Reklama

Mega kit

redakcja

Autor:redakcja

07 października 2018, 20:39 • 2 min czytania 10 komentarzy

Spodziewaliśmy się więcej fajerwerków niż w sylwestrową północ w Sydney. Kolejnej odsłony zapierającej dech rywalizacji na ofensywne dokonania zespołów Guardioli i Kloppa. Jak bardzo dalekie oczekiwania były od rzeczywistości niech świadczy fakt, że w pierwszej połowie obejrzeliśmy zero celnych, dwa zablokowane i jeden niecelny strzał, a po przerwie – cztery celne, choć w większości kompletnie niegroźne „uderzenia”. Między innymi zaliczona do nich została leciutka główka Sturridge’a. Chyba tylko z litości.

Mega kit

Zresztą – czy trzeba się silić na kwieciste opisy, skoro poziom całego meczu najlepiej podsumowało wykonanie przez Riyada Mahreza rzutu karnego mającego przesądzić o wyniku? 85. minuta, 0:0, warunki idealne, by nawet w tak paździerzowym starciu wykreować bohatera. Zamiast tego – najpierw zwarcie o piłkę z Gabrielem Jesusem, później fatalne pudło.

Wymowne, że do rzutu karnego w tak marnym spotkaniu chcieli podejść:

– Mahrez, który zmarnował 5 z 8 ostatnich jedenastek w Premier League,

– Jesus, który zmarnował 2 z 3 ostatnich jedenastek w Premier League.

Reklama

Algierczyk ostatecznie zepsuł pozytywne wrażenie, jakie zrobił w tym meczu. Bo to on był wcześniej najgroźniejszy – najpierw nieznacznie pomylił się będąc z piłką przed Alissonem i uderzając po dalszym słupku, później groźnie strzelił po krótkim, gdy liverpoolczycy nie zdołali wybić piłki z pola karnego po wstrzeleniu jej tam przez Bernardo Silvę.

Niestety, w tak smakowicie zapowiadającym się meczu kompletnie zabrakło płynności. Potężne linie ofensywne obu ekip nie potrafiły złapać rytmu aż do ostatniego gwizdka. Owszem, Davida Silvę oglądało się dobrze pod kątem tego, jak pokazywał się do gry i jak elegancko poruszał się z piłką (czyli norma). Ale koniec końców nie wynikało z tego za wiele, bo nie dostawał podań w strefie, w której jest najgroźniejszy – w środku boiska, tuż przed polem karnym Liverpoolu. I tak naprawdę na każdy komplement odnośnie któregoś z zawodników odpowiedzialnych za kreowanie sytuacji, trzeba odpowiadać kilkoma „ale”.

Pewnie, może gdyby James Milner został na boisku, a nie zszedł z kontuzją, zagrałby kilka piłek na asystę, w końcu to najlepszy pod tym względem zawodnik w historii Ligi Mistrzów, biorąc pod uwagę pojedynczy sezon. Może gdyby na placu gry do końca został Aguero, padłby chociaż ten gol z karnego. Ale będziemy szczerzy – liczyliśmy, że nie będziemy gdybać, a pisać wam o najlepszym meczu weekendu.

Szkoda, po prostu szkoda, że starcie, na które tak mocno ostrzyliśmy sobie zęby, okazało się takim gniotem…

Liverpool – Manchester City 0:0

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Nowe fakty o Marcelo. „Miał problemy praktycznie z każdym”

Patryk Stec
7
Nowe fakty o Marcelo. „Miał problemy praktycznie z każdym”

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...