Reklama

Alpejski Klopp szansą dla Bednarka?

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2018, 13:09 • 6 min czytania 0 komentarzy

Podglądacz. Pianista. Alpejski Klopp. Nie wszyscy mieliby jaja, by odmówić Bayernowi Monachium. Nie wszyscy zamiast cieszyć się z porównań do postaci tak wybitnych jak Jurgen Klopp, przyjmowaliby te raczej z irytacją. Nie wszyscy mając znajomości w całej lidze podglądaliby zajęcia obu Borussii „na tajniaka”, przez lornetkę, kursując rowerem między jednym a drugim obozem przygotowawczym. Ale Ralphowi Hasenhüttlowi rodzice musieli do znudzenia tłuc: „ty nie jesteś wszyscy”.

Alpejski Klopp szansą dla Bednarka?

Austriackim Kloppem nazywany jest nie bez kozery. Filozofia futbolu, jaką wyznaje Hasenhüttl jest bardzo podobna do tej wcielanej w życie przez menedżera Liverpoolu. Obaj dążą do tego, by ich zespoły grały wedle zasady „najlepszą obroną jest atak”. Wszystkie dotychczasowe drużyny Hasenhüttla starały się wygrywać w identyczny sposób – zakładały bardzo wysoki pressing na rywalu, próbowały jak najszybciej odbierać piłkę i jeszcze błyskawiczniej finalizować ataki. Idealna akcja powinna trwać nie więcej niż 10 sekund – przechwyt możliwie jak najbliżej bramki, dwa-trzy podania i wykończenie. 

Tym właśnie sposobem Austriak zrobił w Bundeslidze furorę. Najpierw z malutkim Ingolstadt, potem z Lipskiem. „Byki” od wielu lat mają mocarstwowe plany, ale nikt nie spodziewał się, że tak szybko zachwycą kibiców Bundesligi. Zapierająca dech w piersiach gra tego zespołu pozwoliła już w pierwszym sezonie występów w najwyższej klasie rozgrywkowej zdobyć wicemistrzostwo Niemiec i wypromować kilka nazwisk – choćby Timo Wernera, Naby’ego Keitę (dziś grającego dla „prawdziwego” Kloppa w Liverpoolu) czy Emila Forsberga. Rok później było nieco gorzej, w dużej mierze przez konieczność dzielenia ligowej rywalizacji z występami w Champions League. Ralf Rangnick nie spieszył się więc z ofertą prolongaty umowy dla Hasenhüttla, więc ten uniósł się honorem i… sam zrezygnował z dalszego prowadzenia zespołu. 

W ostatnich miesiącach mówiło się, że przed zatrudnieniem Niko Kovaca, kandydaturę Austriaka rozważał Bayern Monachium, ale sam zainteresowany miał stwierdzić, że nie czuje się gotowy na takie wyzwanie. Jego nazwisko przewijało się również w kontekście zastąpienia Heiko Herrlicha w Leverkusen, zwłaszcza że kadra Bayeru wydaje się być wręcz skrojona pod styl gry preferowany przez 51-latka. Jednak i tym razem szkoleniowiec szybko zdementował te spekulacje.

Reklama

Wybrał Southampton. Nową ligę, co już samo w sobie jest potężnym wyzwaniem, ale mało tego – przejął Świętych w okresie przedświątecznym, gdy za moment nagromadzenie meczów sprawi, że nie będzie wiedział, jak się nazywa. Klub słynący ze świetnego szkolenia młodych zawodników, których dopływ do pierwszego zespołu został jednak w ostatnim czasie zahamowany. Na horyzoncie nie widać nowego Lallany, Shawa czy Chambersa. Ani na temat Matta Targetta, ani Jamesa Ward-Prowse’a nie można powiedzieć, żeby dziś, w wieku odpowiednio 23 i 24 lat byli dużo lepszymi piłkarzami niż cztery-pięć lat temu, gdy debiutowali w zespole Świętych. A i jeśli chodzi o zawodników spoza akademii Świętych, który na St. Mary’s pojawili się później, trudno wskazać kogoś, kto miałby zostać wytransferowany za naprawdę dużą sumę, jak swego czasu choćby Sadio Mane.

Najlepszy dowód na to, że akurat Hasenhüttl z talentami pracować potrafi, dały jego dwa lata w Lipsku. Austriak lubi piłkarzy plastycznych, wciąż nieukształtowanych bo w muzyce i piłce wyznaje podobną zasadę – łatwiej wypracować coś od nowa niż zmienić złe nawyki. „Jeśli nauczę się grać pewien utwór i moje palce zapamiętają sposób, w jaki mają uderzać w klawisze i okaże się, że w którymś momencie robię to źle, będzie mi bardzo trudno ten błąd skorygować”.

„Gdy Hasenhüttl został pierwszym trenerem, zaczął robić porządki. Zostałem kozłem ofiarnym” – wywiad z Mirosławem Spiżakiem

Wspomniani Werner, Keita czy Forsberg stali się więc niemal z miejsca gwiazdami Bundesligi, a przecież Marcel Sabitzer strzelał w obu jego sezonach po osiem ligowych goli dla RB, Jean-Kevin Augustin po latach frustracji, gdy nie mógł przebić się w PSG zaliczył rok z 12 bramkami i 6 asystami dla ekipy z Lipska. 20-letni dziś Dayot Upamecano mimo młodego wieku dostał szansę i wykorzystał ją tak, że dziś mówi się o nim jako o jednym z najlepszych obrońców młodego pokolenia w Europie, podobnie zresztą jak o rok młodszym Ibrahimie Konate.

I to właśnie za ich przykładem powinien pójść Jan Bednarek, dla którego zmiana szkoleniowca to nowe otwarcie. Tym bardziej, że Austriak na wejściu stwierdził, że jego celem jest rozwijanie zawodników, co jest tym realniejsze, że odbywać się ma w sprzyjającym temu środowisku.

Hasenhüttl zgodnie z przewidywaniami postawił więc w swoim pierwszym meczu z Cardiff na znanego sobie z Lipska Yannika Vestergaarda na stoperze. Ale u jego boku wystawił nie znacznie bardziej doświadczonych Wesleya Hoedta czy Mayę Yoshidę, a właśnie reprezentanta Polski.

Reklama

To w gruncie rzeczy jest przełamanie pewnej tendencji, bo tylko raz w swoim debiucie zaufał na stoperze zawodnikowi równie młodemu lub młodszemu niż Bednarek. Jedenaście lat temu, kiedy obejmował swoje pierwsze samodzielne stanowisko w Unterhaching, obok 35-letniego Ralfa Buchera zagrał 21-letni Florian Hörnig. Kariery u tego trenera jednak nie zrobił, w kolejnym sezonie stał się już rezerwowym. Zwykle jednak były to pary bardziej doświadczone – Sulu z Bargiem (25- i 26-latek) w VfR Aalen, Gunesch z Matipem (30- i 28-latek) w Ingolstadt czy wreszcie Compper z Orbanem (31- i 24-latek) w Lipsku.

Czy Bednarek swoją szansę wykorzystał? Na pewno nie nawalił tak spektakularnie, jak Vestergaard przy bramce Patersona.

Nie brakowało jednak wiele, by o jego błędzie mówiło się niemal równie wiele. Niezdecydowanie, nieszczególnie pewne przyjęcie piłki w połączeniu z ostrym pressingiem Patersona i mogło się skończyć golem na 1:0 dla Cardiff jeszcze w pierwszej połowie spotkania, na długo przed katastrofalną wtopą Vestergaarda.

Zrzut ekranu 2018-12-12 o 11.01.07

Zrzut ekranu 2018-12-12 o 11.01.14

Gdyby tylko Murphy był pod bramką skuteczniejszy (albo gdyby odegrał jeszcze do Patersona), pewnie błąd polskiego stopera byłby równie szeroko omawiany, co ten Duńczyka. Golem nie skończyły się też pomniejsze potknięcia Bednarka, bo strzał Mendeza-Lainga po minięciu Polaka na szesnastym metrze od bramki obronił McCarthy, a uderzenie Hoiletta po przegranej główce Janka z Patersonem został zablokowany przez Vestergarda.

Serwis saintsmarching.com wskazuje, że Polak był najlepszym obrońcą Świętych w tym spotkaniu (nota 6,5 na 10), Daily Echo jest nieco bardziej powściągliwe. „Kilka niechlujnych błędów, co zrozumiałe po długim czasie poza grą”. Najważniejsze jest jednak, jak Bednarka oceni Hasenhüttl. Czy przymknie oko na niedociągnięcia i zaufa mu w kolejnym spotkaniu. Czy Polak da mu powody, by wierzyć, że w 2019 roku będzie w stanie pomóc mu utrzymać posadę w Southampton i zbudować coś na kształt swojego dziedzictwa. Zrobić kolejny krok w trenerskiej karierze, przybliżyć się do chwili, w której nie odmówi już Bayernowi odpowiadając „nie jestem gotów, aby podjąć się pracy w takim klubie, warto najpierw coś wygrać”. Jak swego czasu Mauricio Pochettino, dla którego Southampton było trampoliną do Tottenhamu i – później – do zainteresowania PSG czy Realu Madryt.

Austriak na jednej z pierwszych konferencji prasowych powiedział, że ma bardzo szeroką kadrę i że niewykluczone są zimowe pożegnania, także po to, by umożliwić przyjście garstki nowych graczy, dużo bardziej pasujących do koncepcji Austriaka. Trudno bowiem grać coś na kształt gegenpressingu ze składem budowanym między innymi przez mającego kompletnie inne priorytety w grze Mauricio Pellegrino czy Claude’a Puela – obu krytykowanych za zbyt negatywny styl gry. Hasenhüttl zdecydowanie woli engelowy „futbol na tak”.

Po meczu z Cardiff Hasenhüttl stwierdził, że przegrana 0:1 dostarczyła mu kilku ważnych lekcji. Oby jedną z nich nie była ta, że jeśli chcesz lepiej bronić, musisz stawiać na tych, którzy w hierarchii poprzednich trenerów byli ponad Janem Bednarkiem. Tym bardziej, że kto jak kto, ale Hasenhüttl wie doskonale, jak z młodych piłkarzy z potencjałem wyciskać maksa i sprawiać, że biją się o nich najwięksi europejscy gracze. Na czele przecież z obecnym liderem Premier League.

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
0
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Anglia

Niemcy

Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?

0
Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
2
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...