Nie spodziewaliśmy się, że Fiorentina zacznie mecz z Juventusem aż tak mocno. Piłkarze Stefano Pioliego od początku spotkania narzucili wysokie tempo gry, z którym mistrz Włoch wyraźnie sobie nie radził. Zanim jednak zaczęliśmy się zastanawiać, jak długo gospodarze tak wytrzymają, Cristiano Ronaldo i spółka skarcili rywala, a tym samym przejęli inicjatywę, której nie oddali już do ostatniego gwizdka arbitra.
Początek spotkania miło nas zaskoczył, bo szczerze mówiąc przypuszczaliśmy, że gra będzie toczyła się pod dyktando “Starej Damy”. Tymczasem gospodarze nie dość, że nie dali się zdominować, to ruszyli na mistrza Włoch agresywnym pressingiem. Piłkarze drugiej linii Juventusu nie mieli nawet chwili, by zastanowić się nad rozegraniem. Taka gra nie bardzo przełożyła się jednak na groźne sytuacje, bo poza strzałem Marco Benassiego nikt w fioletowej koszulce nie zagroził Wojciechowi Szczęsnemu. Inna sprawa, że Polaka w tarapaty wpędził Giorgio Chiellini, który dał się uprzedzić Gersonowi. Brazylijczyk ostatecznie nie trafił jednak w światło bramki, co bez wątpienia uchroniło naszego rodaka, bo inaczej miałby potężne problemy.
Gdy wydawało się, że Fiorentina prędzej czy później zacznie tworzyć groźne sytuacje, kapitalny popis gry dał Bentancur. Urugwajczyk zagrał na ściankę z Dybalą, a następnie oddał precyzyjny strzał w prawy róg bramki.
https://twitter.com/JuveGrit/status/1068926335735730178
Rzecz jasna asystę w tej sytuacji zgarnął Argentyńczyk, ale warto podkreślić również zasługi Cristiano Ronaldo, który ściągnął na siebie uwagę kilku defensorów Fiorentiny. Od tego momentu piłkarze Pioliego popadli w marazm na długi czas, a Bianconeri szukali drugiego gola. Strzałów z dystansu próbowali Ronaldo, Cancelo i Dybala, ale albo brakowało im precyzji, albo dobrze interweniował Lafont.
Wojciech Szczęsny zaliczył w tym sezonie kilka spotkań, w trakcie których mógł myśleć o tym, co Marina ubierze na kolację, lecz tym razem tak nie było. Przede wszystkim Polak cały czas musiał być skupiony, ponieważ strzałami z dystansu nękał go Federico Chiesa. Owszem, nie były to strzały niesamowicie dobre, ale miały prawo zaskoczyć. Zresztą tak samo, jak sytuacyjne uderzenie Veretouta, z którym Wojtek także sobie poradził. Najlepsze okazje do pokonania Polaka miał jednak Giovanni Simeone. Argentyńczyk za pierwszym razem stanął oko w oko z Wojtkiem, ale nawet go nie sprawdził, ponieważ nie trafił w futbolówkę. Innym razem zabrakło mu zdecydowania, gdy kolega z drużyny obsłużył go płaskim zagraniem.
A jak takich okazji nie wykorzystuje się w starciu z Juventusem, trzeba liczyć się z konsekwencjami… Najpierw Lafont nie poradził sobie ze strzałem Chielliniego.
What cant Giorgio Chiellini do?? Not the prettiest of goals but Juventus take full control of this match!! #tlnSoccer #SerieA #FiorentinaJuve pic.twitter.com/0FhdI7gXBV
— TLN TV (@TLNTV) December 1, 2018
Wówczas było już po meczu, ale piłkarze “Starej Damy” nie odpuszczali, co ostatecznie przyniosło efekt w postaci rzutu karnego, ponieważ Edimilson Fernandes zablokował ręką dośrodkowanie Mario Mandzukicia. Do jedenastki poszedł Cristiano Ronaldo, który oddał precyzyjny strzał, a tym samym zrównał się pod względem liczby strzelonych bramek w Serie A z Krzysztofem Piątkiem.
Cóż, mamy dopiero początek grudnia, ale chyba już teraz można z dużym spokojem ogłosić, iż Juventus znowu zgarnie tytuł mistrzowski. Fakty są takie, że w Serie A nie ma obecnie drużyny, która nawet przy dużym napływie szczęścia mogłaby zagrozić piłkarzom Massimiliano Allegriego.
Fiorentina – Juventus 0:3 (0:1)
0:1 Bentancur 31′
0:2 Chiellini 69′
0:3 Cristiano Ronaldo (rzut karny) 79′
Fot. Newspix