Reklama

Monopol finansowy Legii, duopol sportowy warszawsko-białostocki

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2018, 10:26 • 9 min czytania 0 komentarzy

To Jagiellonia Białystok, a nie Lech Poznań była w ostatnich sezonach najpoważniejszym rywalem Legii w wyścigu po mistrzostwo Polski. Białostoczanie pracą organiczną doszli do momentu, gdy na boisku musi się z nimi liczyć każdy w kraju. Ale finansowo wciąż Jaga nie dorasta nawet do pępka legionistów. Z jednej strony – tym większy szacunek dla niej, że mimo takich ograniczeń jest w stanie rzucać wyzwania klubowi ze stolicy. Z drugiej jednak – ta dziura jest tak ogromna, że siłą rzeczy Jagiellonia jeszcze przez kilka dobrych lat jest skazana na bycie “tylko” goniącym, a nie tym gonionym.

Monopol finansowy Legii, duopol sportowy warszawsko-białostocki

Czasami łapiemy się na tym, że wymagamy od Jagiellonii rok rocznej walki o mistrzostwo Polski, a każdą jej porażkę z teoretycznie słabszym rywalem traktujemy jako poważny powód do wstydu dla białostoczan. Bardzo szybko włożyliśmy Jagę do tego samego koszyka, w którym przez ostatnie lata znajdywała się Legia i do którego próbował wgramolić się Lech Poznań. Stworzyło nam się trio zespołów, którym punktów tracić nie wypada i które najczęściej przewijają się w odpowiedziach ekspertów na pytania “a kto pana zdaniem sięgnie w tym roku po mistrzostwo?”.

A mówimy tu o klubie, który ponad piętnaście lat temu był na skraju bankructwa i w którym czasami wyłączano prąd, bo nie było pieniędzy na spłatę rachunków. Mówimy o klubie, który w sezonie 2009/10 ledwo utrzymał się w Ekstraklasie. Mówimy o klubie, który dopiero na przełomie lat ’80 i ’90 doświadczył smaku gry w Ekstraklasie (ówczesnej I lidze).

Agnieszka Syczewska, wiceprezes klubu, kilka miesięcy temu na naszych łamach mówiła tak: – Gdy przychodziłam do klubu, nikt z nas nawet nie marzył, że za kilka lat nadejdą regularne sukcesy. Skupialiśmy się na codziennych problemach, z dzisiejszej perspektywy śmiesznych. To była proza życia, walka o przetrwanie, były problemy finansowe i jakoś musieliśmy sobie radzić. Wymagało to wiele inwencji, ale naszą siłą byli i są ludzie. Niektórzy inwestorzy pomagali klubowi jeszcze wcześniej, a dla pracowników nie jest to zwykła praca, są w nią zaangażowani emocjonalnie. Niedawno po dziesięciu latach wróciliśmy na Jurowiecką, mamy nowe biura. Historia zatoczyła koło. Klub bardzo rozsądnie wydaje pieniądze. Tamte trudne czasy nauczyły nas racjonalności i radzenia sobie z problemami.

Dziś Jaga – na polu sportowym, może rzucić wyzwanie kilkukrotnie bogatszej od niej Legii. Spójrzmy na łączną zdobycz punktową w ostatnich dwóch sezonach (plus dwanaście kolejek z obecnego):

Reklama

punkty

Widać wyraźnie, że duopol Legia-Lech został rozbity i ostatnio to nie poznaniacy ścigali się z warszawianami, a to właśnie ekipa z Podlasia rzuciła wyzwanie aktualnym mistrzom Polski. Przewaga Jagi w ostatnich dwóch i pół sezonach to już dwanaście punktów, a strata do Legii wynosi ledwie cztery oczka. Czyli równie dobrze za dwie kolejki to już Białystok może prowadzić w tej tabeli.

A przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że Jaga skacze na zdecydowanie mniejszej trampolinie. Tak wyglądało zestawienie przychodów z lat 2016-2017 zestawione z wynikiem sportowym za sezon 2017/18 (nie uwzględniono przychodów transferowych):

źródło: raport Deloitte w opracowaniu Rafała Lebiedzieńskiego (futblogger.com)

Przychody Jagiellonii za tamten sezon były ponad czterokrotnie niższe od przychodów Legii, a mimo to białostoczanie potrafili stawić jej czoła, choć ostatecznie to legioniści sięgnęli po tytuł mistrzowski. Już samo to pokazuje skalę sukcesu Jagi. Ale jeszcze ciekawsze wydaje się zastawienie ich przychodów z zasobami, którymi dysponowała Lechia, Lech, Zagłębie Lubin, Cracovia czy Śląsk – od każdego z tych klubów Jaga ekonomicznie była słabsza, a jednak była lepsza na boisku. Od niektórych z tych klubów znacznie lepsza.

Reklama

– My poruszamy się w innych ramach finansowych. Nie chcę uciekać, migać się, chować za gardą i nie mówić o naszych atutach. Nasze mistrzostwo jest realne. Poważnie traktuję ludzi, więc nie złożę deklaracji i nie dam gwarancji. Ale o tytuł, uważam, jak najbardziej możemy się bić.  Przed przerwą zimową zobaczymy, jak będą wyglądały liczby w tabeli. W rozmowach ze mną pańscy koledzy dziennikarze podkreślają niekiedy, iż jesteśmy faworytem, bo mój zespół nie dotknęły zmiany kadrowe. Ale jeżeli mam grać o mistrzostwo, to nie tylko należy powstrzymać upływ krwi – mówił w tym tygodniu Ireneusz Mamrot w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. I nie sposób pozbawić go racji przy fragmencie o tym, że Jagiellonia “porusza się w innych ramach finansowych”. Chociaż może trafniej byłoby stwierdzić, że to Legia porusza się w innych ramach finansowych niż cała reszta ligi.

Równać się może z nią tylko Lech, ale wyłącznie w sezonach, w których sprzedaje dwóch-trzech swoich wychowanków za bardzo dobre pieniądze. W innych wypadkach raporty finansowe Deloitte i Ernst&Young wyglądają tak, że jest Legia, później przepaść, a dopiero później Lech i za plecami poznaniaków reszta stawki. W tym właśnie Jaga.

To Legia sprzedaje najwięcej karnetów w Ekstraklasie, to Legia najczęściej gra w europejskich pucharach i zgarnia z tego tytułu najwięcej pieniędzy, to Legia sprzedaje najwięcej koszulek, to Legia ma najwyższe kontrakty sponsorskie, to Legia dostaje najwięcej kasy z praw do transmisji. To wszystko składa się na zdecydowanie największy potencjał – bo oczywiście pieniądze nie grają, ale te właśnie pieniądze pozwalają ci na rozwinięcie skrzydeł. Wracając do porównania z trampoliną – Legia skacze na trampolinie najbardziej sprężystej, z której może wybić się najwyżej. Ale już od samego skoczka zależy, czy pofrunie ponad wszystkich akrobatów, czy skoczy tak niechlujnie, że prawie wyląduje twarzą na betonowej podłodze.

W przypadku legionistów najpoważniejszą różnicę robią bowiem wpływy z UEFA, które w najlepszym przypadku oznaczają zastrzyk gotówki na poziomie blisko stu milionów złotych (według raportów Legia za rok z Ligą Mistrzów dostała z tej puli łącznie 93 mln złotych). Niesie to za sobą ogromną przewagę, ale i… ogromne niebezpieczeństwo. Brak gry w europejskich pucharach – i to dwa razy z rzędu – sprawił, że koszta rozpędzone w czasach hossy zderzyły się z twardą rzeczywistością budżetu opartego wyłącznie na przychodach komercyjnych, prawach telewizyjnych z Ekstraklasy i z dnia meczowego. I efekty tego są takie, że Legia musi teraz poważnie zaciskać pasa, o czym mówi na łamach sport.pl Łukasz Sekuła, członek zarządu. Dziura w budżecie wynosi według niego 40 mln złotych, a jej pokrycie wiążę się z cięciami w zatrudnieniu – chociażby w akademii. Ponadto część dziury ma zasypać Dariusz Mioduski: – Właściciel klubu, czyli Dariusz Mioduski podjął decyzję o dofinansowaniu Legii. Zadeklarował, że dołoży z własnych środków brakujące 20-30 mln zł – mówi Sekuła w rozmowie z Bartłomiejem Kubiakiem.

Niemniej żaden inny klub w Polsce nie ma takich możliwości jak Legia. Jeśli mówimy o tym rdzeniu – czyli budżecie bez transferów i bez wpływów z gry w europejskich pucharach – wynosi on między 100 a 120 mln złotych. Składa się na to ~50 milionów z wpływów komercyjnych, 20 milionów z praw TV i niecałe 40 milionów z dnia meczowego. Nawet biorąc pod uwagę zawirowania, kryzysy i ryzyko słabszej formy sportowej – to i tak pieniądze, którymi Legia dystansuje rywali. Dość powiedzieć, że ten rdzeń w przypadku Jagiellonii wynosi ledwie około 30 milionów złotych, z czego połowa to pieniądze z praw telewizyjnych. Przychody Legii z tytułów sponsorskich wynoszą niewiele mniej (25 mln) niż cały budżet klubu z Białegostoku.

Dlatego Legia właściwie każdą wpadkę na polu ligowym może zasypać pieniędzmi. Możemy przypominać przypadki klubów z całego świata, które wcale nie były najbogatsze, ale zdobywały mistrzostwa kraju, niemniej ekonomii nie da się oszukać – istnieje bardzo silna korelacja budżetu z miejscem w tabeli. Ważne są rzecz jasna sposoby wydawania pieniędzy, natomiast zasada jest prosta – im masz więcej kasy, tym masz więcej możliwości. Oto wyniki badania korelacji różnych czynników na miejsce klubu w Premier League (sezon 2016/17):

plwages

Widzimy, że najsilniejszy związek zachodzi między punktami zdobywanymi w danym sezonie a budżetem płacowym. Nie kasa wydawana na transfery i nie punkty zdobyte w sezonie wcześniejszym odzwierciedlają aktualny dorobek klubów z angielskiej ekstraklasy. – Pokaż mi ile płacisz swoim piłkarzom, a powiem ci które miejsce zajmiesz – możesz powiedzieć przed sezonem i z dużym prawdopodobieństwem trafisz w dziesiątkę.

A zatem jak jest w Ekstraklasie? No tak:

źródło: raport Deloitte

Oś pionowa przedstawia miejsce zajęte w poprzednim sezonie, na osi poziomej są przedstawione budżety płacowe za zeszły rok. W lidze rządzącej się rozsądkiem i logiką powinniśmy oglądać tutaj krzywą łagodnie opadającą ku prawej stronie. Tymczasem w środku tabeli mamy chaos, z którego wyłaniają się trzy prawidłowości – Legia pożera ligę pod względem pieniędzy wydawanych na płace i jest pierwsza w tabeli punktowej, wysoko w tabeli jest dużo wydający Lech, a dwa zespoły z najmniejszymi budżetami płacowymi poleciały z ligi. Ale mamy też Jagiellonię, która zakrzywia logikę – płace na poziomie środka tabeli, a wynik ponad stan.

Zresztą zerknijmy do raportu “Ekstraklasa piłkarskiego biznesu” od Ernst&Young: – Koszty wynagrodzeń piłkarzy Jagi na zdobyty punkt były 2. najniższym wynikiem w Ekstraklasie. Mniej za sukces piłkarski płacił tylko beniaminek – Arka Gdynia (118 tys. PLN). Każdy zdobyty punkt na boisku „kosztował” bowiem włodarzy klubu z Białegostoku 121 tys. PLN. To kwota zbliżona do kosztów ponoszonych w ubiegłych latach: 120 tys. PLN w 2015 r. i 115 tys. PLN w 2014 r. Pokazuje to z jaką konsekwencją rok do roku białostocki klub podchodzi do kwestii wynagrodzeń. Dla porównania, Legia w przeliczeniu kosztów wynagrodzeń zawodników na jeden zdobyty punkt, wydała 661 tys. PLN, Lechia 399 tys. PLN, a Cracovia 328 tys. PLN. Należy zaznaczyć, że wszystkie te kluby odnotowywały zdecydowany wzrost kosztów rok do roku w przeliczeniu na punkt. Z kolei Jagiellonia w sezonie 2016/2017 udowodniła, że przy zachowaniu efektywności finansowej można w Ekstraklasie uzyskać bardzo dobry wynik sportowy – historyczne wicemistrzostwo Polski.

Szukając puenty możemy jedynie pochwalić Jagiellonię za to, do jakiego pułapu sportowego doszła mimo tak skromnego – jak na warunki ekstraklasowe – budżetu. “Efektywność” – to słowo klucz w kontekście białostoczan. Nikt w tej lidze tak dobrze nie wykorzystuje swojego potencjału. Natomiast czy stać ją na rok roczne rzucanie wyzwania Legii? Jak widać po ostatnich dwóch sezonach i po tym aktualnym – tak. Ale jeśli to Jaga chce być gonionym, to na przestrzeni wielu kolejnych lat czeka ją ogrom konsekwentnej pracy – zwiększanie znaczenia własnej marki, budowanie coraz większych przychodów z dnia meczowego i przychodów komercyjnych. No i rzecz jasna zasypywanie dziury finansowej między Legią i Lechem dzięki udanemu handlowi zawodnikami. Czyli tym, co robią do tej pory dzięki sprawności transferowej Cezarego Kuleszy – znajdź, wypromuj, sprzedaj.

A Legia? Legia przy swojej pozycji sportowo-ekonomiczną po prostu ma nic nie schrzanić. Spójrzmy prawdzie w oczy – przy jej potencjale finansowym każdy sezon bez mistrzostwa oznacza porażkę.

DAMIAN SMYK

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
7
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
1
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...