Co tu dużo mówić – ostatnimi czasy w Zagłębiu Lubin z kranów nie leje się Johnny Walker, a kibice żądni wizyty w muzeum lotnictwa muszą oglądać futbol raczej niskich lotów. Dlatego Zagłębie poszukiwało i podobno znalazło już nowego trenera, który jednak pracę ma zacząć od zimy. W najbliższych dwóch spotkaniach grunt pod interesy rundę wiosenną przygotuje mu więc jeszcze Ben van Dael.
– Zagłębie Lubin jest już na tym etapie, że ma szkoleniowca, ale oficjalnie będziemy go mogli ogłosić za jakiś czas. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Myślę, że przed ostatnim meczem ligowym, przed 20 grudnia ogłosimy, kto to będzie – mówił w ostatnim odcinku Weszłopolskich dyrektor sportowy lubinian Michał Żewłakow (całość do odsłuchania TUTAJ, rozmowa z “Żewłakiem” od 25:00).
Od razu skomentował też, dlaczego kolejny trener Miedziowych nie zacznie pracy od zaraz: – Nikogo nie można do niczego zmuszać. Każdy człowiek, który poważnie traktuje swój zawód, chciałby zacząć w zasadzie od samego początku. Więc jak skończy się pierwsza runda, nowy szkoleniowiec będzie miał trochę czasu, by zapoznać się z tym, co się dzieje w klubie.
Można to już chyba powiedzieć wprost – van Dael na stanowisku pierwszego trenera to był pomysł-niewypał. Nową miotłę po Mariuszu Lewandowskim pozamiatała kolejno: Korona Kielce (1:0), Wisła Kraków (3:2) i Legia Warszawa (1:0), dopiero później przyszły pierwsze punkty – trzy z Zagłębiem Sosonowiec, co nie jest jakąś wielką sztuką i jeden z Piastem Gliwice, co akurat w tym sezonie można pochwalić.
Sytuacja jest – nawet mimo tych zdobytych ostatnio czterech punktów – bardzo słaba. O ile Zagłębie w tym sezonie nie ma wielkiego problemu z kreowaniem sytuacji bramkowych, o tyle z ich wykorzystywaniem jest już bardzo słabo. Biorąc pod uwagę współczynnik expected goals biorący pod uwagę jakość i liczbę sytuacji strzeleckich, lubinianie są w czubie ligi, jedynie za Wisłą Kraków i Lechią. A jednak w strzelonych golach dołują, gorszy jest tylko duet beniaminków, Cracovia i Górnik. Skutecznego napastnika ze świecą szukać, tak naprawdę ani Jakub Mares, ani Patryk Tuszyński od dłuższego czasu nie są gwarantem gola nawet raz na dwa-trzy spotkania, o prawdziwie regularnym strzelaniu nie wspominając.
Słabo jest też w defensywie, bo tenże współczynnik xG wskazuje, że gorzej bronią tylko: Zagłębie Sosnowiec, które w tym aspekcie odjechało całej lidze na kilka długości, Wisła Kraków i Górnik Zabrze.
W wariancie optymalnym – choć rozsądniej go chyba nazwać hurraoptymistycznym – Zagłębie zimę wita z 27 punktami na koncie po dwóch wygranych w dwóch ostatnich kolejkach. Tylko czy jest to jakkolwiek realne, gdy najpierw gra się wyjazd z Jagiellonią, a rundę kończy się u siebie z Cracovią? Jaga nieprzypadkowo jest zespołem z czuba tabeli, ekipa Michała Probierza ostatnio jest chyba najbardziej frustrującym dla rywali przeciwnikiem. Gra bardzo pewnie w obronie (5 czystych kont na 7 ostatnich meczów), ostatnio punktując rywali z przodu po nielicznych wykreowanych sytuacjach.
Wcale nie kompletnie od czapy wydaje się więc być scenariusz kompletnie odwrotny. Wejście nowego szkoleniowca w momencie, kiedy lubinianie mają na koncie wciąż uciułane do dziś 21 punktów i groszową – jeśli w ogóle – przewagę nad strefą spadkową.