W Formule 1, podobnie jak na przykład w sprincie na 100 metrów, o miejscu decydują ułamki sekund. Tyle teorii, bo w praktyce w Williamsie chyba o tym zapomnieli. Jeden z najbardziej utytułowanych zespołów w historii w tym sezonie zamiast bolidu wystawił dorożkę. A jakby tego było mało, lejce oddał w ręce najmniej doświadczonych woźniców w stawce. Efekt? Z lekka kompromitujący.
Rzut oka na dzisiejsze treningi przed Grand Prix Chin. Jedyne, co dobrego można powiedzieć o formie kierowców Williamsa, to tyle, że jest stabilna. Warto jednak pamiętać, że rozszerzona diagnoza brzmi już tak: pacjent w stanie krytycznym, stabilnym. Inaczej mówiąc jest beznadziejnie, ale przynajmniej się nie pogarsza.
Pamiętacie, o co chodzi w tym sporcie: walka o tysięczne części sekundy. Tak przynajmniej mają w Mercedesie, Ferrari, Red Bullu. W Williamsie w takie głupoty się nie bawią. Na czas poniżej 1:34 Lewisa Hamiltona Lance Stroll odpowiedział wynikiem 1:37,2. Dobrze widzicie, Kanadyjczyk na jednym okrążeniu stracił ponad 3,2 sekundy. Czy musimy dodawać, że był to zdecydowanie najgorszy wynik tego treningu? Siergiej Sirotkin był lepszy, bo Brytyjczykowi dał odjechać „tylko” na 2,7 sekundy. Jednym słowem dno i metr mułu. Adam Małysz byłby ze Strolla dumny. 19-latek oddał „dwa równe skoki” i w drugiej sesji też był najgorszy. W obu był jedynym zawodnikiem, który nie potrafił złamać bariery minuty i 37 sekund.
Oczywiście, to świetny moment, żeby nabijać się ze Strolla i Sirotkina, już słyszymy „ale frajerzy, nieudacznicy, Kubica to by im pokazał”. Cóż, Roberta bardzo szanujemy i rzeczywiście wierzymy, że z bolidu Williamsa potrafiłby wycisnąć trochę więcej, ale właśnie, trochę. Problem w tym, że brytyjska ekipa w tym sezonie po prostu wystawiła do gry kiepską dorożkę.
Fakty są takie, że rok temu Williams był piątą ekipą w stawce. Był w stanie zdobywać punkty, nawet przytrafiło się jedno podium. Teraz, po dwóch wyścigach, jest jedynym zespołem bez jakiejkolwiek zdobyczy. Rok temu w kwalifikacjach w Chinach Stroll zajmował 10. miejsce z czasem 1:34,2, zaś Felipe Massa był szósty z wynikiem 1:33,5. Dziś i takie czasy, i takie miejsca dla Williamsa są mniej więcej tak samo realne, jak ćwierćfinał Ligi Mistrzów dla Jagiellonii Białystok.
Co się więc zmieniło? Cóż, rok temu w składzie był Felipe Massa. Kierowca może nie wybitny, ale bardzo solidny i doświadczony. Jeździł we wszystkich treningach, kwalifikacjach i wyścigach. A po każdej sesji przekazywał wiele informacji inżynierom. Dzięki nim odpowiednio dobierano ustawienia bolidu. Dziś Williams ma w składzie debiutującego Sirotkina i mającego jeden sezon w F1 Strolla. Doświadczenie, wiedzę i ogromnie cenną umiejętność przekazywania uwag inżynierom, ma tylko Kubica. On jednak siedzi na ławce rezerwowych i jeździ tylko symulatorem. W oficjalnej sesji treningowej przed wyścigiem ma pojechać dopiero za miesiąc w Barcelonie. Po jednym treningu cudów jednak trudno będzie się spodziewać…
Fot: pixabay.com