, bo Stal oba gole zdobyła w ostatnich 10 minutach, ale już lektura strzelców pokazuje jasno ambicję drużyny z Mielca. Krystian Getinger, przymierzany do Ekstraklasy niezależnie od tego, czy Stal uzyska awans i Łukasz Janoszka – właśnie z Ekstraklasy ściągnięty. Oczywiście, Zbigniew Smółka, do Gdyni pociągnął za sobą nie tylko Michała Janotę, ale i Maksymiliana Banaszewskiego, do Wisły zaś odszedł Kuświk. Mamy jednak wrażenie, że w Mielcu dobrze się przygotowali na ich zastąpienie i ogółem: kadra wcale nie jest słabsza niż jesienią.
Dzisiejsze wyjazdowe trzy punkty są o tyle ważne, że Sandecja zremisowała z Bruk-Betem. To zaś oznacza, że Stal melduje się na drugim miejscu, a już w piątek zagra na własnym terenie z trzecim ŁKS-em. Istnieje ogromna szansa, by już na tak wczesnym etapie wyrobić sobie sporą przewagę nad bezpośrednią konkurencją.
Tym samym maleją szansę Podbeskidzia, które po porażce ze Stalą traci już 8 punktów do mielczan i łodzian. Dziś tabela jest dość jasna: Raków, długo, długo nic, Stal, ŁKS, Sandecja, długo nic, peleton. To I liga, ale sami widzicie – zrobiła się podejrzanie przewidywalna, przynajmniej na górze.
*
Stomil Olsztyn i jego zwycięstwo nad GKS-em Tychy omówimy w osobnym reportażu. Oglądaliśmy reaktywację Dumy Warmii na żywo pod kątem atmosfery wielkiej odbudowy, jaka od paru dni panuje w Olsztynie. Ujmiemy to tak: 2:0 z tyszanami, gdy jeszcze tydzień temu kadra liczyła bodajże 13 ludzi to niezły wynik.
*
Komplet wyników:
Stomil Olsztyn – GKS Tychy 2:0 (1:0)
Gancarczyk 19′, Sobczak 70′
Puszcza Niepołomice – Chojniczanka 0:2 (0:1)
Piotrowski 40′, Danielewicz 49′
GKS Jastrzębie Zdrój – Odra Opole 3:1 (2:1)
Gojny 18′, Wróbel 35′, Jadach 75′ – Skrzypczak 4′
Sandecja Nowy Sącz – Bruk-Bet Termalica 0:0
ŁKS Łódź – Garbarnia 3:0 (2:0)
Ramirez 37′, 45′, Kujawa 57′
Podbeskidzie – Stal Mielec 0:2 (0:0)
Getinger 84′ Janoszka 88′
Bytovia – Warta Poznań 0:0
Fot.FotoPyK