Reklama

Rzucić wyzwanie City. Kto jest na to lepiej przygotowany: Liverpool czy Chelsea?

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2018, 14:17 • 8 min czytania 2 komentarze

Był czas, gdy pojedynki Liverpoolu z Chelsea urastały do rangi symbolu trendu zmieniającego oblicze Premier League. Gdy szkoleniowcami obu ekip byli Rafa Benitez i Jose Mourinho, rokrocznie oglądaliśmy pomiędzy nimi kilka niemal doskonale rozegranych partii szachów, gdy jeden fałszywy ruch pośród setek perfekcyjnych oznaczał porażkę. Dziś Liverpool i Chelsea to zespoły kompletnie inne. Mające menedżerów lubujących się w stylu piekielnie atrakcyjnym, widowiskowym. Menedżerów, których po starcie sezonu Premier League można typować jako dwóch mogących sprawić największe problemy Pepowi Guardioli i Manchesterowi City. 

Rzucić wyzwanie City. Kto jest na to lepiej przygotowany: Liverpool czy Chelsea?

Porównaliśmy więc dzisiejszych rywali z meczu Carabao Cup, a także sobotnich ze starcia na szczycie Premier League, właśnie pod tym kątem. Pod kątem tego, kto może bardziej nieznośnie pomieszać szyki zespołowi, który poprzedni sezon zakończył z setką na koncie punktowym.

BRAMKARZ

Oba zespoły zmieniły „jedynkę” przed sezonem – jeden z konieczności, bo Thibault Courtois odszedł do Realu, drugi… w sumie również konieczności, bo w maju widzieliśmy najlepiej, że najważniejszych trofeów nie da się wygrywać z Lorisem Kariusem między słupkami. Oba zapłaciły za nich sumy w okolicach 70 milionów funtów, bijąc wszelkie rekordy transferowe na tej pozycji.

Obaj mieli już też gorszy moment. Kepa dostał bramkę po rogu, w którym był ustawiony.

Reklama

To jednak nic przy golu Ghezzala z Leicester, efekcie zabawy Alissona w Johana Cruyffa.

Mimo to stawiamy na Brazylijczyka. Po pierwsze – jeśli jesteś pierwszym bramkarzem reprezentacji, w której jest też Ederson, musisz być niesamowitym kozakiem. Kepa zaś ma na koncie zaledwie jedno spotkanie w hiszpańskiej kadrze. Po drugie – Alisson ma doświadczenie choćby z półfinału Ligi Mistrzów, jakiego Kepie zdecydowanie brakuje. Dość powiedzieć, że Hiszpan zadebiutował w europejskich pucharach zaledwie kilka dni temu w meczu z PAOK-iem. Może wyrośnie na jeszcze lepszego fachurę niż Alisson, tego byśmy nie wykluczali. Na dziś, mając obu do wyboru, wątpliwe, by którykolwiek menedżer postawił na Kepę.

Punkt dla Liverpoolu. 1:0 dla The Reds.

OBRONA

Reklama

Nie tak dawno obrona Liverpoolu była zabawniejszym memem niż tańczący Jean-Claude Van Damme wrzucony pod pytaniem „gdzie?”. Ale tak jak coraz mniej Jean-Claude’a na Twitterze, tak i śmieszki z defensywy The Reds przeszły do lamusa. A wszystko za sprawą Virgila Van Dijka, zdaniem wielu najlepszego stopera Premier League. Holender nie tylko sam prezentuje się świetnie (28 straconych przez LFC goli w 29 meczach z nim w składzie), on – co równie ważne – sprawia, że jego partnerzy również zdają się być lepsi niż wtedy, gdy grają z kimś innym u boku. Joe Gomez wznosi się przy nim na absolutne wyżyny, robiąc świetny użytek ze swojej dynamiki i spokoju w wyprowadzeniu piłki pod presją. W porównaniu ze środkiem defensywy Chelsea, gdzie błędy Davida Luiza to nieodłączna część meczów z jego udziałem, tutaj przewaga Liverpoolu jest naprawdę znacząca.

Nie ma jej zaś, jeśli chodzi o boki. Tutaj to przy Chelsea postawilibyśmy delikatny plusik. Doceniając klasę Robertsona i Alexandra-Arnolda, trzeba jednak oddać Marcosowi Alonso i Cesarowi Azpilicuecie, że poza bardzo dobrą formą mają też uznaną na wyspach markę. Ich bezpośredni rywale zaś dopiero na nią pracują – choć oczywiście robią to bardzo sumiennie i z tygodnia na tydzień ich profil jest coraz pełniejszy.

Remis. Bramkowy, bo trudno o inny mając wśród zestawianych Marcosa Alonso w takiej formie strzeleckiej jak ostatnio. 2:1 dla Liverpoolu.

ŚRODEK POLA

ENG, Premier League, FC Liverpool vs FC Chelsea

Starcie wagi ciężkiej. Dwa trójkąty w środku pola zdolne absolutnie zdominować grę. W tym momencie w Chelsea ten podstawowy to: Jorginho-Kante-Kovacić, w Liverpoolu: Keita-Milner-Wijnaldum. W obu mamy prawdziwych wirtuozów swoich ról. 

O Jorginho najlepiej świadczy ustanowiony ostatnio rekord w liczbie wykonanych podań w meczu Premier League – 180. Czyli jedno podanie na 30 sekund. Mało tego – dziesięć zespołów w historii ligi angielskiej rozegrało kiedyś mecz, w którym cała jedenastka wymieniła tych podań mniej. Obok niego biega odmieniony N’Golo Kante, nieustannie poprawiający swoją grę, ewoluujący z defensywnego pomocnika w zawodnika box-to-box, wykorzystującego swoją energię już nie tylko w odbiorze, ale i w kreatywnej fazie ataków. A do tego dochodzi Kovacić, kreatywny pomocnik, którego w razie potrzeby stworzenia jeszcze bardziej „wizjonerskiej” drugiej linii może wspomóc Cesc Fabregas, 2. najlepszy asystent w historii Premier League.

Po drugiej stronie mamy najlepszego asystenta w pojedynczym sezonie Ligi Mistrzów, czyli Milnera, który z wiekiem staje się zawodnikiem coraz bardziej kompletnym. Do tego Georginio Wijnalduma, nie mniej naładowanego energią niż Kante, trochę niedocenianego, a jednak mającego pewny plac w sezonie 2018/19, mimo obecności na ławce czy to Jordana Hendersona, czy Fabinho. No i w końcu trio uzupełnia Naby Keita, na którego Jurgen Klopp czekał rok i – jak się okazuje – warto było być cierpliwym.

Niewielki plusik po stronie Chelsea. 2:2.

ATAK

Jeśli w drugiej linii mieliśmy starcie wagi ciężkiej, to dla linii ataku trzeba stworzyć odrębną kategorię. Mamy tu i zawodnika nominowanego do najlepszej trójki FIFA The Best, i gracza z jedenastki sezonu FIFA The Best. W której z kolei jeden z trzech najlepszych piłkarzy świata miejsca nie zagrzał.

Dobra, żarty na bok, komiczne nagrody na bok. Bo mówimy nie o komicznych, a o kosmicznych piłkarzach. Do porównania Hazarda i Salaha jeszcze przejdziemy, bo w ich starciu wszystko rozchodzić się będzie o detale, o szczegóły, o pół włosa. Jeśli jednak chodzi o partnerów, tutaj Liverpool wygrywa bezapelacyjnie. Chelsea jeszcze będzie cierpieć przez brak strzelca wyborowego, bo takim trudno nazwać czy Giroud, czy Moratę. Nawet jeśli o Roberto Firmino mówi się jako o napastniku-łączniku, a nie typowym snajperze, to statystyki mówią same za siebie – on też potrafi nieźle ukłuć. Na pewno częściej niż porównywani z nim atakujący rywala.

Sezon 2017/18 + 2018/19 (jak dotąd):
Alvaro Morata – 3229 minut, 16 goli, gol średnio co 202 minuty
Olivier Giroud – 2391 minut, 12 goli, gol średnio co 199 minut
Roberto Firmino –  4709 minut, 30 goli, gol średnio co 157 minut

O asystach nawet nie ma co wspominać, tutaj Firmino miażdży konkurencję o kilkanaście ostatnich podań. Jeśli zaś chodzi o Sadio Mane – on wykręcił w analogicznym okresie liczby na podobnym poziomie co Willian, a zdecydowanie lepsze niż Pedro. 

Sezon 2017/18 + 2018/19 (jak dotąd):
Pedro – 3011 minut, 10 goli, 5 asyst, gol lub asysta średnio co  201 minut
Willian – 3508 minut, 15 goli, 14 asyst, gol lub asysta średnio co 121 minut
Sadio Mane – 4092 minuty, 24 gole, 9 asyst, gol lub asysta średnio co 124 minuty

Deklasacja w starciu Firmino vs. Giroud&Morata decyduje. 3:2 dla Liverpoolu.

GAMECHANGER

Przechodzimy do pojedynku gigantów. Salah kontra Hazard. Jeden z najlepszych piłkarzy minionego sezonu klubowego na świecie naprzeciw jednego z najlepszych piłkarzy mistrzostw świata w Rosji. Wesprzemy się kilkoma statystykami, bo oceniając organoleptycznie samo to, jak wiele obaj znaczą dla obu zespołów, trudno wskazać istotniejszego z nich.

Sezon 2017/18 + 2018/19 (jak dotąd):

Gole + asysty:
Eden Hazard – 4201 minut, 22 gole, 15 asyst, gol lub asysta średnio co 114 minut
Mohamed Salah – 4722 minuty, 47 goli, 18 asyst, gol lub asysta średnio co 73 minuty

Bramki zmieniające wynik spotkania:
Eden Hazard – 14
Mohamed Salah – 24

O ile mniej punktów zdobyłby w tym czasie zespół, gdyby wymazać gole jego autorstwa lub po jego asyście:
Eden Hazard – 27
Mohamed Salah – 31

Salah miał piorunujący poprzedni sezon, dlatego też nie jest zaskoczeniem jego dominacja. Ale początek rozgrywek 2018/19 zdecydowanie należy do Hazarda – to nie jemu stawiano już pytania o dyspozycję, a właśnie Egipcjaninowi. Mimo wszystko jednak nie można nie docenić tego, jak zawładnął Premier League już na wejściu, odsadzając Hazarda na kilka długości. Belg musi gonić i w obecnych rozgrywkach wydaje się, że trochę dystansu nadrobił, ale na ten moment profil egipskiego króla jest zdecydowanie większy.

Punkt dla Liverpoolu. 4:2

ŁAWKA

Bardzo przydatna, gdy masz w perspektywie walkę o trofea na kilku frontach jednocześnie. W Chelsea wyglądała ona w meczu z West Hamem następująco: Caballero, Cahill, Zappacosta, Barkley, Fabregas, Morata, Moses. Liverpool w meczu z Tottenhamem (w ostatniej kolejce z Southampton zagrał nieco przemieszany skład, dlatego starcie z Kogutami to lepszy wyznacznik) miał za linią boczną Mignoleta, Matipa, Moreno, Fabinho, Hendersona, Shaqiriego i Sturridge’a. Gdyby trzeba było gonić wynik, to Liverpool ma potężniejsze działa, w osobach Shaqiriego czy Sturridge’a (pod warunkiem, że jest zdrowy). Jeśli bronić – tutaj chyba jednak postawilibyśmy na Cahilla z Zappacostą niż Matipa z Moreno. Generalnie ani jedni, ani drudzy nie mają ławki tak szerokiej jak Manchester City, jednocześnie nie mogąc narzekać, że opcji na niej brak.

Remis. 5:3.

TRENER

ENG, Premier League, Newcastle United vs FC Chelsea

Dwaj wielcy menedżerowie z absolutnie najwyższej półki. Niesamowity w swoim zamiłowaniu do taktyki Maurizio Sarri kontra preferujący futbol heavymetalowy Klopp. Jak rozsądzić, kto z nich bardziej zasługuje na wyniesienie ponad tego drugiego? Najprościej chyba będzie z pomocą… Juventusu i Bayernu. Bo to ci wielcy rywale stali na drodze marzeń o podboju krajowej ligi. Obronną ręką wychodzi z tego starcia szkoleniowiec Liverpoolu, bo on – w przeciwieństwie do Sarriego – potrafił zdetronizować hegemona. Napoli było bardzo blisko w poprzednim sezonie, a jednak w końcówce rozgrywek zabrakło tego, czego nie brakło Borussii Kloppa w 2011 i 2012 roku.

Punkt dla Liverpoolu. 6:3

TERMINARZ

Dzisiejsze spotkanie może w jego kontekście mieć spore znaczenie, bo o ile kibice nie będą płakać nad odpadnięciem z Pucharu Myszki Miki przed jego decydującymi fazami, to już im bliżej trofeum, tym trudniej będzie wystawiać mocno eksperymentalny skład. W końcu, jak mawia Paulo Coelho, puchar w gablocie to puchar w gablocie.

Mimo to duże znaczenie ma też udział Chelsea w rozgrywkach europejskich mniejszego kalibru niż Liverpool. The Blues nie będą umierać za Ligę Europy, a gdy zawodnicy będą potrzebować nieco odpoczynku, z pewnością go otrzymają. Co innego w kwestii Ligi Mistrzów, gdzie Liverpool raczej wyjdzie ze swojej grupy i zagra także na wiosnę. To już rozgrywki o kompletnie innej intensywności, gdzie za wygraną trzeba zostawić znacznie więcej zdrowia na boisku.

Punkt dla Chelsea i w końcowym rozrachunku wygrana Liverpoolu 6:4.

***

Wiele wskazuje na to, że to Liverpool ma dziś więcej danych ku temu, by wierzyć w zdetronizowanie Manchesteru City, czy – jak mawiał Alex Ferguson – strącenie The Citizens z ich grzędy. Ale tak naprawdę zespoły Kloppa i Sarriego dały już powody, by wierzyć, że obecny sezon Premier League będzie zdecydowanie bardziej ekscytujący w kwestii walki o tron niż poprzedni. Że nie będzie to wyścig jednego konia, a gonitwa, w której aż do ostatniej prostej nie będzie można jednoznacznie stwierdzić, kto na linię mety wbiegnie jako pierwszy. I że starcia Liverpoolu z Chelsea – przede wszystkim to weekendowe, do którego dzisiejsze jest miłą przygrywką – będą miały w tym kontekście ogromne znaczenie.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Anglia

“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię

Michał Kołkowski
5
“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię
Anglia

Wyjaśniła się przyszłość van Dijka. Jest oficjalny komunikat

Kamil Warzocha
0
Wyjaśniła się przyszłość van Dijka. Jest oficjalny komunikat
Anglia

Kiwior wykorzystuje szansę. “Opanowany, inteligentny, silny”

Antoni Figlewicz
14
Kiwior wykorzystuje szansę. “Opanowany, inteligentny, silny”
Anglia

Remontada? Nie żartujmy! Bezradny Real wykopany z Ligi Mistrzów!

Kamil Gapiński
63
Remontada? Nie żartujmy! Bezradny Real wykopany z Ligi Mistrzów!