Mundiale mają to do siebie, że na ich podstawie łatwo napisać legendy. Czasem w pełni piękne, a czasem nadmuchane jakby na potrzebę futbolowego romantyzmu. Turnieje kreują herosów, których albo pamiętamy przez lata, albo znikają za moment, będąc sezonowymi gwiazdami. Zastanawiamy się co stanie się z Yerrym Miną? Gościem, którego drużyna nie wyszła poza 1/8, czyli ogólnie nie zrobiła oszałamiającego wrażenia. Ale też gościem, który niemal sam tę drużynę ciągnął za uszy, lądując tym samym na ustach całego świata.
– Mina stał się bowiem pierwszym od 28 lat obrońcą, który podczas mundialu strzelił 3 gole. Wcześniej dokonał tego Niemiec, Andreas Brehme.
– Licząc natomiast wszystkie pozycje, ostatnim razem więcej bramek głową podczas jednych mistrzostw zdobył Miro Klose w 2002 roku.
– Yerry stał się także drugim najlepszym strzelcem reprezentacji Kolumbii w historii mundiali, mając przed sobą tylko Jamesa Rodrigueza z 6 trafieniami.
Niezły wjazd z buta jak na kogoś, kto jeszcze kilka miesięcy temu przesiadywał na ławce rezerwowych i wydawało się, że nie zmieni tego nic nawet w kontekście reprezentacyjnym. Faktem jest bowiem, iż Kolumbijczyk wyraźnie nie przypadł do gustu Ernesto Valverde. Pragmatyczny szkoleniowiec miał obsesję na punkcie zdobycia mistrzostwo w jak najkrótszym terminie, więc już z tego tytułu nie dawał mu zbyt wielu szans. Do tego doszła jeszcze kwestia adaptacji – nie tyle mentalnej, co do stylu gry, kompletnie odmiennego wobec tego prezentowanego przez wcześniejszą ekipę naszego bohatera, czyli Palmeiras. Efekt był niemal kuriozalny, bo Kolumbijczyk zagrał jedynie w pięciu ligowych spotkaniach, przy czym to przeciwko Levante najchętniej wymazałby z pamięci. Zawodnicy tego klubu bowiem wkręcili Yerry’ego w ziemię tak mocno, że dopiero na drugi mecz fazy grupowej mundialu zdążono go odkręcić.
A tu proszę, niespodziewane wejście do pierwszej jedenastki Kolumbii po feralnym starciu z Japonią, liderowanie defensywie, dowodzenie nią, Sadio Mane oraz Robert Lewandowski schowani do kieszeni. Imponował koordynacją, z której przecież cules śmiali się niesamowicie po wcześniej wspominanym meczu z Las Granotas, a także przewidywaniem boiskowych wydarzeń. No i oczywiście grą w powietrzu.
Kto jednak oglądał tego zawodnika nieco wcześniej niż dopiero podczas nielicznych występów Barcelonie, ten nie powinien być za bardzo zdziwiony jego wyczynami strzeleckimi. W Palmeirasie regularnie korzystano z niemal lotniczych usług Miny, choć jego znakiem firmowym powinien być dwumecz z Oriente Petrolero. Akcja działa się dwa lata temu, kiedy stoper występował jeszcze w Independiente Santa Fe, rywalizującym wówczas w eliminacjach do Copa Libertadores. Ależ on wówczas fruwał! Jeden gol z pierwszym spotkaniu z boliwijską ekipą jeszcze na nikim wielkiego wrażenia nie zrobił, lecz kolejne dwa dołożone w rewanżu – nooo, kopara opadała.
Jasne, pod względem poziomu południowoamerykańskie rozgrywki nie mają żadnego podjazdu do mundialu, ale skoro i tym razem Yerry zapakował głową trzy sztuki w trzech meczach z rzędu, czy nie świadczy to o wykonanym przez niego w tym czasie progresie? Zwłaszcza w normalnej grze obronnej nie robił za wiatrak?
Wyobrażamy sobie co teraz musi dziać się w głowach Ernesto Valverde, innych członków sztabu szkoleniowego a także sterników Barcelony. Przed rozpoczęciem rosyjskich mistrzostw narracja była oczywista – ten przeszczep się nie przyjmie, Kolumbijczyka należy sprzedać. A dziś? Pokazał, iż z piłką przy nodze czuje się pewnie, potrafi czyta grę zupełnie tak, jakby w ostatnich miesiącach ukończył kursy lektury błyskawicznej, no i te bramki… No więc opchnąć go komuś czy dać drugą szansę? Cules już przeliczają ewentualnie zarobione na nim miliony, liczby idą w dziesiątki baniek. Z jednej skrajności w drugą, a po odpowiedź najlepiej byłoby się udać do jakiegoś wróżbity. Bo niby Mina jest obrońcą zupełnie innym niż pozostali występujący w Dumie Katalonii, dzięki czemu arsenał jej atutów powiększa się za sprawą obecności stopera w składzie. Z drugiej strony zaś czy nie jest on graczem o charakterystyce odmiennej na tyle, by nigdy w pełni nie dopasować się do jej stylu? Hermetyczność, jaką w dużej mierze tworzy sam Valverde, może okazać się kluczowa w rozwiązaniu tej sprawy.
Trudno jest nam sobie jednak wyobrazić, że po TAKIM mundialu w wykonaniu Yerry’ego nie ustawi się po niego kolejka chętnych. Być może sprawdzi się przepowiednia kolumbijskich mediów, które jeszcze za czasów występów obrońcy w Independiente pisali o nim: „Mina de oro”, używając gry słów, oznaczającej „kopalnię złota”. Blaugrana zapłaciła bowiem za niego 12 milionów, lecz gdyby ktoś jutro wyłożył powiedzmy 20 chyba nie bylibyśmy jakoś wielce zdziwieni.
– Jest w Biblii taki werset, który mówi, że trzeba boso nastąpić na ziemię, na której chce się odnieść sukces. A ja pragnę napisać tutaj historię – mówił podczas prezentacji, wchodząc na murawę Camp Nou bez butów. Niezbadane są jednak wyroki Ernesto Valverde i nie wiadomo, czy święty Boże tym razem mu pomoże. Nawet pomimo 196 centymetrów wzrostu, czyli głowy noszonej blisko niebios, musi bowiem twardo stąpać po ziemi.
Fot. NewsPix.pl