Znacie to nazwisko. Nie trzeba interesować się Formułą 1, by na hasło „Schumacher” reagować wręcz instynktownie. Tak działa magia największych sportowców. Możliwe, że za kilkanaście lat, reakcja wciąż będzie taka sama, choć nie z powodu Michaela. Kolejny krok na drodze do Formuły 1 postawił bowiem Mick, dziewiętnastoletni syn wielkiego mistrza.
Kiedy pisaliśmy o nim w lutym 2017 roku, debiut w Formule 3 miał dopiero przed sobą. Na scenie, która wydawała się zbyt mała, by pomieścić jego nazwisko. Był wtedy jednak nieopierzonym siedemnastolatkiem, który musiał wiele się nauczyć. Choć od początku stawiał sprawę jasno: chciał podbić tę serię wyścigów. Zresztą nie tylko ją, otwarcie mówił, że marzy o mistrzostwie świata i pójściu w ślady ojca. Na sukcesy w Formule 1 będzie musiał poczekać. Z tej z trójką w nazwie już wyrósł.
W Formule 3 spędził dwa sezony. Pierwszy z nich pokazał, jak cenna była to dla niego lekcja. Gdyby ktokolwiek stwierdził, że „przecież to syn siedmiokrotnego mistrza, dajcie go co najmniej serię wyżej, poradzi sobie, ma dobre geny”, możliwe, że Mick po prostu by przepadł. W 30 wyścigach europejskiej serii w roku 2017 młody Niemiec zgromadził 94 punkty. Pozwoliło mu to zająć dwunaste miejsce w stawce 23 kierowców. Tylko szesnastu jeździło w niej jednak regularnie, przez cały sezon. Lepiej było, gdyby spojrzeć na klasyfikację „rookies”, pierwszoroczniaków. Tam Mick był trzeci, za fenomenalnym Lando Norrisem (w minionym sezonie kierowcą testowym McLarena w Formule 1 i wicemistrzem Formuły 2) oraz Jehanem Daruvalą z Indii.
W tym sezonie? Choć pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w piętnastym wyścigu, a pozycje, które zajmował wcześniej były co najwyżej niezłe, to drugą część roku miał na tyle dobrą (by nie napisać: wybitną), że został mistrzem z przewagą 57 punktów nad drugim kierowcą. Innymi słowy: gdyby teraz miały się odbyć jeszcze dwa wyścigi, Mick nie musiałby w nich wystartować, żeby wygrać klasyfikację generalną. Nie dziwi, że dość szybko pojawiły się plotki o zainteresowaniu jego osobą ze strony zespołów z F1.
Ross Brawn, w przeszłości bliski współpracownik Michaela Schumachera, mówił wtedy:
– Mick ma przed sobą jeszcze kilka kroków do zrobienia, zanim znajdzie się w Formule 1. To bardzo dojrzały młody człowiek, myślę, że zdaje sobie sprawę z konieczności zachowania spokoju, upewnienia się, że jest gotów na F1. Jego nazwisko wiele za sobą niesie. Jeśli chce być pewny, że jest przygotowany najlepiej, jak się da, przed dołączeniem do Formuły 1, to myślę, że F2 będzie dla niego logicznym krokiem.
Taka opinia nie dziwi. Współpraca pomiędzy obiema seriami – F1 i F2 – jest bliska. Mick w drugiej z nich będzie w stanie zaznajomić się z otoczeniem, które napotka też w najwyższej serii, gdy już do niej dołączy. Jasne, miał okazję zrobić to już jako kilkuletni chłopak, często bywał w padoku, skąd podglądał ojca w bolidzie. Jednak z perspektywy kierowcy wygląda to całkiem inaczej. I Mick, jak przystało na „dojrzałego młodego człowieka”, zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego wybrał Formułę 2. Może rozczarował tym część swoich fanów, ale z pewnością kupił sobie nieco czasu, zdjął trochę presji i pozwolił na stopniowy rozwój. A tego ostatniego nigdy zbyt wiele.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że Micka już za rok zobaczymy w F1? Ogromne. Raz, że jego nazwisko przyciągnie całą rzeszę kibiców i wszyscy w padoku zdają sobie z tego sprawę. Dwa, że gość naprawdę ma talent, choć trzeba pamiętać, że było wielu takich kierowców, którzy w niższych seriach radzili sobie wspaniale, by potem przepaść w F1. Trzy, że Mick i jego otoczenie jak na razie doskonale kierują karierą Niemca, zapewne zdając sobie sprawę z tego, że nie ma sensu, by „kisił” się w Formule 2 dłużej niż sezon. Cztery? Możemy założyć, że młody Schumacher powalczy o wysokie lokaty.
Nie wróżymy tu z fusów. To po prostu logiczne założenie. W roku 2017 mistrzem Formuły 2 został jeżdżący w barwach Premy Charles Leclerc, którego wszyscy zapewne doskonale już kojarzą. A jeśli nie, to powinni nadrobić braki, biorąc pod uwagę, że jego kolejnym zespołem będzie Ferrari. Sezon później Nyck de Vries zajął czwarte miejsce. Schumacher doskonale zna już to otoczenie, w Premie przejeździł dwa sezony w Formule 3. Nie zasiądzie w nowym fotelu kierowcy, dostanie ten, który dobrze już zna i do którego się dopasował. To dla niego wręcz komfortowa sytuacja.
– Nie mogę się doczekać występów w Formule 2 w kolejnym sezonie. Z mojej persspektywy, to logiczny krok na mojej sportowej drodze, ponieważ chcę poprawić moje doświadczenie w kwestiach technicznych oraz poziom jazdy. Było dla mnie jasne, że jeśli wejdę do F2, to z Premą. Nie mogę wystarczająco jej podziękować za to, co osiągnęliśmy wspólnie, szczególnie w tym roku.
Czy Schumachera stać na sukces na zapleczu Formuły 1? Zdecydowanie. W 2017 roku mistrzem został tam Charles Leclerc, jeżdżący w barwach Premy. I niech to będzie dla Micka kolejna inspiracja. Dlaczego kolejna? Bo zakładamy, że tę największą spotyka za każdym razem, gdy jest w domu.
Fot. Newspix