Tydzień temu narzekaliśmy, że nawet Lech Poznań, uznawany za jeden z dwóch największych polskich klubów, nie jest wcale wyraźnym faworytem bukmacherów przed meczem z białoruskim Szachtiorem Soligorsk. Zastanawialiśmy się wówczas – czy nadejdą jeszcze kiedykolwiek takie czasy, że klub z Ekstraklasy będzie podchodził do spotkania jako Goliat, szykujący się na bezlitosny oklep Dawida? Nie wymagamy wiele, nie chodzi o mecze z Realem Madryt, ale kurczę – chociaż status faworyta starcia ze Słowakami?
Dziś poniekąd spełniono naszą prośbę i istotnie – bukmacherzy nie mają wątpliwości, że Lech Poznań zamelduje się w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Europy. Ubiegłotygodniowe sceptyczne podejście do przebudowanego “Kolejorza” mogło wyniknąć z dużej dynamiki zmian w Wielkopolsce oraz długich tradycji zbierania euro- oraz agrowpierdoli. W Soligorsku kursy układały się właściwie po równo, co zresztą okazało się słuszne w wykonaniu ekspertów od ustalania kursów bukmacherskich – wszak mecz zakończył się remisem.
Sama gra jednak wystarczyła, by na własnym stadionie kurs na Lecha zjechał do poziomu 1,45 przy kursie 7,00 na zespół gości. W Totolotku zresztą równie wysoko wyceniany jest awans Białorusinów – z każdej stówy można wyjąć aż 370 złotych, co naprawdę nie wydaje się głupim pomysłem dla kibiców Lecha – jeśli dojdzie do kompromitacji, kasa na otarcie łez może się przydać. Ale bez żartów, zupełnie serio – jesteśmy zadowoleni. Najlepsi eksperci w branży – a za takich uważamy bukmacherów – sądzą, że dzisiaj podopieczni Ivana Djurdjevicia wychodzą na boisko i po prostu bez większych ceregieli odprawiają rywali z kilkoma bramkami w bagażniku. Kurs na przynajmniej dwa gole Lecha to 1,57 – i kojarzy nam się to z meczami grupowymi Mistrzostw Świata, gdy Belgowie wychodzili na Panamę.
No. I to by prawie wszystko, jeśli chodzi o dobre informacje dotyczące dzisiejszych meczów. Tak jak bowiem Szachtior przyjeżdża na ścięcie do Poznania, tak w roli skazańców z głową na szafocie występują też według bukmacherów piłkarze Jagi i Górnika.
Zacznijmy od Jagiellonii, bo tutaj sytuacja jest najciekawsza. Co prawda nie ma żadnych wątpliwości, kto jest faworytem do zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu – kurs na Rio Ave to ledwie 1,70 przy 5,40 na wyjazdową wiktorię białostoczan. Ale jest jeden ważny niuans. Bukmacher Totolotek daje większe szansę na przejście do kolejnej rundy właśnie piłkarzom z Białegostoku. Okej, wiemy, kurs 1,40 na awans Jagi to przede wszystkim efekt rezultatu pierwszego spotkania i konieczność, by wykluczyć zakłady “win-win”. Ale i tak aż 2,60 na awans Portugalczyków? Brzmi naprawdę przyzwoicie, zwłaszcza, jeśli pamiętamy o tym jak wysokie są kursy na scenariusz inny, niż zwycięstwo gospodarzy w wieczornym starciu.
Nie obrazilibyśmy się, gdyby wszystko odbyło się zgodnie z przewidywaniami, czyli Rio Ave wygrałoby dzisiejszą bitwę, na przykład 2:1, ale tym samym odpadło z pucharów.
Bezsprzecznie w najgorszej sytuacji jest Górnik, który grał u siebie i w dodatku na własnym terenie przegrał. Można się pocieszać, że grał nieźle, że brakowało szczęścia i ogólnie wstydu nie było, ale po pierwsze: dzisiaj znów zdecydowanym faworytem bukmacherów jest Trenczyn, po drugie zaś – awans zabrzan to już niemal science-fiction. Totolotek płaci pół tysiaka za każdą postawioną na awans Górnika stówę. Awans gospodarzy rewanżowego starcia? 1,17…
Czyli co? Jedno zwycięstwo, dwa razy w tyłek, ale aż dwie drużyny pozostające w grze? Dzień nie zapowiada się na łatwy, ale jeśli w pucharach do połowy sierpnia zostaną aż trzy polskie drużyny (no bo przecież jeszcze Legia), to co zrobić, trzeba będzie odtrąbić sukces.
Fot.FotoPyK