Jak do ostatniej ligowej niedzieli przygotowuje się Jagiellonia, a jak jej kibice? Dlaczego w Białymstoku tak powszechna jest wiara w zwycięstwo Lecha? Co przemawia za wygraną z Wisłą Płock? Czy ewentualne wicemistrzostwo zostałoby odebrane jako rozczarowanie? O tym wszystkim porozmawialiśmy z klubowymi legendami, Jackiem Bayerem i Tomaszem Giedrojciem, dyrektor zarządzającą Agnieszką Syczewską, a także Adamem Tołoczko ze stowarzyszenia kibicowskiego “Dzieci Białegostoku”.
***
Jacek Bayer, legenda Jagiellonii, jeden z członków zespołu, który wywalczył w latach osiemdziesiątych historyczny dla Jagi pierwszy awans do Ekstraklasy:
Panie Jacku, jakie przeczucie przed dzisiejszym meczem?
Mamy drugi sezon, gdzie sytuacja się powtarza. Decyduje jeden mecz, jedna kolejka, a więc o wszystkim może przesądzić nawet łut szczęścia. Rok temu niewiele brakowało, to Legia czekała w końcówce na to co Jagiellonia zrobi. Sytuacja na gola była, niewiele zabrakło. Podobnie jak teraz – tak blisko, tak daleko.
Nie mierzymy się z drużyną pokroju Korony czy Zagłębia, czyli grającą o pietruszkę, tylko z mocną Wisłą Płock, która bije się o puchary. Zadanie jest trudne, tym bardziej, że mecze z Nafciarzami ostatnio nam nie wychodzą. Przede wszystkim jednak trzeba skupić się na sobie. Nie można przesadzić z myśleniem o tym co będzie się działo w Poznaniu, tylko trzeba skoncentrować na własnym meczu. Lech moim zdaniem się spręży, będzie chciał pokazać się z dobrej strony przed własnymi kibicami, choć trochę uratować ten nieudany sezon, ale to wszystko będzie miało znaczenie tylko wtedy, gdy zrobimy swoje.
Ma pan teorię dlaczego Jaga tak słabo wyglądała ostatnio w meczach u siebie?
Myślę, że jest to związane ze stylem gry Jagiellonii. Lepiej czujemy się w grze z kontry, a na własnym stadionie jesteśmy zmuszani do ataku pozycyjnego. Trener Mamrot próbował coś zrobić, na Legię ustawił dwóch napastników, ale to też nic nie dało. Może też nie służy nam rola faworyta? Dzisiaj faworytem do mistrzostwa nie jesteśmy, więc może to pomoże.
Jaga ma problem z napastnikami?
Uważam, że Bezjak bardzo fajnie się wprowadził, to dobry zakup. Sheridan czekał, czekał, ale jak dostał szansę, nie można powiedzieć, żeby jej nie wykorzystał. Jest bardzo aktywny i groźny – to ten sam Cillian, co na początku pobytu w Białymstoku. Myślę, że dziś wypełni dobrze lukę po Bezjaku. Nie wiem więc, czy jest problem z napastnikami – raczej po prostu Jagiellonia jest zespołem, który nie ma wielkich gwiazd, ale jest jedną wielką rodziną. Razem przegrywają, razem wygrywają.
Ale z Jackiem Bayerem łatwiej byłoby o mistrzostwo.
(śmiech). Może bym się przydał, o te trzydzieści lat młodszy. Żartuję oczywiście, wystarczy, że chłopaki zagrają z Wisłą Płock na swoim poziomie, a będzie dobrze. Cieszę się też, że będzie pełny stadion. Moim zdaniem kibice trochę przyzwyczaili się do tego, że Jaga jest bardzo wysoko, ale ja pamiętam lata osiemdziesiąte, gdy trzydzieści tysięcy obserwowało na trybunach naszą walkę o utrzymanie. Dzisiaj gramy o mistrzostwo i troszeczkę mnie boli, że nie ma więcej ludzi na meczach Jagi. Jest stadion, o którym my mogliśmy tylko pomarzyć, jest gra o najwyższe cele, a tymczasem bywa, że widzów jest zaledwie osiem, dziewięć tysięcy.
Czy wicemistrzostwo będzie rozczarowaniem w obliczu problemów, z jakimi mierzyli się rywale?
Wrócę do meczu z Legią w Białymstoku. Tak słabej Legii jeszcze nie widziałem. Wielki żal, że tamtego meczu nie wygraliśmy. Być może podobny byłby po wicemistrzostwie, ale ja cały czas twierdzę, że dwa wicemistrzostwa to też wyczyn. Jagiellonia to w tej chwili czołówka Ekstraklasy, żadna przypadkowa drużyna. Uważam, że Białystok powinien się z tego bardzo cieszyć. Białystok powinien być z Jagi dumny.
***
Adam Tołoczko ze stowarzyszenia kibicowskiego “Dzieci Białegostoku”:
W Białymstoku czuć podniosłą atmosferę?
Od początku tygodnia jest coś na rzeczy. Ludzie żyją tym meczem, na ulicach wiszą żółto-czerwone flagi, każdy białostoczanin wie, co będzie grane. Białystok nie może się już doczekać meczu, chce go przeżyć a potem – OBY! – znakomicie się bawić.
Jak minęły wam, kibicom, ostatnie dni przed meczem?
Na przygotowaniach. Cały tydzień pracowaliśmy. Kalendarz wypełniło też mnóstwo spotkań: z jednej strony z klubem, z drugiej omawialiśmy różne warianty wśród kibiców, w tym zapadły konkretne ustalenia z gniazdowymi, flagowymi i bębniarzami. Wydaje się, że wszystko na niedzielę jest dopięte na ostatni guzik.
Szykujecie coś szczególnego?
Zobaczycie. I tak najlepszą oprawą meczową w takim dniu musi być super doping całego stadionu. Tutaj wszyscy fani Jagiellonii muszą się spiąć na maksa, niezależnie czy to szalikowcy, czy zwykli kibice. Trzeba stworzyć taką atmosferę, która poprowadzi piłkarzy do zwycięstwa. A co dalej, to już nie jest od nas uzależnione. Mamy minimum wicemistrzostwo. Gorzej nie będzie, może być tylko lepiej. Choć osobiście nie ukrywam, bardzo mi zależy, żeby uniknąć najgorszego wariantu: Lech pokonuje Legię, a my remisujemy lub przegrywamy z Wisłą Płock. To byłby koszmar. Wtedy wicemistrzostwo miałoby gorzki smak zmarnowanej szansy. Ale jeśli wygramy, a Legia nie przegra, nie będzie tragedii. Pozostanie świadomość, że my i piłkarze daliśmy z siebie wszystko, i jakkolwiek mogło być lepiej, tak mogło być również gorzej.
Wielu jest zawiedzionych waszą frekwencją. Jaga walczy o mistrzostwo, a tymczasem trybuny nie zapełniają się tak jakby tego oczekiwano.
Nie ukrywam, też jestem zawiedziony tym faktem. Napompował się na początku rundy balonik, wielu kibiców uwierzyło w mistrzostwo, zachłysnęli super grą, a przy gorszych wynikach po prostu odbili. Nie da się tego ukryć, ale zarazem nie dramatyzujmy. Jagiellonia ma kilka tysięcy wiernych kibiców, którzy wspierali ją także przy słabszej formie. Przychodzili na mecz, jeździli za Jagą, zawsze dopingowali całym sercem.
Macie już przewidziany plan ewentualnego świętowania?
Nie. Skupialiśmy się tylko i wyłącznie na przygotowaniach do meczu – to jest dla nas najważniejsze. W razie sukcesu – będziemy świętować spontanicznie.
Wicemistrzostwo też będziecie świętować, czy tylko mistrza?
Jeśli zajmiemy drugie miejsce, to wielkiego świętowania nie będzie, ale jak najbardziej należą się podziękowania piłkarzom, całemu sztabowi trenerskiemu i wszystkim w klubie, którzy przyczynili się do tego wyniku. Drugie wicemistrzostwo z rzędu to nie jest mała sprawa, gdy dysponujesz o wiele mniejszym budżetem niż Lech czy Legia. Nie wolno o tym zapominać. Drugie miejsce to także wielkie osiągnięcie.
Powiedz mi, jak kibice Jagi podchodzą do faktu nie wpuszczenia kibiców Legii na stadion w Białymstoku?
Odpowiem tylko za siebie. Zdaję sobie sprawę, że klub bał się powtórki z Gliwic czy też z Warszawy z 2014 i podjął decyzję o zakazie wnoszenia flag, podkreślę: wnoszenia flag, a nie wpuszczaniu kibiców Legii. Moim zdaniem decyzja była zła i dla całego ruchu kibicowskiego nie do zaakceptowania. Nie mogliśmy im pomóc. Zbyt wiele się wydarzyło w ostatnich latach, by “stawiać się” za legionistów.
***
Agnieszka Syczewska, dyrektor zarządzający i członek zarządu Jagiellonii:
Jak wielowątkowe są przygotowania do takiego meczu?
Bardzo, sam mecz nie jest tutaj największym wyzwaniem. Największym wyzwaniem w praktyce jest to, co będzie się działo po meczu. Pojawią się medale, nie wiemy jeszcze jakiego koloru, ale planowanie ceremonii, przejazdu autokarem, fety i wspólnego świętowania na Placu Uniwersyteckim pochłania ogrom czasu i uwagi. To mnóstwo drobiazgowej pracy, w praktyce jak organizacja kilku imprez jednocześnie, w której mecz jest najmniej trudną. Ból głowy jest duży. Jeszcze o 23 bywa, że wymieniamy telefony. Niezależnie jakimi wynikami zakończy się dzisiejsza kolejka, w naszej ocenie odnieśliśmy duży sukces i liczymy, że wielu białostoczan przyjdzie podziękować drużynie.
Odczuwasz, że Białystok ma w tych dniach inną temperaturę?
Jak najbardziej. Właśnie stoję w oknie, widzę już rozwieszone żółto-czerwone flagi na ulicach prowadzących na stadion. Mimo, że od poniedziałku nie ma biletów, co i rusz ktoś dobija się drzwiami i oknami z pytaniem, czy może jednak coś się znajdzie.
Ile dziennie odbierasz telefonów z prośbą o załatwienie biletów?
Żeby to były tylko telefony! Najgorzej jest z komunikatorami na telefonie, co chwila przychodzą te same treści.
Masz w ogóle czas spojrzeć na mecz z Wisłą Płock czysto kibicowsko?
Wiem, że prezes Kulesza bardzo żyje sprawami sportowymi, ale moja głowa jest dookoła sportu, dookoła meczu. Śledzę uważnie co dzieje się w Poznaniu i cieszę się, że mówi się o tym tak dużo, nie wywierając na nas presji, co może pomóc nam zrobić niespodziankę.
***
Tomasz Giedrojć, były rozgrywający Jagiellonii, w jej barwach rozegrał blisko dwieście meczów:
Panie Tomku, co słychać w białostockim grodzie?
W białostockim grodzie czekamy na mistrza! Tydzień temu powiedziałem znajomym, że jeśli wygramy z Lubinem, to wygramy też mistrzostwo Polski. Jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewny, że Lech wygra z Legią, a my pokonamy Płock.
Skąd pana przekonanie o zwycięstwie Kolejorza?
Jak patrzę na Legię, to myślę, że są trochę za pewni siebie. Taka pewność może zgubić. Wiele razy byłem na meczach w Poznaniu, siadałem z kibicami Lecha i wiem jaka jest tam atmosfera. Niechętnie muszę przyznać, że jest lepsza nawet niż w Białymstoku. Słyszy się dużo jak kibice Kolejorza podchodzą do dzisiejszego spotkania, chyba wszyscy widzieli transparenty. Myślę, że to wpłynie na piłkarzy, będą gryźć trawę, rzucą na boisku wszystkie siły, całą swoją determinację. Poza tym Lech ma fajną drużynę, nie zapominajmy o tym. Nie wiem co się z nimi stało na finiszu, ale gdy Jaga jechała do Poznania, byłem pesymistą.
Jaka jest pana zdaniem przyczyna takich wahań formy Jagiellonii?
Myślę, że jakkolwiek na początku rundy Jagiellonia regularnie punktowała, tak też nie było wtedy zawsze idealnie – czasem wygrywaliśmy po bramkach w końcówce, czasem dzięki karnym. Choć prawda, że taki mecz jak w Warszawie… Gdyby Legia przegrała tego dnia 0:5, nie mogłaby mieć pretensji. A potem przyjeżdża do nas Górnik i nie gramy nic. Nie wiem z czego to wynika. Kibice nie nakładają presji, atmosfera jest znakomita, złego słowa z trybun żaden piłkarz nie usłyszy. Nie sądzę, żeby kondycyjnie byli nieprzygotowani, więc raczej to wszystko w głowach siedzi. Ale żeby nie było – przecież prawie wszyscy w lidze mają wielkie wahania formy. Wystarczy spojrzeć na Legię, Lecha czy Górnik.
Wspominał pan, że atmosfera na stadionie w Białymstoku jest świetna, ale zarazem narzekało się na frekwencję w tej rundzie.
Byłem na pierwszych czterech meczach w tym roku. Zawsze musiałem ubrać się na cebulę, tak mroziło. Wcale nie dziwię się, że kibice nie przychodzili. Marzec w Białymstoku to jeszcze zima w pełni! Potem był długi weekend, ludzie może wyjechali. Także trochę kalendarz też wpłynął więc na taką a nie inną frekwencję. Jednak z Legią już był komplet, na dzisiejszy mecz też już bilety dawno wyprzedane.
Fot. FotoPyK