Reklama

Trzy minuty grania, 90 minut kopaniny

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2018, 23:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jagiellonia zdobyła bramkę w pierwszej minucie i przez kolejne półtorej godziny oddała zaledwie dwa celne strzały. Legia, która musiała gonić wynik, w drugiej połowie pierwszy raz zmusiła Kelemena do interwencji dopiero około 80. minuty. To był brzydki, choć emocjonujący mecz, w którym białostoczanie stracili komplet punktów na własne życzenie. Jeśli o piłkę walczy się tak, jak Przemysław Frankowski, to można mieć pretensje tylko do siebie.

Trzy minuty grania, 90 minut kopaniny

Ale nie będziemy obwiniać Frankowskiego za to wypuszczenie przez gospodarzy zwycięstwa, bo cały zespół Ireneusza Mamrota prosił się o to, by legioniści w końcówce skarcili ich za brak podjęcia inicjatywy. W niektórych sportach sędziowie mają prawo do odgwizdania gry pasywnej i mamy wrażenie, że w przypadku Jagiellonii można mówić o czymś w tym rodzaju. Wicemistrzowie Polski po szybko zdobytej bramce zamurowali się na własnej połowie i próbowali swoich szans w nielicznych kontrach. Poszli va-banque – albo uda nam się poszczęści i tym murowaniem dowieziemy to jednobramkowe prowadzenie, albo Legia nas ostatecznie dogoni.

Ale zachowajmy chronologię – na zegarze nie pojawiła się jeszcze jedynka w miejscu z minutami, a już było 1:0. Guilherme celnie dośrodkował na pole bramkowe, tam był już Ivan Runje, który bardzo sprytnie znalazł sobie miejsce i strzelił drugiego gola w drugim meczu z rzędu. W tej sytuacji w głębokim lesie został Cafu, który chyba zapomniał, że przy kryciu strefowym warto jednak przypilnować swojej strefy. A stoper Jagi po prostu wbiegł przed niego i z łatwością oddał strzał. Napisać, że to było krycie na radar, to jak nic nie napisać.

I trochę nam ten gol zarżnął mecz. Gospodarze ustawili się głęboko na swojej połowie i nastawili się na szybkie ataki flankami. Ale ani Frankowski nie był w takiej formie, żeby to uciągnąć, ani Pospisil nie wyglądał dziś dobrze, a sam Novikovas był mocno chaotyczny. Białostoczanie przekształcili zatem klasyczny wariant “lagi na Dawidka” w “lagę na Karolka” i liczyli na to, że Świderski sam utrzyma się przy piłce mając za plecami Jędrzejczyka oraz Wieteskę. Czasami się utrzymał, ale nie na tyle często, by ta gra była efektywna.

Reklama

Legia z kolei dłuuuuugo nie potrafiła sobie stworzyć żadnej klarownej sytuacji. Runje nie odstępował Carlitosa na krok, Martins i Antolić wyglądali do przerwy jak Chip i Dale z Brygady RR, Szymański na skrzydle kompletnie przepadł, a Nagy’a nie powinno być na boisku. Węgier mógł dostać jedną z najdurniejszych czerwonych kartek w historii Ekstraklasy – najpierw obejrzał żółtko za rzucenie piłką po gwizdku, a później powinien dostać drugie napomnienie za żenujące padolino. Tak, gość próbował wymusić karnego pod czujnym okiem VAR-u. Sędzia Złotek podbiegł tylko do niego i gościa ochrzanił. Czyli po prostu zabrakło mu jaj, by wyrzucić legionistę za ten teatrzyk.

W przerwie Sa Pinto wreszcie zauważył, że Antolić może i nosi białą koszulkę, ale na pewno nie gra w jednym zespole z innymi legionistami i wprowadził za niego Jose Kante, który nieco rozruszał ofensywę gości. Hiszpan wypracował niezłą sytuację Szymańskiemu (po przejściu do środka pola wyglądał znacznie lepiej), ale ten spudłował. W odpowiedzi do jednej z nielicznych szans Jagi doszedł Świderski, jednak ten z ostrego kąta trafił w słupek. Swoją drogą – Jagiellonia po przerwie nie oddała choćby jednego celnego strzału. Zero. Nic.

Im bliżej końca meczu, tym bardziej śmierdziało jakimś golem z niczego dla Legii. Najlepiej po centrostrzale piętą Kucharczyka odbitym od chorągiewki narożnej. Dużo się nie pomyliliśmy – w 89. minucie Sandro Kulenović wpakował piłkę do siatki dobijając strzał Martinsa w poprzeczkę z rzutu wolnego. Przy tej dobitce doceńmy bardzo ambitną postawę Przemysława Frankowskiego, który po prostu stanął i pozwolił rywalowi na strzelenie wyrównującego gola.

Przemek, w tej sytuacji nie ustępowałeś emerytce miejsca w poczekalni, a broniłeś swój zespół przed stratą bramki. To są dwie różne sytuacje – w pierwszej masz być uprzejmy, a w drugiej masz walczyć na całego. Nie na odwrót – zapamiętaj.

Remis możemy uznać za zasłużony. Żadnej drużyn po takim występie nie chcielibyśmy przypisywać trzech punktów.

[event_results 535280]

Reklama

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Bartosz Lodko
5
Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Bartosz Lodko
5
Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław
Ekstraklasa

Najwięcej meczów bez żadnego gola? Zech w europejskiej czołówce

AbsurDB
8
Najwięcej meczów bez żadnego gola? Zech w europejskiej czołówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...