Poziom pszenno-owocowy, jaki prezentuje w tym sezonie Ekstraklasa, chyba troszeczkę wymknął się spod kontroli. Wyścig żółwi w walce o mistrzostwo Polski zdążył już zbrzydnąć każdemu. Nieco więksi optymiści pocieszają się, że przynajmniej są emocje – czyli jedyne, co w tej lidze pozostało – ale kiedy analizuje się występy drużyn walczących o mistrzostwo kraju, można doznać niemałego szoku.
W skrócie: wiedzieliśmy, że te drużyny – delikatnie mówiąc – nie taranują każdej napotkanej przeszkody, ale jednocześnie nie spodziewaliśmy się, że może być z nimi aż tak źle. Pisaliśmy wczoraj o tym, że domowy bilans grupy mistrzowskiej to 1 wygrana, 3 remisy i 12 porażek. To wynik haniebny, ale dotyczący każdej z ośmiu drużyn. Naturalnym odruchem na poprawę humoru powinno być zerknięcie na najlepszych, na ścisłą czołówkę, by móc napawać się choć trochę lepszymi statystykami.
Niestety, ale próżno szukać tam powodów do optymizmu. Trójka kandydatów do mistrzostwa Polski – Lech Poznań, Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok – oddała w minionej kolejce łącznie pięć celnych strzałów na bramkę. (dane za ekstrastats.pl)
Pięć celnych strzałów!
Cztery z nich był sprawką Lecha, którego ofensywę ciągnął Kamil Jóźwiak. Poznaniacy byli groźniejsi od Wisły Płock, ale nie potrafili potwierdzić tego bramką. Stworzyli sobie tak naprawdę tylko dwie dobre sytuacje. Obie po podaniu młodego skrzydłowego, który już drugi mecz z rzędu jest wyróżniającą się postacią Kolejorza. To oczywiście jak najbardziej pozytywne, że młody zawodnik dobrze się rozwija, ale jeżeli na jego barkach jest oparta cała ofensywa poznaniaków, no to coś jest tutaj wyraźnie nie tak.
Bezpośrednie starcie pomiędzy Jagiellonią i Legią było już prawdziwą esencją ofensywnych popisów, szalonych rajdów i pięknych, celnych dośrodkowań. Piłkarze obu drużyn uraczyli nas jednym celnym strzałem w ciągu całego spotkania. Była to główka Karola Świderskiego, wprost w ręce niesamowicie zaskoczonego – tym, że ktoś wcelował w bramkę – Arkadiusza Malarza. Poza tym – nic, zero. Kompletna bryndza.
Wspominaliśmy, że emocje to jedyne co zostało nam w tym jakże efektownym wyścigu ślimaków. Z całego serca głęboko wierzymy, że wszystkie drużyny zainteresowanie zdobyciem tytułu po prostu nie chcą wystrzelać się z dostępnej amunicji przed decydującą fazą sezonu. Ale jakoś kłóci nam się to z tym, że Legia po ewentualnym zwycięstwie z Jagiellonią mogłaby być o krok od mistrzostwa Polski, no ale może nie docisnęła, bo chce potrzymać wszystkich w napięciu… Jednak sami w to wątpimy. Prawda jest inna – ostatnia kolejka po prostu zilustrowała nijakość wszystkich czołowych drużyn.
Szkoda tylko, że to całe napięcie jest tak mocno naciągane. No i oczywiście szkoda, że regulamin zakłada, iż ktoś tym mistrzem musi zostać. Lider przegrał 11 spotkań, drugi zespół nie wygrał choćby jednego wyjazdu od sierpnia do kwietnia, trzeci – zaliczył tylko jedną porażkę mniej od Legii. Dodatkowo cała trójka oddała łącznie pięć celnych strzałów w ostatniej kolejce. Więcej chyba dodawać nie trzeba.