Wczoraj Arkadiusz Milik zaliczył całkiem przyjemny wieczór. Po pierwsze, sieknął dwa gole w meczu z Frosinone, które były zarazem 6. i 7. trafieniem Polaka w tym sezonie ligowym. W klasyfikacji strzelców Serie A snajpera Napoli wyprzedza już tylko pięciu rywali – Ronaldo, Immobile i Piątek mają po 10 goli, natomiast Quagliarella i Icardi po 8 (stan na dziś 14:00). Tym samym Milik pobił też swój dotychczasowy rekord pięciu goli w lidze włoskiej, a przy tym zrobił to będąc daleko od gry od dechy do dechy. Dzięki temu jednak przynajmniej w jednym względzie jest najlepszy w całej Serie A.
Totolotek oferuje kod promocyjny za rejestrację dla nowych graczy!
A konkretnie – spośród napastników, którzy zdobyli więcej niż jednego gola, legitymuje się najlepszą skutecznością, czyli potrzebował najmniej czasu do strzelenia gola – średnio zajmowało mu to 104 minuty. Co więcej, w takim ujęciu na czele mamy nawet dwóch Polaków:
A kolejne miejsca zajmują Immobile (gol co 132′), Ronaldo (134′) oraz Mandżukić (137′). To oczywiście fajnie, że istnieje zestawienie, w którym Milik nie ma sobie równych, ale też trochę tych warunków i założeń trzeba było przyjąć. Najważniejsza klasyfikacja to oczywiście ta strzelecka, której nasz snajper nie zwojował z jednego prostego powodu – wciąż nie wywalczył sobie miejsca w pierwszej jedenastce Napoli. Na 15 kolejek Serie A Polak zaczynał od początku tylko 8 razy, od dechy do dechy zaliczył 4 spotkania, a łącznie rozegrał tylko 54 procent dostępnego czasu gry w lidze. W ofensywie Napoli pierwszym wyborem wciąż jest duet Insigne-Mertens, z prawej strony wspomagany przez Callejona. Natomiast Milik wciąż musi się zadowolić walką wraz z Piotrem Zielińskim o 12.-13. miejsce w zespole.
Z jednej strony polskiemu snajperowi trzeba oddać, że potrafi być skuteczny w meczach, w których dostaje szanse. Z drugiej, wciąż niepokoi fakt, że na dłużej nie potrafi zagościć w wyjściowej jedenastce Napoli. Być może kluczowy moment ma miejsce właśnie teraz – w poprzedniej kolejce Milik wszedł na ostatnie 8 minut meczu z Atalantą i strzelił gola na wagę zwycięstwa, a wczoraj zagrał od dechy do dechy i skończył z dubletem. A to już bardzo donośny sygnał wysłany w stronę Carlo Ancelottiego, by rozważył Polaka w większym wymiarze czasowym w kluczowym dla losów awansu do fazy pucharowej Champions League wtorkowym meczu w Liverpoolu.
Zwyżka formy Milika to fakt, tak jak i jego bardzo przyzwoite statystyki. Jak mylne potrafią być jednak liczby, pokazuje przykład Dawida Kownackiego, który (nie) grając drugi sezon z rzędu w Sampdorii legitymuje się trafieniem średnio raz na 125 minut, co wygląda bardzo przyzwoicie. Ale całościowo jego podbój Włoch należałoby nazwać jedną wielką porażką. Podobnie jak dwa pierwsze sezony Milika w Napoli, chociaż tu powody były zupełnie inne – Arkowi przeszkodziły dwie koszmarne kontuzje. Inna sprawa, że i jego sumaryczny bilans także wygląda bardzo przyjemnie – strzelił 17 goli rozgrywając ledwie 1717 minut, co daje trafienie średnio raz na 101 minut.
Wszyscy mamy jednak nadzieję, że obecny sezon okaże się dla Milika przełomowy i to na wielu płaszczyznach. Szczęśliwie Polak nie narzeka już na problemy ze zdrowiem, pobił też osobiste rekordy w Serie A (o to akurat trudno nie było), a także wreszcie dał sygnał, że być może wraca stary, dobry Arek jeszcze z czasów gry w Ajaksie. I tak, jak nie zamierzamy przesadzać z entuzjazmem czy optymizmem, tak wtorkowy mecz Liverpool-Napoli z pewnością obejrzymy ze szczególną uwagą.
LIVERPOOL-NAPOLI 1,60-4,35-4,95 W TOTOLOTEK.PL
fot. NewsPix.pl