Reklama

Drągowski wygranym kolejnego polskiego meczu w Serie A

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

19 września 2018, 21:24 • 4 min czytania 22 komentarzy

Kto by się spodziewał jeszcze parę lat temu, że mecz bez Polaków w Serie A będzie tak niecodziennym zjawiskiem jak brak kosza pod zlewem w naszych domach. Nawet jeżeli dzisiaj zdarzyło się spotkanie, w którym na ławce zaczęli Bereszyński i Kownacki, to i tak w pierwszym składzie oglądaliśmy Linettego i Drągowskiego. Co więcej – brak prawego obrońcy reprezentacji Polski był aż nadto widoczny, a długimi momentami niemrawa Sampdoria tylko zremisowała z Fiorentiną.

Drągowski wygranym kolejnego polskiego meczu w Serie A

Jakkolwiek spojrzeć, nie był to mecz, którego zapowiedź zapracowałaby u nas na czołówkę. Pewnie poniekąd z tego powodu, że nie pojawiła się ona w  ogóle. Ale nic dziwnego – takie starcie to z pozoru nic ciekawego, chyba że jesteś koneserem Serie A. Z drugiej strony znamienne, że mierzyły się dwie solidne drużyny bardzo solidnej ligi, a w pierwszym składzie miała szansę wystąpić czwórka Polaków. Oczywiście, najmniejsze szanse na grę wróżono Kownackiemu, ale golem w ostatniej kolejce pokazał przecież, że wciąż drzemie w nim spory potencjał. Ostatecznie pojawił się na boisku a kilka ostatnich minut. Bereszyńskiego w jedenastce „Sampy” raczej się nie spodziewaliśmy, w końcu trener zapowiadał, że da mu odpocząć. Ale już co do występu Linettego nie mieliśmy większych wątpliwości. Kolejną szansę – w obliczu kontuzji Lafonta – otrzymał również Drągowski. I to przy nim chcielibyśmy się zatrzymać, bo trzeba przyznać wprost – po raz kolejny nie zawiódł.

Choć na samym początku spotkania sam utrudnił sobie życie. Mało brakowało a pewność siebie, którą emanował po bardzo udanym spotkaniu z Napoli, sprowadziłaby go na złą drogę, najprawdopodobniej prowadzącą z powrotem na ławkę. Zabawił się w dryblera – zamiast wykopać piłkę czym dalej, postanowił ośmieszyć Caprariego. O mały włos, a Caprari ośmieszyłby jego. Wygarnął mu piłkę, ale na szczęście młodego bramkarza ta nie zatrzepotała w siatce. No ale dobra – Drągowski popełnił błąd na początku, jednak nie wpłynął on na jego późniejszą postawę. Po chwili odważnie wyszedł do piłki, wyprzedzając Linettego. Później Sampdoria nie atakowała z przesadną łapczywością, więc miał mało roboty. Ale jak już przyszło co do czego, tuż po przerwie obronił dobry strzał z rzutu wolnego, którym popisał się Caprari.

Wcześniej Fiorentina objęła prowadzenie za sprawą Giovanniego Simeone. Napastnika, który próbował od samego początku, w pierwszych minutach wypracowując sobie dwie sytuacje. Dopiął swego jednak dopiero za trzecim razem. Wykorzystał wrzutkę, ospałość Andersen i pokonał bramkarza mocnym uderzeniem głową. Dla niego to trafienie tym bardziej symboliczne, że ukłuł „Sampę”, czyli zagorzałego, derbowego rywala Genoi, z której odszedł do Fiorentiny.

Później goście byli jeszcze bardziej aktywni, Sampdoria najwięcej do powiedzenia miała na samym początku, ale jej pomrukiwanie tak czy siak nie było w stanie przebić się przez ogłuszający wrzask rywali. Którzy wydawali się konkretniejsi, stworzyli sobie kilka sytuacji, z kolei „Sampa” długo nie była w stanie zagrozić bramce Drągowskiego. Z dwa razy było groźnie pod koniec pierwszej połowy, ale co z tego, skoro Caprari uderzył nieczysto, obok słupka. A potem Drągowskiego uratowała poprzeczka. Generalnie gospodarze przekonali się, jak niewygodnym, dobrze zorganizowanym i wymagającym rywalem jest Fiorentina.

Reklama

Obudzili się dopiero po przerwie. Był wspomniany rzut wolny, przy którym nagimnastykować musiał się Drągowski, no i był w końcu gol. Bardzo aktywny Caprari w końcu dopiął swego. Dostał piłkę z prawej strony, popisał się świetnym przyjęciem i jeszcze lepszym uderzeniem zza pola karnego. Drągowski był bez szans, absolutnie. Patrząc całościowo, może być jednak jak najbardziej zadowolony ze swojej postawy, choć musi unikać tak buńczucznych zachowań, jak drybling na samym początku.

Sampdoria strzeliła gola kilka minut po tym, jak z boiska zszedł Linetty. Potem wynik już się nie zmienił, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gospodarze po przerwie wreszcie się obudzili, prezentując lepszy futbol niż przed zmianą stron. No ale ostatecznie stracili punkty. Co do samego Linettego –  na początku był bardzo aktywny – idąc za klasykiem – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Z kilkoma ciekawym odbiorami, ale z każdą kolejną minutą wyhamowywał. Aż w końcu otrzymał żółtą kartkę za agresywny faul i został zastąpiony. Jak ocenić jego występ? Cóż, raczej solidna piątka, na pewno nic więcej.

Kownacki, który wszedł na kilka ostatnich minut, nie pokazał za wiele, tym razem nie okazując się asem z rękawa. Jak widać – najlepiej na tym meczu wyszedł Drągowski.

Sampdoria – Fiorentina 1:1

0:1 Simeone 13′

1:1 Caprari 60′

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Patryk Stec
0
Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”
Polecane

DAVID BALDA – HISTORIA NAJWIĘKSZEGO POZORANTA W EKSTRAKLASIE | PATOLIGA #6

Jakub Białek
0
DAVID BALDA – HISTORIA NAJWIĘKSZEGO POZORANTA W EKSTRAKLASIE | PATOLIGA #6

Weszło

Piłka nożna

Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Patryk Stec
0
Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Komentarze

22 komentarzy

Loading...