Ależ bomba spadła na nas kilkadziesiąt minut temu! Kiedy wydawało się, że impas w sprawie zatrudnienia następcy Zinedine’a Zidane’a potrwa jeszcze parę ładnych dni, a może nawet tygodni, jeszcze raz okazało się, że ważne transfery najbardziej lubią ciszę. Ni stąd, ni zowąd Real Madryt ogłosił nagle, iż za sterami drużyny w przyszłym sezonie zasiądzie Julen Lopetegui, który zwiąże się z madryckim klubem na trzy lata.
To o tyle szokująca wiadomość, że ani przez moment żadne medium nie wymieniało nazwiska obecnego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii w gronie potencjalnych kandydatów do przejęcia schedy po Zizou. Pisano o Sarrim czy Conte, przekonywano do Gutiego, pół żartem, pół serio wspominano o Wengerze, marzono o Kloppie czy Pochettino… Poza Florentino Perezem praktycznie nikt nie brał pod uwagę baskijskiego szkoleniowca. No, może oprócz trenera Kibu Vicunii, dobrego znajomego Julena, który wspominał o nim w rozmowie z Kamilem Gapińskim kilka dni temu na antenie Weszło FM.
Z czystym sumieniem możemy napisać, że o Julenie Lopeteguim jako trenerze Realu było „tylko u nas” @lakibuteka https://t.co/JGSfKfjSVr
— Weszło FM (@WeszloFM) 12 czerwca 2018
Prawda jest taka, że Królewscy musieli działać wyjątkowo szybko. Zidane niespełna dwa tygodnie temu wziął ich z zaskoczenia, czego nie ukrywał sam szef wszystkich szefów Los Blancos. A przecież trzeba było jakoś zacząć planować następny sezon. Decydować co dalej z losami gwiazd, z Garethem Balem czy samym Cristiano Ronaldo na czele. Jak postąpić z hiszpańskimi młodziakami, którzy nie mieli zaufania poprzedniego trenera? Jak zaplanować presezon, na których aspektach w tej pracy się skupić?
Wszystko to stało pod jednym wielkim znakiem zapytania, ale teraz wiemy już, iż cisza w tym temacie nie wynikała z bierności sterników klubu, lecz dyskretnego działania w kuluarach.
Oczywiście Lopetegui nie pozostawi reprezentacji Hiszpanii na pastwę losu tuż przed rosyjskim mundialem. Na białym stołku trenerskim zasiądzie dopiero w chwili, gdy La Roja zakończy udział w turnieju. Ciekawą kwestią jest jednak to, jak szybko i łatwo udało się przekonać Julena do zmiany pracy w niedalekiej przyszłości. Przecież mniej więcej trzy tygodnie temu przedłużał kontrakt z federacją, dzięki czemu miał prowadzić drużynę narodową aż do 2020 roku. Z drugiej strony pociąg o nazwie „Real Madryt” nie kursuje pod nosem każdego szkoleniowca zbyt często, dlatego nie dziwimy się w ogóle, iż nasz bohater postanowił chwycić się tej okazji.
Jesteśmy bardzo ciekawi jak poradzi sobie pracując na Santiago Bernabeu. Dotychczas lepiej wychodziła mu robota selekcjonera i to nie tylko w seniorach, lecz także przez lata w hiszpańskich młodzieżówkach. W 2012 wygrał on Euro w kategorii U-19, rok później zwyciężył w tych smych mistrzostwach z sekcją U-21. Poza tym z czystym sumieniem można powiedzieć, iż poniekąd wychował całe nowe pokolenie utalentowanych graczy, na czele z takimi tuzami jak David De Gea, Koke, Thiago, Morata czy Isco. Tak na marginesie – ostatni z wymienionych powinien cieszyć się z przyjścia Lopeteguiego do Królewskich najbardziej, ponieważ właśnie ten szkoleniowiec potrafi wyciągnąć z niego maksa, kiedy spotykają się przy okazji pracy w reprezentacji.
Z drugiej strony jego praca w FC Porto była oceniana raczej z dość dużym sceptycyzmem, ponieważ za jego kadencji nie wstawiły do gabloty ani jednego trofeum. A wiadomo, jak to u niech jest – rok bez żadnego pucharu to rok stracony. Zarzucano mu zresztą wiele – od braku pomysłów na to jak poukładać drużynę pod względem taktycznym, poprzez nieumiejętność zaszczepienia w nich odpowiedniej mentalności, po marnowanie potencjału poszczególnych graczy. Mariaż Julena z Porto kończył się niezłym kwasem, bo w stylu ekstraklasowym – na jego treningach pojawiali się nawet kibice, aby przeprowadzać z nim i jego graczami wychowawcze rozmówki.
I jeśli tam sobie z presją nie radził, to pytanie, czy da radę, kiedy stanie przed jeszcze większymi wyzwaniami w Realu Madryt? Nie żebyśmy w niego wyjątkowo wątpili. Po prostu głośno myślimy, wszak wszyscy wiemy doskonale, jak wymagającą publiką jest ta zasiadająca na Santiago Bernabeu. A że mówimy też o zastępstwie Zizou, który odnosił tam największe triumfy od czasów Miguela Munoza, to tylko podkreśla na jak głęboką wodę rzucił się właśnie Lopetegui.
Fot. NewsPix.pl