Reklama

Hiszpańskie demony na drodze do półfinału

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2018, 13:11 • 4 min czytania 9 komentarzy

Gdy z kulek wyciągnięta została karteczka z napisem „Sevilla”, kibicom Bayernu mogło ulżyć. Spośród potencjalnych ćwierćfinałowych rywali w Lidze Mistrzów, wylosowali jednego z tych, którzy nie należą do grona największych superklubów i którego skład zdecydowanie nie jest naszpikowany nazwiskami już dziś pewnymi nominacji do Złotej Piłki. Awans – choć droga do niego wydaje się być niezbyt wymagająca – trzeba jednak Sevilli wyszarpać. A jeden gigant temu już nie podołał…

Hiszpańskie demony na drodze do półfinału

Sevillę i Bayern teoretycznie dzieli wszystko. O pieniądzach, jakimi obracają Bawarczycy, ekipa z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan może pomarzyć. O zawodnikach, którzy z pocałowaniem ręki przyjmują ofertę klubu z Allianz Arena – również. Jedni mogą sobie pozwolić na wyciąganie rąk po wielkie nazwiska, inni musieli pod kierownictwem Monchiego (który jakiś czas temu odszedł do Romy) do perfekcji dopracować wyszukiwanie zawodników z potencjałem pozwalającym wskoczyć na najwyższą europejską półkę. Ale nie tak widocznym, by zawczasu zorientowali się w Monachium, ale też w Londynie, Manchesterze, Turynie, Madrycie czy Barcelonie.

Ligowe tabele także nie pozostawiają złudzeń. Bayern w Niemczech nie ma sobie równych, Sevilla w Hiszpanii nie ma już właściwie szans na załapanie się do Ligi Mistrzów, ba – nawet kwalifikacja do Europa League wydaje się być dziś wymagającym celem. Ostatnia kolejka? Podczas gdy zespół Juppa Heynckesa w ligowym hicie najpierw napoczął, a później totalnie wkręcił w ziemię Borussię, w innym wielkim weekendowym starciu Sevilla ukąsiła dwukrotnie Barcelonę, ale dała sobie odebrać dwa z trzech punktów w kilkadziesiąt sekund, pomiędzy 88. do 89. minutą.

Sevillę od Bayernu oddziela oczywiście również osoba najlepszego napastnika. Bawarczycy mają w swojej talii prawdziwego asa – Roberta Lewandowskiego, który nigdy wcześniej nie zdobył w pierwszym kwartale 15 goli. A tego udało mu się dokonać obecnie, co oznacza najlepszy w karierze Polaka początek roku. Po przeciwnej stronie barykady znajdzie się oczywiście Wissam Ben Yedder, bohater drugiego starcia z Manchesterem United, czy Luis Muriel, który ostatnio ukłuł Barcelonę. Ale to snajperzy, którzy zdobyli w tym sezonie LaLiga odpowiednio: 6 i 7 goli. Francuz mocno podreperował sobie bilans w Lidze Mistrzów i eliminacjach do tych rozgrywek, bowiem ustrzelił w tych rozgrywkach łącznie 10 bramek. Wciąż jednak trudno z korzyścią dla Sevilli porównywać linię ofensywną jednych i drugich.

Podobnie jest w zasadzie na każdej boiskowej pozycji, poczynając od bramki, aż po wspomnianą szpicę. A jakby tego było mało, dziś na plac gry nie będzie mógł przecież wybiec Ever Banega – mózg zespołu Vincenzo Montelli, który został ukarany trzecią żółtą kartką w rewanżu z Manchesterem United.

Reklama

Także i na fotelu menedżera zasiadają dwie postaci znajdujące się na zgoła różnych etapach kariery szkoleniowej. Pozycja Juppa Heynckesa jest chyba najbardziej nietypową spośród menedżerów, którzy poprowadzą swoje zespoły w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów. Utytułowany, acz wiekowy szkoleniowiec – oraz jego piłkarze – doskonale wiedzą, że po sezonie przyjdzie zmiana warty. Heynckes będzie mógł powrócić na emeryturę, którą zawiesił na parę miesięcy tylko dlatego, że jego ukochany klub potrzebował doraźnego, acz sprawdzonego rozwiązania. Zresztą – wszyscy pamiętamy, jak sprawdzonego, bo przecież ostatni rok Heynckesa-trenera to potrójna korona, w której klejnotem był ostatni zdobyty przez niemiecki klub Puchar Mistrzów.

Z kolei Vincenzo Montella to wciąż szkoleniowiec na dorobku. Kręcący się wokół ciekawych, prestiżowych posad, ale nadal niepostrzegany jako menedżer z absolutnego topu. Ten dwumecz może być dla niego oczekiwaną od dłuższego czasu trampoliną, by wskoczyć do świadomości najpotężniejszych piłkarskich prezesów. Że Liga Mistrzów jest do tego znakomitą platformą, pokazuje doskonale przykład Leonardo Jardima, którego dziś wymienia się wśród głównych kandydatów do zastąpienia Arsene’a Wengera. Gdyby ten, co jasne, zdecydował się po sezonie ustąpić.

Montella jest jednak znany z tego, że jego zespoły potrafią sprawiać swoim kibicom miłe niespodzianki w starciach z drużynami na papierze zdecydowanie mocniejszymi. W 1/4 finału Copa del Rey wyeliminował przecież po dwóch zwycięstwach Atletico, dopiero co wyrzucił za burtę Ligi Mistrzów Manchester United, a w weekend był o dwie minuty od ogrania Barcelony. A przecież w Milanie czy Fiorentinie potrafił nie raz odprawiać z kwitkiem przepotężny Juventus. Z kolei Bayern ma zdecydowanie problem z hiszpańskimi przeciwnikami. Jakby wsiadając na pokład samolotu do Hiszpanii tracił sporo ze swojego animuszu. Pięć ostatnich wizyt w tym kraju to pięć porażek, a w czterech poprzednich sezonach wyłącznie hiszpańscy przeciwnicy wyrzucali Bawarczyków za burtę najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek.

I choćby dlatego Niemcy nie mogą udać się do Andaluzji tak pewni swego, jak mogli być podczas ostatniej wyjazdowej wyprawy w Lidze Mistrzów, gdy o kilka klas słabszy okazał się Besiktas. Dlatego też – choć pary Juventusu z Realem i City z Liverpoolem wydają się być znacznie bardziej wyrównane – możemy tutaj liczyć na naprawdę ciężką dla obu stron walkę o półfinał.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

9 komentarzy

Loading...