1995 rok, marzec, rozdanie Oscarów. Wśród nominowanych “Pulp Fiction”, “Forrest Gump”i “Skazani na Shawshank”. I jak tu wybrać spośród tak znakomitych kandydatur? Rozumiemy ból, jaki towarzyszył wówczas członkom akademii: podobnie czuliśmy się, układając jedenastkę badziewiaków po trzeciej kolejce Ekstraklasy.
Słabych meczów w tej rundzie było co niemiara. Gdy wydawało się, że nic nie przebije wesołego występu Zagłębia Sosnowiec z Portowcami, Ekstraklasa poprawiła nam podbródkowym w postaci 0:0 Legii z Lechią, prawym sierpowym w formie człapaniny Śląska z Lechem, a potem nieruchawym meczem Jagiellonii z Wisłą Kraków. Nokautujący cios zadały z godnym poniedziałkowego grania rozmachem Cracovia z Arką Gdynia.
Wątpliwości nie mieliśmy chyba tylko co do obsady badziewiackiej bramki. Łaska formy na pstrym koniu jeździ – tydzień temu Buchalik ratował Białą Gwiazdę w końcówce meczu z Miedzią, tym razem raził niepewnymi interwencjami, a wisienką na torcie czerwona kartka. Szanujemy, że wziął to po męsku na klatę – “Dziś niestety popełniłem błąd, biorę to na siebie i z tego miejsca chciałem przeprosić chłopaków” – ale to nie daje immunitetu na jedenastkę badziewiaków.
Defensywa taka, że strach się bać. Lech dał w tej kolejce popis gry w linii, trójka stoperów grała na linijkę, ale wahadła zawiodły całkowicie. Blisko wyjściowego składu był bezproduktywny, zagubiony Klupś, ale ostatecznie postawiliśmy na Tomasika. Nie tylko potrafił się efektownie pogubić przy pressingu Śląska, ale jeszcze w ofensywie był definicyjnym przykładem sabotażysty. Lagi na bałagan, dośrodkowania bez jakiegokolwiek rozeznania, straty, straty i jeszcze raz straty. Zęby bolały od oglądania Tomasika z piłką przy nodze, ale uczciwie trzeba oddać, że oglądanie stoperów Pogoni było jeszcze bardziej traumatycznym doświadczeniem. I tak mieli farta, że Zagłębie Sosnowiec tak późno zorientowało się z jakimi ananasami ma do czynienia.
Matuszek przypomina nam czasy, gdy starszyzna robiła z młodszych chłopców na posyłki. Kapitan Górnika na boisku potrafi zadbać, by inni mieli sporo roboty – zazwyczaj przy sprzątaniu po samym kapitanie. Z Miedzią dał kolejny argument za tym, że powinien aktualnie z charyzmą liderować ławce rezerwowych. Petrak z Korony to materiał z Archiwum X. Facet nie potrafi grać w piłkę. Zero, null – jeśli ktoś chciałby zrobić materiał szkoleniowy pod tytułem “Jak odpuszczać krycie”, względnie “Pozorowanie gry defensywnej”, to wystarczy nagrać tego 27-letniego bośniackiego wonderkida. Merebaszwili z beznadziejnym występem – dostać drugą żółtą za żenującą symulkę też trzeba umieć. Zawinął się tak wcześnie z boiska, że aż podejrzewamy, iż był z kimś umówiony. Hołota to jeden z tych, którzy zapewnili Portowcom pełną polotu grę, a swoje popisowe granie spuentował samobójem. Matynia na skrzydle to pomysł tak desperacki, że ewidentnie Runjaić chce w ten sposób wymusić sprowadzenie kolejnych zawodników. Chłop ma 0 goli, 1 asystę w 51 meczach. Jest kreatywny jak mirabela.
Atak mamy hiszpański. Po pierwsze, Oliva, czyli dowód na to, że nie wszystko złoto co się potrafiło jako tako ruszać w Segunda G łamane na F. Carlitos natomiast po niezłym występie w Trnawie, gdzie rozruszał z ławki zespół, zagrał bodaj swój najgorszy mecz w barwach Legii. Chyba musi zbastować z oglądaniem meczów CWKS sezonu 1981/1982 po nocach, bo odbija się to na jego formie.
Na bramce w kozakach Steinbors, który wywiózł Arce punkt z Krakowa. Interwencja po strzale Hernandeza murowanym kandydatem do miana parady kolejki. Przed nim Rogne, który dyrygował defensywą Kolejorza w meczu ze Śląskiem – 15 spalonych WKS nie wzięło się z niczego. Jędrych trochę przypomina nam zeszłoroczne wejście Szufryna – nagle okazuje się, że chłop, którym interesowali się tylko wielcy znawcy I ligi (wszyscy trzej), nie jest w żaden sposób gorszy od tych, którzy rozegrali dwie setki meczów w Ekstraklasie. Diaw konsekwentnie pozostaje zagadką. Senegalczyk potrafi rozłożyć własną defensywę na łopatki przy gorszym dniu, ale jak ma swój mecz, to i coś tam pobroni, a w ofensywie stworzy więcej zagrożenia niż połowa tzw. ligowych specjalistów od kreowania. Tym razem mieliśmy do czynienia z drugim scenariuszem.
Po bokach skrzydła Zagłębia Sosnowiec, które rozjechały Pogoń Szczecin. Szczególnie należy docenić Wrzesińskiego, który ma naprawdę porządne wejście do ligi. Znowu bramka, znowu fajna gra, znowu wysyp pytań: jak to możliwe, że tak długo siedział poza Ekstraklasą? Najmocniejsze kandydatury mamy jednak w środku pola. Mecz Górnika z Miedzią w pewnym momencie zmienił się w Żurkowski show. Wszyscy ci, którzy narzekali, że musi brać więcej odpowiedzialności za wyniki, że nie wystarczy poprawność tylko potrzebny jest błysk – tym razem byli usatysfakcjonowani. Podobnie jak kibice Piasta grą Dziczka i Valencii. Jeden i drugi w poprzednim roku mieli przebłyski, ale teraz wygląda na to, że dorośli do ciągnięcia gliwickiego wózka. Valencia jak na polskie warunki ma tyle błyskotliwości i techniki, ile nie ma w niektórych zespołach. Dziczek natomiast to murowany kandydat do bycia łączonym wkrótce z zachodnimi markami – jak na młody wiek duże umiejętności, zarówno w defensywie jak i ofensywie. Talent do oszlifowania.
Novikovas w ataku nieco z konieczności, ale kto ogląda Jagę, wie, że to tak naprawdę częściej wolny elektron pracujący na całej długości ofensywy, prawdziwy koń pociągowy. Bezsprzecznie na początku tego sezonu podtrzymuje renomę, którą sobie wypracował, a jest to renoma sięgająca top 5 najlepszych piłkarzy ligi. Angulo zagrał swoje, czyli solidność połączona ze skutecznością. Dzięki tej bramce wyprzedził Nakoulmę i jest samodzielnym liderem na liście najskuteczniejszych obcokrajowców w historii Górnika Zabrze.