Reklama

Kanonierzy tracą diamentowe oko. Arsenal zapłacze za Mislintatem?

redakcja

Autor:redakcja

16 stycznia 2019, 17:22 • 6 min czytania 0 komentarzy

Lucas Torreira, Bernd Leno, Sokratis Papasthatopoulos, Matteo Guendouzi, Pierre-Emerick Aubameyang, Henrikh Mkhitaryan, Konstantinos Mavropanos. Chyba zgodzicie się, że większość transferów Arsenalu w 2018 roku było strzałami blisko środka tarczy. Trudno o którymkolwiek powiedzieć, że został przepłacony, że cena nie odzwierciedlała jakości. Za to zdecydowanie łatwiej przychodzi stwierdzenie, że kilka z nich to były wyhaczone w wielkim stylu promocje. W ogromnej mierze za wszystkimi tymi posunięciami stał Sven Mislintat. Transferowy cudotwórca znany z Borussii Dortmund, który piętnaście miesięcy temu został zwerbowany przez Kanonierów. Deklarował wtedy, że widzi siebie w klubie przez kolejnych 10, może nawet 12 lat.

Kanonierzy tracą diamentowe oko. Arsenal zapłacze za Mislintatem?

Dziś już właściwie wiadomo, że nie przepracuje w Londynie choćby jednego pełnego sezonu.

***

– Nie wiem, co to znaczy. „Dyrektor sportowy”? Czy to ktoś, kto stoi na drodze i wskazuje zawodnikom, czy mają iść w lewo, czy może w prawo? Nigdy nie rozumiałem, co to znaczy. Tak długo, jak jestem menedżerem Arsenalu, to ja będę decydować o kwestiach technicznych.

Arsene Wenger do samego końca swojej przygody z Arsenalem chciał mieć w klubie władzę absolutną. Torpedował pomysł, by klub zatrudnił dyrektora sportowego, to on pragnął mieć w rękach pełną decyzyjność odnośnie transferów klubu z The Emirates.

Reklama

Ivan Gazidis, dyrektor wykonawczy Arsenalu, chciał jednak czegoś zupełnie innego. Jako że Wenger za nic nie zgodziłby się na dyrektora sportowego i taki pomysł krytykował publicznie podczas konferencji prasowych, wymyślił fortel. Namówił na pracę w klubie dwóch potężnych zakulisowych graczy – Svena Mislintata i Raula Sanllehiego. Pierwszy był „diamentowym okiem” Borussii Dortmund. Człowiekiem odpowiedzialnym w ogromnej mierze za transfery Roberta Lewandowskiego, Shinjiego Kagawy, Ousmane Dembele czy Pierre’a-Emericka Aubameyanga. Zdolnym do wychwytywania świetnych piłkarzy w mniej oczywistych miejscach, operującym w Dortmundzie przy dość ograniczonym budżecie. Drugi – dyrektorem sportowym Barcelony, który przeprowadził między innymi transfer Neymara z Santosu do klubu ze stolicy Katalonii.

Jak Gazidis sprawił, że Wenger przełknął ich zatrudnienie? A no tak, że formalnie Mislintat został szefem działu rekrutacji, a Sanllehi – szefem relacji piłkarskich. Ich wspólna rola do złudzenia miała jednak przypominać tę, jaką pełni w klubie piłkarskim dyrektor sportowy.

Efekty pracy Mislintata było widać bardzo szybko. Przyszedł w listopadzie, w styczniu już w dużym stopniu odpowiadał za transfery przychodzące do klubu. Jeszcze przed rozpoczęciem pracy w Arsenalu miał powiedzieć prezesowi PAS Giannina, że zawodnik jego klubu, Konstantinos Mavropanos, będzie pierwszym ruchem, jaki „klepnie” będąc już pracownikiem Kanonierów. Tak też się stało. Był bardzo zaangażowany w transfer Pierre’a-Emericka Aubameyanga z Borussi Dortmund, media na wyspach donosiły również, że to on stoi za próbami ściągnięcia na The Emirates Henrikha Mkhitaryana w miejsce Alexisa Sancheza.

3 na 3 zimowe transfery to były transakcje, w których Mislintat maczał palce. I chyba dziś nikt nie ma mu tego za złe. Aubameyang wraz z Salahem i Kanem jest liderem klasyfikacji strzelców Premier League, Mavropanos ma już za sobą debiut w Premier League, Mkhitaryan może i wciąż nie gra jak Mkhitaryan z Borussii Dortmund, niemniej jednak uczestniczył w 2018 roku przy szesnastu bramkach Kanonierów.

Prawdziwym majstersztykiem w jego wykonaniu było jednak okienko letnie. Zawczasu zaklepał dla Arsenalu Lucasa Torreirę, umowę z Sampdorią domykając jeszcze przed mistrzostwami świata. Wiedział, że po mundialu cena Urugwajczyka może tylko wzrosnąć. Torreira z miejsca stał się ulubieńcem kibiców, którzy przerobili dla niego przyśpiewkę zarezerwowaną wcześniej dla Patricka Vieiry, jednego z najwybitniejszych piłkarzy w historii Arsenalu. Matteo Guendouzi na początku sezonu wybiegał co mecz w podstawie i już teraz jest wart kilka razy więcej niż kwota zapłacona latem Lorient (7,2 mln funtów). Bernd Leno szybko wygryzł z bramki Petra Cecha, imponując tym, czego Czechowi brakowało – grą nogami. Niemiec ma oczywiście na koncie kilka wpadek, jak ta kosztująca Arsenal porażkę z Southampton, ale i kilka spektakularnych interwencji przedłużających niepokonaną serię Kanonierów. No i Sokratis Papasthatopoulos wyjęty za frytki, bo tak trzeba oceniać mniej niż 15 milonów funtów. Jak na budżet, w ramach którego musiał się poruszać Mislintat, trudno nie oceniać go bardzo wysoko.

Reklama

A same decyzje transferowe to nie wszystko.

„Jeśli chodzi o charakter, o pomysły, Mislintat ma w sobie coś z Jürgena Kloppa i jego rockandrollowego usposobienia. Podobnie jak Klopp, wierzy w duszę futbolu w dzisiejszym świecie napędzanym przez pieniądze. Ma też wiele do zaoferowania na poziomie strategicznych zmian, które miały odświeżyć sposób działania klubu na poziomie kierowniczym. Wniósł nowoczesny sposób myślenia i wielką pasję do swojej dziedziny” – pisze dziś o Mislintacie na łamach „Guardiana” Amy Lawrence.

Dlaczego więc Bayern Monachium, który miał na Mislintata chrapkę już od ładnych paru lat, teraz może zacierać ręce? Dlaczego Mislintat szykuje się do odejścia?

Najprościej rzecz ujmując: Mislintat liczył na awans. Na posadę dyrektora technicznego. Może nawet miał ją obiecaną, gdy w klubie był jeszcze Ivan Gazidis. Wszystko zmierzało w tym kierunku, póki Gazidis nie odszedł do Milanu. Zmieniła się struktura, najważniejszymi osobami zajmującymi się obsadzeniem stanowiska dyrektora technicznego stały się: dyrektor piłkarski Raul Sanllehi i dyrektor zarządzający Vinai Venkatesham. Dla nich idealnym kandydatem nie jest Niemiec, a zatrudniony obecnie w roli koordynatora brazylijskiej drużyny narodowej Edu.

Nie jest też tajemnicą, że Mislintat i Sanllehi nie dogadywali się ostatnio za dobrze. Mislintat był zawsze zakochany w cyferkach, statystykach, na ich bazie czynił cuda w Dortmundzie. Sanllehi zaś wolał, by transfery były przeprowadzane dzięki jego szerokim znajomościom, a nie na podstawie cyferek.

Ostatnią kością niezgody stał się niechciany w Barcelonie Denis Suarez. Zdaniem źródeł, na które powołują się dziennikarze „Independenta”, Suarez to pomysł Sanllehiego i Unaia Emery’ego. Naciskającego na ruch ponieważ zna Suareza ze wspólnej pracy w Sevilli. Rzecz w tym, że nowa, postwengerowska struktura zarządzania nie przewidywała tak dużego zaangażowania menedżera w identyfikowaniu celów transferowych.

W dodatku Suarez to pomysł, z którym Mislintat nie miał nic wspólnego. A skoro tak, to Niemiec mógł to odebrać jako dalsze podkopywanie jego pozycji w Arsenalu. Nie po to zgadzał się na dołączenie do Kanonierów, by zostać przykutym do posady szefa skautów, bez możliwości awansu na bardziej odpowiedzialną pozycję. Pozycję, którą teraz ma zająć gość z zewnątrz. Były piłkarz Arsenalu, owszem, ale skoro pod nosem jest idealny kandydat, to czy na pewno jest to najrozsądniejsza z decyzji?

Arsenal może tym samym stracić wiele. Działający mechanizm, który zaczynał odpalać (patrz: seria 22 meczów bez porażki, w czym spora zasługa nabytków z krótkiej ery Mislintata) rozpada się kilkanaście miesięcy po jego złożeniu do kupy. Teoretycznie w klubie wiedzą, co i jak. Teoretycznie nadal pozostaje w nim połowa tandemu Mislintat-Sanllehi, za moment do pionu sportowego ma też dołączyć Edu. Praktycznie – nie wiadomo, jak to będzie, bowiem trudno nie dostrzec ręki Mislintata w większości posunięć na rynku transferowym, włącznie z zatrudnieniem Unaia Emery’ego, którego przecież Mislintat aprobował wraz z Ivanem Gazidisem (dziś już w Milanie) oraz wspomnianym Sanllehim. Tym bardziej, że Kanonierów czeka latem kolejne ważne okno transferowe. Z klubu na pewno odejdzie Aaron Ramsey, możliwe że również Danny Welbeck, nie jest do końca znana także przyszłość zarabiającego krocie Mesuta Özila. „Arsenal wykonał transferowe uderzenie dekady i zdążył już je spieprzyć” – mówi dziś na łamach „Independenta” agent operujący blisko klubu z północnego Londynu.

Co z Mislintatem? On poradzi sobie na pewno. Dwukrotnie, w dwóch różnych miejscach, w dwóch różnych krajach udowadniał swoją ogromną wartość, dlatego wątpliwe, by dłużej przebywał na bezrobociu. A niewykluczone, że komukolwiek uda się Mislintata namówić na pracę u siebie, ten dokona jednego z najważniejszych transferów roku. Nawet jeśli pozyskany nigdy nie strzeli bramki ani nie zanotuje choćby jednej asysty.

SZYMON PODSTUFKA

fot. główne Arsenal.com
pozostałe: Wikipedia

Najnowsze

Moto

Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Błażej Gołębiewski
1
Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Anglia

Anglia

W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Arek Dobruchowski
17
W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Komentarze

0 komentarzy

Loading...