Paranoja dotycząca rzekomego dopingu wśród piłkarzy reprezentacji Rosji co jakiś czas daje o sobie znać. Dziwnym zbiegiem okoliczności przeważnie dokucza dziennikarzom z Anglii, którzy w poszukiwaniu sensacji do rangi wielkiej afery wyciągają nawet najbardziej oczywiste i wolne od podejrzeń przypadki. Najnowsza odsłona serialu „Ruscy na dopingu” dotyczy Denisa Czeryszewa, najlepszego piłkarza „Sbornej” na mundialu, którego brytyjskie media oskarżyły o zażywanie hormonu wzrostu. Jak się jednak okazuje – kompletnie bez powodu.
No ale po kolei. Wszystko zaczęło się w lipcu ubiegłego roku, gdy ojciec Czeryszewa w wywiadzie dla mało znaczącego w Rosji portalu sport-weekend.com opowiedział o problemach zdrowotnych syna, który wówczas zmagał się z powikłaniami po źle leczonej kontuzji. Z jego słów wynikało, że w Villarrealu młody Denis przeszedł terapię z użyciem osocza bogatopłytkowego (tak zwane PRP, czyli koncentrat płytkowy z krwi pacjenta), które jest – to ważne – bogate w czynniki wzrostu i świetnie sprawdza się w leczeniu urazów ortopedycznych. Oczywiście ojciec piłkarza Valencii nie posłużył się stricte medycznym językiem, a powiedział po prostu, że synowi podają „czynniki wzrostu”. Dziennikarz przeprowadzający wywiad zwyczajnie nie skumał o co biega i zaczął wypytywać o hormon wzrostu, co Czeryszewowi-seniorowi najwyraźniej umknęło. I tyle. Zresztą, jeśli ktoś zna rosyjski, to może sobie wszystko sprawdzić.
Przez ponad rok nikomu nie przyszło nawet do głowy, by o cokolwiek Denisa Czeryszewa podejrzewać. Aby to się zmieniło, na deski teatru zdarzeń musieli wskoczyć najlepsi brytyjscy dziennikarze śledczy (głównie z The Telegraph, Daily Mail i BBC), którzy odkopali rozmowę sprzed roku i szybko rozkręcili wokół niej wielką awanturę. Że Czeryszew to dopingowicz, Rosjanie to oszuści i tak dalej, i tak dalej. Wszystko przebiega niemal identycznie, jak we wcześniejszych podobnych przypadkach, o których szerzej pisaliśmy TUTAJ.
Szkoda, że Anglicy pożałowali czasu na przeprowadzenie weryfikacji, bo wówczas dowiedzieliby się o co tak naprawdę chodzi, a jednocześnie nie wystawiliby się na pośmiewisko. Nie ruszając się z domu, mogli znaleźć tłumaczenie redakcji, która opublikowała wywiad z ojcem Czeryszewa i oświadczenie Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej, który w sprawie skrzydłowego ściśle współpracuje ze swoim hiszpańskim odpowiednikiem. Podobnie zresztą jak RUSADA, która przekazała Światowej Agencji Antydopingowej komplet dokumentów związanych z leczeniem i rehabilitacją Denisa Czeryszewa w ostatnich sezonach. Nam to wszystko zajęło jakieś trzy minuty.
W całej aferze najbardziej szkoda oczywiście piłkarza, ponieważ musi gęsto tłumaczyć się ze swojej niewinności. A jakby tego było mało, niezależnie od tego, co powie, Anglicy i tak dalej będą twardo trzymać się tezy z dopingiem i wielkim rosyjskim spiskiem. Powoli robi się to już nudne, ale chyba nie zamierzają przestać.
Fot. FotoPyK