Paula Pogbę łatwo jest uznać za ekscentryka, może nawet za dziwaka. Żeby dojść do takich wniosków, wystarczy obejrzeć trzy ligowe mecze Manchesteru United z rzędu – nikomu na pewno nie umknie, że każdy z nich rozpocznie w innej, równie wymyślnej fryzurze. Do tego groźne miny, napinanie się na pokaz, ekspresyjne gesty… Całość sprawia, że o francuskim mistrzu świata – bez względu na to, czy gra akurat bardzo dobrze, czy po prostu przeciętnie – zawsze jest głośno, a grono jego krytyków raczej nie jest mniejsze od grona sympatyków. Talentu i umiejętności nikt jednak nie może mu odmówić. Nawet jeśli Pogba na przemian prezentuje się wybitnie i słabo, to i tak ma wszystko, co potrzebne, by umieścić go na piłkarskim Olimpie.
Historia cudownego dziecka francuskiej piłki zaczęła na początku lat 90., gdy na przedmieściach Paryża osiedliła się para emigrantów z Gwinei, którym towarzyszył duet rezolutnych bliźniaków. Los rodziny przez jakiś czas żyjącej w nieustannej obawie przed deportacją unormował się w marcu 1993 roku, gdy na świecie pojawił się trzeci syn. Narodziny kolejnego dziecka zagwarantowały im prawo stałego pobytu na terytorium Francji i niezbędną wówczas finansową stabilizację. Z czasem sytuacja jeszcze bardziej się poprawiła, bo głowa rodziny, Fassou Antoine Pogba, dostał pracę w branży telekomunikacyjnej. Dzięki temu chłopcy już od najmłodszych lat mogli szlifować największą pasję, jaką dla każdego z nich była gra w piłkę.
Fassou Antoine Pogba, który w Afryce sam grał w futbol, po pracy uwielbiał przebierać się dres i trenować wszystkich chętnych chłopców z okolicy. W oczy szczególnie rzucał się jednak tylko jeden. – Zawsze byłem bardzo wymagający wobec moich synów, nawet kiedy byli mali, i dzięki temu szybko się uczyli. Trenowałem różnych chłopców, ale Paula musiałem przeważnie wystawiać na starszych zawodników. Głównie dlatego, że chciałem ich trochę podciągnąć i sprawić, by weszli na wyższy poziom – wspominał po latach ojciec gwiazdy reprezentacji Francji.
– Grał z nami i w ten sposób kształtował swoją osobowość. Czasami było mu bardzo trudno i kończyło się łzami, ponieważ początkowo był słabszy fizycznie. Jednak w ten sposób robił duże postępy. Razem graliśmy w ataku, ja i Mathias na bokach, a Paul w środku. Ludzie dopiero dziś odkrywają jego potencjał, ale my od dzieciństwa wiemy na co go stać. Nie jesteśmy zatem zaskoczeni, że doszedł tak daleko – mówił z kolei Florentin, starszy brat Paula.
Niewątpliwy talent, który Paul przejawiał od małego, sprawił, że gdy tylko skończył sześć lat, rodzice zaprowadzili go na trening lokalnego klubiku US Roissy-ed-Brie. W piłkę grali tam już jego bracia, więc taki wybór był jak najbardziej naturalny. Paul dalej rozwijał się, mając po obu stronach Mathiasa oraz Florentina i piłkarsko rósł w oczach w ekspresowym tempie. – Od samego początku było widać, że jest wyjątkowy. Grał cudownie, miał świetną technikę, ogromną siłę i wielką moc, ale chyba nikt nie myślał, że dojdzie aż tak daleko i będzie najdroższym piłkarzem w historii. Zawsze był też trochę ekscentryczny. Kiedy tylko usłyszał dźwięk muzyki, od razu ruszał do tańca! – wspominał na łamach “The Telegraph” jego pierwszy trener, Brahim Tlili.
O tym, że Pogba faktycznie uwielbia tańczyć wielokrotnie mogli się przekonać kibice czy to Juventusu, czy Manchesteru United. Grając dla tych klubów, Francuz rozpowszechnił wśród piłkarzy modę na dabowanie, które zapożyczył sobie od amerykańskich muzyków z grupy „Migos”. – Zacząłem to robić, ponieważ lubię muzykę i taniec. Ludzie to pokochali, bo mogli robić fajne filmiki – opowiadał w ubiegłym roku na łamach magazynu „Esquire”.
Widzowie stacji Polsat Sport Premium, które od tego sezonu pokazują rozgrywki Ligi Mistrzów, charakterystycznej cieszynki jednak nie zobaczą. W tej samej rozmowie Pogba przyznał bowiem, że po kilkunastu miesiącach… kończy z dabowaniem, które zamierza zastąpić inną formą okazywania radości. – Dab to przeszłość. Myślę, że w poprzednim sezonie zrobiłem go po raz ostatni. Teraz czas na taniec Billy’ego! Został stworzony przez mojego przyjaciela Billaxa. Nazywam go moim bratem, obecnie jest trenerem piłkarskim. Jest jedną z osób, z którymi dorastałem. Grałem z nim, jak byłem dzieciakiem, i wciąż jest moim najlepszym przyjacielem. To nasz wspólny taniec i zrobię wszystko, żeby wszyscy tańczyli w ten sposób.
„Taniec Billy’ego” po raz pierwszy zaprezentował w maju 2017 roku po zwycięskim dla Manchesteru United finale Ligi Europy. Od tego czasu wiele razy cieszył się w podobny sposób. Zresztą w widowiskowym świętowaniu strzelonych bramek czy wygranych meczów nigdy nie brakowało mu kreatywności.
Rozwój umiejętności tanecznych Paula Pogby przebiegał równolegle z rozwojem jego umiejętności piłkarskich. W 2006 roku z Roissy-en-Brie wyciągnęło nieco większe US Torcy, gdzie szybko został kapitanem drużyny U-13. Rok później był już zawodnikiem Le Havre, w którym spędził dwa sezony. Stamtąd z kolei wyrwał go wielki Manchester United, który z Pogbą wiązał ambitnie plany.
Transfer utalentowanego zawodnika we Francji wywołał wielką burzę. Działacze Hawru oświadczyli bowiem, że Pogba i jego rodzice wcześniej zaakceptowali warunki zaproponowane przez klub z północy Francji oraz zgodzili się podpisać kontrakt. Dodatkowo na klubowej stronie internetowej zachowanie Anglików nazwano nieetycznym, zapowiadając jednocześnie skierowanie sprawy do FIFA. Oczywiście przedstawiciele Manchesteru United nie zamierzali biernie wysłuchiwać tych oskarżeń i odpowiedzieli Francuzom groźbą wytoczenia procesu. Sporo problemów miał także sam Pogba, któremu zarzucono, że ofertę wielokrotnego mistrz Anglii wybrał wyłącznie ze względów finansowych.
Bojowe nastawienie działaczy Hawru minęło, gdy o głos w sprawie poproszono przedstawicieli byłego klubu zawodnika, US Torcy. Z oświadczeń, które złożyli, jasno wynikało, że Le Havre, ściągając do siebie Pogbę, grał w sposób dużo bardziej nieczysty niż później Manchester United. Do podobnych wniosków musieli dojść także badający legalność transferu urzędnicy FIFA i „Czerwone Diabły” ostatecznie zostały oczyszczone ze wszystkich zarzutów.
Zagraniczny transfer w młodym wieku w rodzinnym domu Pogby nie był niczym nowym. Dwa lata wcześniej, będąc w niemal identycznym wieku, co ich młodszy brat, Florentin i Mathias, by rozwijać swój piłkarski talent, przenieśli się do Celty Vigo. – Wszyscy opuścili dom w tym samym czasie, ale utrzymaliśmy braterską solidarność. Nie widzieliśmy się zbyt często, ale rozmawialiśmy codziennie za pośrednictwem poczty, telefonu i innych środków komunikacji – wspominał po latach Florentin.
To właśnie z Florentinem, gdy ten reprezentował barwy Saint-Etienne, Paul w braterskim pojedynku rywalizował w zawodowej piłce. W lutym 2017 roku jego Manchester United trafił na “Les Verts” w 1/16 finału Ligi Europy. Dla braci ta rywalizacja, choć na pewno miała szczególny wymiar, w gruncie rzeczy nie była jednak niczym wyjątkowym – w końcu na boisku od najmłodszych lat walczyli ze sobą nie raz i nie dwa. Dużo bardziej oba mecze przeżywała za to ich matka. – W najbliższych meczach chciałabym dwóch remisów. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeden niestety zostanie wyeliminowany, ale nie chcę porażki żadnego z nich. Zobaczę oba spotkania, zarówno to rozgrywane w Manchesterze, jak i w Saint-Étienne. Jak oni zapatrują się na te mecze? Cieszą się na rywalizację i obiecali, że wymienią się koszulkami – mówiła w rozmowie z agencją AFP.
Całą trójkę z matką łączą zresztą bardzo bliskie relacje. Chociaż bracia są rozrzuceni po Europie (Florentin gra w Gençlerbirliği, Mathias – w Tours), to nawet na moment nie stracili z nią kontaktu. W swoim gronie również trzymają się bardzo blisko. O ile jednak najmłodszy zdecydował, że na niwie reprezentacyjnej chce bronić francuskich barw, to starsi, nie mając najmniejszych szans na grę dla „Le Bleus”, postawili na Gwineę. – Zawsze mówiłem matce, że mogę grać dla mojego kraju. Dorastałem we Francji, ale urodziłem się w Gwinei. Pierwsze kontakty z gwinejską federacją nawiązaliśmy z bratem podczas gry w Hiszpanii. Powiedzieliśmy im, że to będzie duży zaszczyt móc reprezentować ten kraj. Flo pierwsze powołanie otrzymał w wieku 19 lat, a ja musiałem poczekać trochę dłużej – tłumaczył jakiś czas temu Mathias.
Angielska przygoda Pogby na dobre rozpoczęła się w październiku 2009 roku od debiutu w drużynie U-18 przeciwko Crewe Alexandria. Rok później Francuz przeskoczył do drużyny rezerw, gdzie szybko stał się jednym z liderów, który imponował zwłaszcza efektownymi golami z dystansu. Z kolei 31 stycznia 2012 roku doczekał się debiutu w Premier League – w 72. minucie meczu ze Stoke City zmienił na boisku Javiera Hernandeza. Do końca rozgrywek zaliczył jeszcze trzy występy i wówczas mogło się wydawać, że wkrótce wyrośnie na czołową postać United.
Fot. Newspix.plLatem 2012 roku młody pomocnik nieoczekiwanie zdecydował się jednak opuścić Manchester. Na Old Trafford czuł się niedoceniany, miał dość przesiadywania na ławce rezerwowych i uważał, że w jego przypadku metoda małych krok nie jest wskazana, ponieważ już teraz może pomóc zespołowi. Pogba nigdy nie ukrywał, że największy żal miał do Aleksa Fergusona, który nie dawał mu grać nawet wtedy, gdy „Czerwone Diabły” były w kiepskiej sytuacji kadrowej i – jak twierdzi piłkarz – po prostu blokował jego rozwój. – To wszystko przez niego. Jak mogłem podpisać kontrakt, skoro menedżer drużyny nie wystawia mnie do gry nawet wówczas, gdy nie ma innych pomocników? Najwidoczniej według niego nie zasługiwałem na szansę. Jego wybór – atakował Fergusona już po przenosinach do Juventusu.
Sir Alex do ataków zawodnika i sytuacji, która zakończyła się jego odejściem z klubu, odniósł się kilka lat później w swojej biografii. Jak stwierdził, za decyzją Francuza tak naprawdę stał jego agent, którego Szkot, delikatnie mówiąc, raczej nie darzy sympatią. – Jest dwóch agentów piłkarskich, których nie lubię. Mino Raiola, agent Paula Pogby, to jeden z nich. Nie miałem do niego zaufania już od naszego pierwszego spotkania… Z Paulem łączył nas trzyletni kontrakt, który planowaliśmy przedłużyć o rok. Nieoczekiwanie na scenie pojawił się jednak Raiola i spotkanie zakończyło się katastrofą. Byliśmy całkowitymi przeciwieństwami i przegraliśmy wojnę. Raiola zdołał zaskarbić sobie zaufanie Paula i jego rodziny, więc ten przeszedł do Juventusu.
W Turynie Pogba spędził cztery bardzo owocne sezony. To właśnie w barwach „Starej Damy” sięgnął po swoje pierwsze trofea w seniorskiej piłce, czterokrotnie wygrywając Serie A oraz dwukrotnie Puchar i Superpuchar Włoch. Dobra gra dla Juve, gdzie z roku na rok pełnił coraz ważniejszą rolę, pozwoliła mu także przebić się do reprezentacji Francji i na dobre się w niej zadomowić. Pogba, choć ma dopiero 25 lat, już trzy razy reprezentował swój kraj na najważniejszych turniejach. W 2014 roku na mundialu w Brazylii Trójkolorowi odpadli w ćwierćfinale, ale Paul do domu wrócił z wyróżnieniem dla najlepszego młodego zawodnika imprezy, co dowodziło, że rok wcześniej nieprzypadkowo został okrzyknięty najlepszym piłkarzem do lat 21 na Starym Kontynencie. W 2016 roku, podczas Euro rozgrywanego na francuskich boiskach, Pogba został wicemistrzem Europy, a dwa lata później sięgnął po największy sukces w karierze, zdobywając ze swoją reprezentacją tytuł mistrza świata. Odniesione w Rosji zwycięstwo zadedykował mamie i tacie, który zmarł rok przed wielkim triumfem syna.
Papa et maman c’est pour vous 🙏🏾❤🇫🇷 mom and dad, it’s for you! @equipedefrance #fiersdetrebleus pic.twitter.com/Gyh9lTfuL5
— Paul Pogba (@paulpogba) July 15, 2018
Do Rosji Pogba pojechał jako zawodnik Manchesteru United, do którego wrócił w 2016 roku. „Czerwone Diabły” pobiły wówczas rekord transferowy, płacąc za francuskiego pomocnika aż 105 milionów euro i oferując mu gigantyczny kontrakt indywidualny. Inicjatorem tego transferu był Jose Mourinho. Portugalczyk, gdy tylko objął United, zapowiedział zarządowi klubu, że potrzebny jest mu właśnie Pogba. Negocjacje – z uwagi na nieustępliwości Raioli, który próbował wytargować jak najlepsze warunki dla siebie i piłkarza – przeciągały się w nieskończoność, ale 9 sierpnia wreszcie udało się dopiąć transfer. Dziesięć dni później Pogba wrócił na angielskie boiska w meczu przeciwko Southampton.
Dotychczas kariera Francuza na Old Trafford nie układa się jednak rewelacyjnie. Pogba, choć bez wątpienia zalicza się do czołowych zawodników swojego zespołu, błyszczy zbyt rzadko i nie w takim stopniu, by zadowolić wszystkich kibiców. W regularnie zawodzącym Manchesterze jest wprawdzie jednym z najważniejszych i najpewniejszych zawodników, który w trudnym dla klubu pod względem sportowym okresie, utrzymuje”‚Czerwone Diabły” na powierzchni, ale to i tak za mało. Pogba, choć ma olbrzymie umiejętności i na papierze jego nazwisko często zapisuje się obok nazwisk zawodników uchodzących za najlepszych na świece, jest po prostu do bólu nierówny i nie potrafi sprzedać swojego potencjału. Do tego dochodzi jeszcze nadmierny luz i spora dawka nonszalancji, które – gdy drużynie nie idzie – obracają się przeciwko Francuzowi.
Inna sprawa, że “luzacka” postawa Pogby, to w dużej części klasyczne pozerstwo. Na co dzień to bowiem bardzo ciężko pracujący, a przede wszystkim normalny chłopak, co potwierdzają wszyscy, którzy kiedykolwiek zetknęli się z nim na boisku. – Jego charakter ani trochę się nie zmienił. Proszę mi wierzyć, że teraz jest równie mocno skoncentrowany na piłce, co w dzieciństwie. On chce po prostu udowodnić, że jest wart pieniędzy, które Manchester na niego wydał. W Juventusie i reprezentacji pokazał juz na co go stać. Ten gość nigdy nie pęka i niczego się nie boi – mówił w rozmowie z “The Telegraph” jeden z kumpli Paula z czasów młodzieńczych.
Gwiazdor United w dobrych relacjach z starymi przyjaciółmi pozostaje zresztą do dziś i chętnie wraca w rodzine stronny. Nie tylko po to, żeby pograć w piłkę z kolegami, angażując przy okazji chłopaków z okolicy, ale również po to, by odwiedzić swój pierwszy klub i trenera Brahima Tlilego. W jego biurze nieprzypadkowo wisi koszulka Juventusu z numer 6 i nazwiskiem Pogba okraszona dodatkowo specjalną dedykacją – „Pierwszemu klubowi moich marzeń… Roissy-ed-Brie”.
Fot. FotoPyKPogba w licznych wywiadach wielokrotnie podkreślał, że to właśnie Tlili wbił mu do głowy, że tylko dzięki ciężkiej pracy można wiele osiągnąć i ta dewiza towarzyszy mu przez całą karierą. To dzięki takiemu podejściu szybko przebił się w Manchesterze United, potem bez problemu odnalazł się w Juventusie i zapracował na powrót na Old Trafford. W ten sposób Pogba chce także zrealizować najważniejszy cel indywidualny, który postawił sobie już kilka lat temu – zdobyć Złotą Piłkę.
Na razie jednak do wykonania ma inne zadania. Jeśli marzy o Złotej Piłce, musi przede wszystkim wejść na właściwie obroty w klubie, bo na tym poziomie można mu najwięcej zarzucić. Z drugiej strony w ostatnim czasie coraz więcej mówi się o jego konflikcie z Jose Mourinho, który sprawy na pewno nie ułatwia. Portugalski szkoleniowiec niejednokrotnie krytykował Pogbę, domagając się od niego większej koncentracji i zdecydowania. Piłkarz w odpowiedzi wieszał psy na stosowanej przez trenera taktyce, zarzucając mu zbyt duże asekuranctwo. – Kiedy gramy u siebie to powinniśmy atakować, atakować i atakować. To jest Old Trafford. Jesteśmy tutaj, by zaatakować. Myślę, że zespoły są przerażone, kiedy widzą zawodników United w ataku. To był nasz dzisiejszy błąd – mówił po zremisowanym meczu z Wolverhampton. Kilka dni później otrzymał od klubu zakaz udzielania wywiadów.
Oczywiście tego typu słowne przepychanki sprzyjają powstawaniu plotek dotyczących przyszłości Pogby i Mourinho. W przypadku Francuza coraz więcej mówi się o jego odejściu z klubu, jeśli pierwszy nie pożegna się z nim Portugalczyk. Ostatnio na czoło listy zespołów zainteresowanych usługami Pogby wysunęła się Barcelona, a dodatkowego smaczku tym pogłoskom dodaje fakt, że piłkarz kilka lat temu zdradził, iż od dziecka kibicował dwóm zespołom – Arsenalowi i właśnie “Blaugranie”. Droga do ewentualnego transferu na razie jest jednak bardzo daleka, a Pogba, choć jest mistrzem świata i na jego półce pełno jest zespołowych i indywidualnych nagród, na Old Trafford wciąż ma sporo do udowodnienia. Liga Mistrzów i mecze takie jak ten z Juventusem, to najlepsza okazja do tego, by pokazać, jak dużo jest wart. Podtekstów związanych z przeszłością zawodnika w tym spotkaniu będzie zresztą zdecydowanie więcej. To, jak i czy w ogóle odnajdzie się w tych okolicznościach, będzie można śledzić na kanale Polsat Sport Premium 1, który transmituje starcie Manchesteru United z Juve lub na falach Weszło FM, gdzie poczynania francuskiego gwiazdora od 21:00 komentować będzie Kamil Kania.
Fot. Newspix.pl