Grand Prix Bahrajnu to jeden z najbarwniejszych wyścigów w cyklu Formuły 1 i wcale nie chodzi tu wyłącznie o rywalizację na torze. Pustynne położenie obiektu, okoliczności jego budowy, „dzwoniący” bolid Roberta Kubicy… W Bahrajnie nigdy nie wiało nudą. Co najwyżej piaskiem.
Halo, z tej strony Robert
Bahrajn jest szczególnym miejscem dla Roberta Kubicy, który przed dziesięcioma laty właśnie tam wywalczył swoje pierwsze i jedyne pole position w karierze. Ale tor Sakhir zapamiętał też z innego względu – to właśnie tam zdarzyło mu się jechać prawie 200 km/h budką telefoniczną.
Mowa oczywiście o niecodziennej historii, do której doszło podczas sesji treningowej w 2010 r. Robert ciął kolejne zakręty, aż tu nagle pod jego nogami rozdzwonił się telefon. Aparat musiał pozostawić tam jeden z członków zespołu. Nasz kierowca w pierwszej chwili chciał odebrać, bo czekał na kuriera od razu poinformował o znalezisku swój team: – Mam telefon w moim kokpicie, ktoś zostawił telefon w moim kokpicie. Co powinienem zrobić, wyrzucić go, czy zjechać? Zatrzymam się przed garażem i go oddam, OK? Będę kontynuował jazdę – mówił przez radio.
Przypominamy tylko, że Robert był wtedy kierowcą Renault, a nie słynącego ze świetnych pit stopów Hassa (ten jest w F1 od sezonu 2016).
Spokojna głowa, wybuduje się
Pamiętacie histerię, że nie zdążymy wybudować stadionów na Euro 2012? W Bahrajnie też walczyli z czasem i można powiedzieć, że zdążyli na styk. Obiekt, który pochłonął około 150 mln dolarów, został oddany do użytku zaledwie miesiąc przez GP w 2004 r. Co ciekawe, niektóre źródła podawały, że tor nie był w 100 proc. wykończony, ale szefostwo FIA uznało, że to w zupełności wystarczy na zorganizowanie weekendu wyścigowego.
Obiekt na życzenie księcia Bahrajnu zaprojektował oczywiście nie kto inny, jak słynny niemiecki architekt torów wyścigowych Hermann Tilke. Wciąż czekamy, aż ruszy budowa toru w Gdańsku, bo ten też narysował.
Piaskiem po oczach
Kiedy w 2004 r. Michael Schumacher szykował się do pierwszego GP Bahrajnu, najbardziej nie obawiał się rywali czy uciążliwych upałów. Obawiał się piasku. Razem z mechanikami zwracał uwagę, że ten może nie tylko źle wpływać na przyczepność bolidu, ale również dostać się do silnika uszkadzając filtr powietrza. Obawy Niemca na szczęście się nie potwierdziły, bo został zwycięzcą tamtego wyścigu. Można powiedzieć, że trafił z pogodą:
Burza piaskowa pokrzyżowała jednak m.in. przedsezonowe testy w 2009 r., w których wzięły udział ekipy Ferrari, Toyoty i BMW Sauber. Co ciekawe, wybrały one akurat tę lokalizację dlatego, aby nie ryzykować deszczowej pogody w Europie. Jakby powiedział grany przez Marka Kondrata bohater „Dnia świra”, „wszystko to jak krew w piach”.
Poślizg sezonu 2011
Bahrajn był też bohaterem jednego z największych bałaganów w kalendarzu Formuły 1. Do zamieszania doszło w sezonie 2011. GP na torze Sakhir miało go otwierać 13 marca, ale z powodu masowych protestów mieszkańców (tzw. Arabska Wiosna) impreza stanęła pod znakiem zapytania. Obawiano się po prostu o bezpieczeństwo zawodników. Ówczesny szef F1 Bernie Ecclestone ostateczną decyzję pozostawił władzom Bahrajnu i te uznały, że nie będą ryzykować. Sezon ruszył więc z poślizgiem dopiero w Australii.
Kiedy na ulicach stolicy Manamy uspokoiło się, FIA zaczęło dyskutować z organizatorami nad wciśnięciem wyścigu na październik. Wówczas zaplanowane na ten termin GP Indii zostałoby przesunięte na koniec roku. Temat jednak upadł, bo pomysłu nie poparły niektóre teamy.
Skserowane podium
Mówi się, że w sporcie ważna jest powtarzalność, umiejętność utrzymania dyspozycji przez dłuższy czas. Dobrym przykładem jest właśnie GP Bahrajnu, gdzie podium wyścigów w sezonach 2012 i 2013 r. zostało skompletowane na zasadzie kopiuj-wklej. Rok po roku wygrywał Sebastian Vettel przed Kimim Raikkonenem i Romainem Grosjeanem. Panowie uznali najwyraźniej, że po co kombinować, skoro układ jest dobry. Nawet mina Kimiego toczka w toczkę.
Fot. newspix.pl