Polityka transferowa polskich klubów to temat na pracę doktorską, niekoniecznie z klarownym obszarem badań i wnioskami napawającymi optymizmem. Polityka transferowa… Wiemy, użyliśmy dużego słowa. Pewne rzeczy po prostu się dzieją. Czasem na ura bura ciocia Agata, czasem jest to chodzenie po lesie bez kompasu, rzadko o transferach można powiedzieć, że to przemyślane ruchy poprzedzone szerokim rozeznaniem, analizą i logiką. Czasem jednak z tego chaosu rodzi się coś zupełnie nieprzewidzianego.
I dokładnie takie uczucie mogą mieć regularnie osoby zasiadające w kieleckich gabinetach, gdzie systematycznie dochodzi do zjawiska pt. piłkarz bez CV staje się odkryciem. Ciężko nam za to kogokolwiek chwalić (władza się zmieniała), tak samo jak ciężko nam za to chwalić w ogóle, bo przecież ruchy Korony nie są efektem szerokiem siatki skautingowej i wnikliwych obserwacji. To nie tak, że ściągając przykładowego Djibrila Diawa, ktoś zrobił rozeznanie czy poleciał obejrzeć jakikolwiek jego mecz. Raczej koś szepnął coś do ucha, ktoś użył kontaktu, ktoś oddał zawodnika po promocyjnej cenie.
I takim sposobem Korona stała się klubem, który chyba najbardziej w ekstraklasie potrafi wyczarować coś z niczego.
Zrobiliśmy dla was małe “the best of” ostatniej dekady. Oto zawodnicy (i trener), po których ciężko było się spodziewać czegokolwiek, a którzy w naszej lidze mniej lub bardziej się zadomowili. Piłkarze, którzy wydawali się być ogórkami, a stali się solidnymi ligowcami.
KORONA OGRA GÓRNIK ZABRZE? LV BET PROPONUJE KURS 1,79!
10. Zlatan Alomerović
Tak, wiemy, siedział na ławce w finale Pucharu Niemiec. Tak, jeździł z Borussią nawet na Ligę Mistrzów. Tak, bronił codziennie na treningach strzały na przykład Reusa. Przez lata był w bardzo poważnym miejscu, ktoś coś w nim widział, więc ciężko traktować go w kategoriach “przychodzisz do nas z ciemnej dupy”.
Ale w kategoriach nieoczywistego transferu? Jak najbardziej. Gdy od postaci Alomerovicia odcedzimy treningi i mecze na ławce, dostajemy gościa, który regularnie bronił tylko w rezerwach BVB, czyli na poziomie, na którym cenionym zawodnikiem był nawet Sebastian Tyrała. Dostajemy gościa, który po odejściu z Dortmundu przyspawał się do ławki Kaiserslautern i przez cały rok nie potrafił znaleźć dla siebie żadnego pracodawcy. W Koronie pokazał się z dobrej strony (zwłaszcza przy bronieniu rzutów karnych) i zapracował na dobry kontrakt w Lechii Gdańsk.
9. Ivan Jukić
Wygrany letniego obozu przygotowawczego. Dostał dychę na plecy, w całej Koronie w pierwszych kolejkach podobał nam się najbardziej, choć trochę zahamowała go kontuzja. Przychodził z drużyny spadkowicza ligi chorwackiej, RNK Split, w której nigdy się nie przebił. Przez trzy sezony dostawał tylko od czasu do czasu ogony, pograł w piłkę jedynie na wypożyczeniu do drugiej ligi, czyli na poziomie, na którym gwiazdą potrafi być nawet Michał Masłowski. Odpalił dopiero w Kielcach.
8. Kamil Sylwestrzak
Swego czasu jeden z sensowniejszych lewych obrońców w lidze. Gdyby urodził się kilka lat później i ze swoją formą trafił akurat dzisiaj, prawdopodobnie znalazłby się nawet w reprezentacji. Co zapowiadało, że przebije się na poziomy ekstraklasie? W sumie nic.
Po CV Sylwestrzaka można było wywnioskować, że na najwyższym poziomie w Polsce może być co najwyżej pomagierem obsługi cateringowej, a nie piłkarzem. Odra Górzyca. Polonia Słubice. Mieszko Gniezno. Ilanka Rzepin. Celuloza Kostrzyn nad Odrą. Chrobry Głogów i Chojniczanka Chojnice (obie ekipy wówczas w drugiej lidze). No… fajne, barwne kluby, ale z dużą piłką mające niewiele wspólnego. Sylwestrzak pierwsze pół roku przesiedział na ławce, a później odpalił aż miło.
7. Vanja Marković
Przyszedł do Kielc z Partizana U-19, w pakiecie dołożono jego brata bliźniaka, który ostatnio stał się piłkarskim obieżyświatem. Gdyby w Serbii wiązano z braćmi Marković jakieś nadzieje, tak łatwo by ich nie wypuszczono. W początkowym okresie w Kielcach było wiele zastrzeżeń co do szeroko pojętego stylu życia obu piłkarzy, co niejako sugeruje odpowiedź na pytanie, dlaczego w młodym wieku musieli wyjechać z kraju.
Ta historia nie ma jednak happy endu, Marković mógł osiągnąć w Polsce dużo więcej. W pewnym momencie był jednym z lepszych defensywnych pomocników, mówiło się nawet o zainteresowaniu ze strony Lecha Poznań, padały konkretne kwoty, ale wszystko przerwała poważna kontuzja. Z Korony odszedł na własne życzenie po przyjściu Gino Lettieriego, co zbiegło się z negatywnym rozpatrzeniem wniosku o obywatelstwo. Piłkarz nie chciał spędzić kolejnego sezonu na ławce z powodu limitu dla graczy spoza UE, więc odszedł do Vardaru, z którym zagrał w fazie grupowej LE, a dziś próbuje przebijać się w Portugalii.
PONIŻEJ 2,5 BRAMKI W MECZU KORONY Z GÓRNIKIEM? KURS 1,85!
6. Airam Cabrera
Mamy problem z oceną tego gościa, bo przecież pograł w miarę poważnych miejscach (kilka sezonów w La Liga 2), nie przyjeżdżał do Polski z łatką szrotu. Gdybyśmy mieli oceniać transfery Korony jako takie – raczej znalazłby się na samym szczycie listy, bo rozegrał w Kielcach przekozacki sezon, boiskową inteligencją wyprzedzał swoich kolegów o kilometry. Wiadomo było, że coś tam potrafi. Ale że aż tyle?
Bo jeśli spojrzymy na wszystko z odpowiedniej perspektywy okaże się, że Korona wyciągnęła wicekróla strzelców z trzeciej ligi hiszpańskiej. I to rezultat, którego nikt się nie spodziewał.
5. Matthias Hamrol
Jeden z najbardziej jaskrawych przykładów. Przed przyjściem do Korony rozegrał tylko jeden pełny sezon – na piątym poziomie rozgrywkowym. Rocznik 1993, przypomnijmy. Jasne, patrząc na jego CV roi się od uznanych klubów – znajdziemy tam i FC Koeln, i VfL Wolfsburg, i Borussię Moenchengladbach, i RB Lipsk. Co z tego, skoro nigdzie regularnie nie grał w piłkę nawet w rezerwach. Bujał się po niemieckich markach, aż w końcu odszedł do Korony jako trzeci bramkarz.
I… strzelił w dychę, bo dziś jest jednym z najlepszych golkiperów w tej lidze. Broni równo, od dłuższego czasu nie popełnia raczej baboli, w Kielcach znów mogą unieść w górę ręce.
4. Nabil Aankour
20-letni Marokańczyk grający w piątej lidze francuskiej. Jak to w ogóle brzmi? Szrotometr po takiej laurce w mig robi się czerwoniutki. Na boisku także nie broniły go twarde fakty – w pierwszych dwóch sezonach, jako piłkarz ofensywny, nie strzelił przecież ani jednej bramki. Notował jednak asysty i był jedynym piłkarzem, który potrafił zrozumieć się na boisku z grającym wówczas spektakularnie Cabrerą. Aankour długo musiał udowadniać swoją wartość, ale jego cały kielecki epizod należy ocenić na plus. Nawet mimo faktu, że kilka miesięcy przed odejściem z Korony prezes klubu otwarcie stwierdził, że jest cienki.
GÓRNIK SPRAWIA NIESPODZIANKĘ W KIELCACH? WYGRANA ZABRZAN PO 4,85 W LV BET!
3. Bartosz Rymaniak
Swego czasu jeden z najgorszych obrońców w lidze. Zawalał mecze Zagłębiu Lubin, zawalał Cracovii. Wydawało się, że piłkarz mający łatkę ligowego pośmiewiska nie znajdzie już zatrudnienia na poziomie ekstraklasy. A że stanie się najważniejszą postacią jakiegoś klubu? Kapitanem? Gościem, który nie zawala meczów, a konsoliduje defensywę i czasami potrafi zrobić nawet show z przodu?
No, parę lat temu brzmiałoby to jak wielka abstrakcja. Bartosz Rymaniak w Koronie niesamowicie się jednak ogarnął i głupotą byłoby tego nie widzieć. Nieoczywisty ruch, z którego – znając dobre proporcje – wyszedł mały majstersztyk.
2. Djibril Diaw
Jego doświadczenie przed Koroną? Liga senegalska, w której wielu piłkarzy nie zarabia – w przeliczeniu na złotówki – nawet czterocyfrowej kwoty i druga liga belgijska, w której przez pół roku praktycznie nie grał w piłkę. Jeśli dodamy do tego fakt, że jego przyjście do Kielc zbiegło się z zainteresowaniem Senegalczyków kupieniem klubu i za interesy piłkarza odpowiadały te same osoby, co za niedoszłe przejęcie Korony…
Rany, taki zapach szrotu nie unosi się nawet nad złomowiskiem. Diaw od pierwszego momentu w Kielcach pokazał jednak, że coś w sobie ma. Może nie jest najinteligentniejszym piłkarzem w lidze, ale warunki fizyczne (skoczność!) wyróżniały go na tle reszty. Miał swoje lepsze i gorsze okresy, miał momenty, w których walił babol na babolu, ale koniec końców trafił do reprezentacji, która zlała nas na mundialu. To spory sukces.
1. Leszek Ojrzyński
Nie wiemy, kiedy była większa burza: kiedy przychodził do Kielc, czy kiedy z Kielc odchodził. Początkowo ludzie pukali się w czoło widząc, kogo na stołku trenera obsadza Korona. Szybko jednak stworzył w Kielcach coś szczególnego, to w dużej mierze jemu trzeba zawdzięczać powstanie Bandy Świrów.
A niewiele to zapowiadało. Lista jego sukcesów przed objęciem Korony – ujmijmy to delikatnie – dupy nie urywała:
– zajął piąte miejsce w II lidze z Zagłębiem Sosnowiec (miał walczyć o awans, a w czasie gdy pracował, więcej punktów zdobyła nawet Nielba Wągrowiec),
– został wywalony z Odry Wodzisław (to akurat nie jego wina, nie płacono, więc miał z działaczami nie po drodze),
– został wywalony z Rakowa Częstochowa,
– został wywalony z Wisły Płock.
A więc znów Korona widziała więcej. Choć oczywiście należy pamiętać, że nie zawsze zdarzały jej się złote strzały, co potwierdzić mogą Fabian Burdenski, Boliguibia Ouattara, Nikon El Maestro czy Seiji Saito.
Fot. FotoPyK