Być może pamiętacie jeszcze długie lata, w których polscy piłkarze nie kwalifikowali się na wielkie turnieje. Wypatrywaliśmy wtedy jakichkolwiek naszych akcentów. A to sędzia – rodak, a to ktoś o polskich korzeniach, albo chociaż z epizodem w rodzimej lidze. Kiedy po latach posuchy biało-czerwoni w końcu awansowali, nastąpiło szaleństwo. Cóż, trochę podobnie jest w Formule 1. Po siedmiu latach bez Roberta Kubicy, właśnie zaczynamy sezon z Polakiem w stawce. I choć tylko w roli rezerwowego, to i tak zapowiada się dla nas najciekawszy rok ścigania od dawna.
Za nami testy i prezentacje bolidów. Za nami gorący okres przygotowawczy. Za nami także niekończąca się opowieść o powrocie Kubicy do Formuły 1, zakończona połowicznym happy-endem. A co przed nami? Oto nasz przewodnik, wszystko, co trzeba wiedzieć, zanim silniki zostaną odpalone. Oto 18 faktów przed startem sezonu 2018.
1. Powrót Roberta
To oczywiście najważniejsze dla polskich kibiców. No dobra, nie tylko dla polskich. Robert Kubica, po siedmiu latach od fatalnego wypadku na trasie rajdu Ronde di Andora, znów jest w gronie kierowców Formuły 1. Historia zatoczyła koło, bo Polak został trzecim kierowcą zespołu Williams, czyli objął takie same stanowisko, jak 12 lat temu. Wtedy w połowie sezonu zastąpił byłego mistrza świata Jacquesa Villeneuve’a. Czy podobnie może być i tym razem? Bardzo trudno powiedzieć, ale na pewno takiego scenariusza nie da się wykluczyć. Mielibyście coś przeciwko temu?
2. Skład Williamsa
Williams to drugi najbardziej utytułowany zespół w historii Formuły 1. Brytyjska ekipa aż dziewięć razy sięgała po mistrzostwo konstruktorów (więcej tytułów ma tylko Ferrari – 16), a jej kierowcy siedem razy zostawali mistrzami świata. Cóż, w tym sezonie nie ma na to najmniejszych szans. Williams, aby przetrwać, zdecydował się na zatrudnienie dwóch płatnych kierowców. W efekcie na starcie sezonu ma zdecydowanie najmłodszy i najmniej doświadczony skład. Łączny wiek kierowców Teamu to 41 lat, podczas gdy w Ferrari jest to 68, w Mercedesie 61.
3. Debiutant z kasą
W Williamsie obok jeżdżącego drugi sezon Lance’a Strolla, zadebiutuje Siergiej Sirotkin. Rosjanin wyskoczył w ostatniej chwili, jak królik z kapelusza. Przyprowadził do Williamsa nadzianych sponsorów, którzy rzucili na stół worek euro i załatwili chłopakowi kontrakt. Młody Rosjanin w Formule 1 był na razie kierowcą testowym Renault i Saubera. W międzyczasie naprawdę solidnie prezentował się w serii GP2, w której dwa razy kończył sezon na trzecim miejscu.
4. Debiutant z talentem
Siergiej Sirotkin nie będzie jedynym nowym kierowcą na starcie jutrzejszego wyścigu o GP Australii. Debiut w Formule 1 czeka także 20-letniego Charlesa Leclerca. Co ciekawe, wielu kierowców, żeby uniknąć płacenia podatków od swoich horrendalnie wysokich kontraktów, przenosi się do Monako. Leclerc nie musi. Nie tylko dlatego, że póki co jego kontrakt nie jest zbyt wysoki. On w Monte Carlo się urodził i jest dumnym obywatelem księstwa. Miejsce w F1 wywalczył sobie w najlepszy możliwy sposób: na torze. W 2016 wygrał GP2, a w 2017 Formułę 2.
5. Nowe logo
Formuła 1 ma nowe logo. I cóż, jak to często bywa w takich sytuacjach, znaleziono renomowaną agencję, żeby przygotowała nowy, spektakularny projekt. Włożono w to kupę forsy, zaangażowano najlepszych ludzi, poświęcono mnóstwo czasu. A wyszło? Cóż, delikatnie mówiąc: średnio. Większość kibiców kręci nosem, trudno znaleźć kogoś, kto z pełnym przekonaniem by powiedział: lubię to. A my? Nie będziemy się wyżywać na nowym logo, bo właśnie jesteśmy na etapie projektowania symbolu naszego KTS Weszło i też mamy trochę pod górkę…
6. Kalendarz jak kondom
Kiedy dziennikarz oddaje redaktorowi zbyt duży tekst, często słyszy: gazeta to nie kondom, nie rozciągnie się. Cóż, mamy wrażenie, że ta zasada nie dotyczy kalendarza Formuły 1. Kiedy w 1950 roku zaczynano się ścigać, sezon liczył siedem rund. Dwadzieścia lat później wyścigów było już 13, potem 15, 16. Kiedy w 2004 władze F1 dobiły do 18, wydawało się, że więcej się nie da. A jednak. W tym roku czeka nas 21 weekendów Grand Prix. Więcej nie było nigdy w historii, tyle samo w 2016. Znając życie wiemy jedno: raczej na tym się nie skończy…
7. Bye, bye, Malezja
Z kalendarza na nowy sezon wypadło Grand Prix Malezji. W przeciwieństwie do wielu stosunkowo nowych wyścigów, ten miał swoją tradycję. Na torze Sepang jeżdżono nieprzerwanie od 1999 roku. Najbardziej lubił tam jeździć Sebastian Vettel, który z Malezji aż czterokrotnie wyjeżdżał jako zwycięzca. Dobre wspomnienia z Sepang ma także Robert Kubica. To tam zaliczył drugie podium w karierze – na początku sezonu 2008 był drugi, za Kimim Raikkonenem.
8. Powrót Francji i Niemiec
Malezja wypadła, żeby zrobić miejsce innym. Do kalendarza Formuły 1 wracają wyścigi o Grand Prix Francji (Paul Ricard) i Grand Prix Niemiec (Hockenheim). Co ciekawe, pierwszy z nich odbędzie się 24 czerwca, czyli w dniu, w którym Polska zagra na mistrzostwach świata z Kolumbią. Tak tylko przypominamy, że 10 lat temu, dokładnie w dniu meczu Polski z Niemcami na Euro 2008, Robert Kubica wygrał swój jedyny wyścig F1 w karierze. Nie mamy nic przeciwko powtórce z rozrywki, z tym, że wolelibyśmy uniknąć 0:2 w meczu piłkarzy…
9. Samotność mistrza
Tytułu broni Lewis Hamilton. Brytyjczyk ma na koncie już cztery triumfy w mistrzostwach świata, tyle samo, co Sebastian Vettel i Alain Prost. Więcej zdobyli tylko Manuel Fangio (5) i Michael Schumacher (7). Gwiazdor Mercedesa ma superwysoki kontrakt, znakomity samochód, wsparcie zespołu i kibiców. Jak jednak z niepokojem zauważa Sky Sports, nie będzie miał wsparcia rodaka na torze. Czeka nas pierwszy sezon w historii Formuły 1, w którym na starcie stanie tylko jeden reprezentant Wielkiej Brytanii.
10. O co takie wielkie halo?
Nowy sezon przynosi także kilka nowinek technicznych. Najbardziej wyraźną i budzącą najwięcej kontrowersji jest system halo. To tytanowy pałąk, mający chronić głowę kierowcy. Testy wykazały, że halo rzeczywiście zwiększa bezpieczeństwo. Problem w tym, że kompletnie psuje efekt wizualny.
– Dajcie mi piłę łańcuchową, a ja to obetnę i wyrzucę do śmieci. Musimy dbać o bezpieczeństwo, ale także o estetykę. System halo jest obrzydliwy – grzmi Toto Wolff, szef Mercedesa. Chociaż to gość, któremu zdarza się coś palnąć, teraz podpisujemy się obiema rękami.
11. Oszczędzaj silnik!
Kolejna zmiana, niewidoczna, ale bardzo istotna, dotyczy silników. Od nowego sezonu każdy kierowca będzie miał do dyspozycji tylko trzy jednostki, a nie cztery, jak w poprzednim roku. Za użycie każdego kolejnego, kierowca będzie startował z końca stawki.
Jak to zwykle bywa, nowe przepisy jedni uważają za doskonałe, inni za tragiczne. I jakoś nas nie dziwi, że więcej silników chcieliby mieć akurat ci, którzy nie liczą się z kosztami, czyli Mercedes, Ferrari i Red Bull.
– Mniejsze, prywatne zespoły, takie jak nasz, na tych zmianach skorzystają – nie kryje Paddy Lowe, szef Williamsa.
12. Nowa godzina
Cóż, nie ma co kryć, że w Formule 1 zdarzają się czasem nudne wyścigi. Takie, w których trochę walki mamy na starcie, a potem przez długi czas w zasadzie nic się nie dzieje. Od sezonu 2018 wyścigi zamiast rozpoczynać się o godzinie 14:00 czasu lokalnego, będą startowały 10 minut później. Ciekawe, czy władze F1 wprowadzając ten przepis myślały o spóźnialskich kibicach, wiecie, takich, którym zdarzyło się odpalić telewizor chwilę po 14, tylko po to, żeby stwierdzić: „a, już po ptakach, przerzucam na Premier League”…
13. Powrót legend
Jeśli chodzi o kierowców, do stawki wrócił Robert Kubica. Po technologicznej stronie także mamy wielkie powroty. W Formule 1 znów zobaczymy dwie legendarne marki. Jako partner „strategiczny, komercyjny i technologiczny” zespołu Sauber po 30 latach wraca do F1 Alfa Romeo. Jeszcze dłużej z dala od królowej sportów motorowych był nowy tytularny sponsor zespołu Red Bull – marka Aston Martin. Pełna nazwa austriackiego teamu brzmi teraz „Aston Martin Red Bull Racing”. Drugi zespół koncernu to Red Bull Toro Rosso Honda.
14. Silnik za kierowcę
Formuła 1 to najbardziej zaawansowany technicznie sport. Skomplikowane są jednak nie tylko bolidy i silniki, ale także cała polityka. Świetnie to było widać w przypadku wymiany dostawców silników. McLaren rozwiązał kontrakt ze swoim dostawcą – Hondą i podpisał umowę na zapewnienie jednostek napędowych w Renault. Tymczasem Toro Rosso rozstało się z Renault, pozwalając McLarenowi na finalizację umowy z Francuzami. Włoska stajnia związała się z Hondą, a Red Bull zgodził się na wypożyczenie jeżdżącego dla Toro Rosso Carlosa Sainza Jr do Renault. Skomplikowane? Witamy w świecie F1. W każdym razie, ta szachowa rozgrywka była o tyle ważna, że Sainz zajął wolne miejsce w Renault, którego bardzo blisko był Robert Kubica. Inaczej mówiąc, za brak Polaka na starcie GP Australii odpowiada rosyjska kasa i francuskie silniki.
15. Villeneuve’a ciągle boli
Prawie 12 lat minęło od przełomowej decyzji BMW Sauber. Szefowie zespołu postanowili podziękować byłemu mistrzowi świata i zastąpić go 21-latkiem z Polski. Mimo upływu takiego czasu, Jacques Villeneuve chyba wciąż nie może przejść spokojnie, słysząc nazwisko „Kubica”. Kiedy Polak podjął próbę powrotu, Kanadyjczyk co pewien czas rzucał różne dziwne i złośliwe uwagi. Teraz poszedł jeszcze dalej, sugerując, że Robert może sabotować rozwój bolidu.
– Jedynym kierowcą, który był w stanie w pełni wykorzystać potencjał bolidu był Kubica. To on najbardziej będzie rozwijał samochód i możliwe, że świadomie będzie czynił go trudniejszym w prowadzeniu dla pozostałych. On chce się ścigać, a nie być trzecim kierowcą, więc nie można tego lekceważyć – stwierdził.
16. Dinozaury wychodzą z szafy
W każdym sporcie są zawodnicy, którzy uwielbiają występy przed kamerami i robienie zamieszania w mediach społecznościowych. Są też tacy, którzy rękami i nogami się przed tym bronią. W F1 do tej drugiej grupy zdecydowanie należą Robert Kubica i Kimi Raikkonen. No dobra, wygląda na to, że to już przeszłość. Choć dla znających temat brzmi to jak science fiction, obaj właśnie założyli konta na Instagramie!
– Tym razem nie mam pojęcia, co robię – napisał Kimi w pierwszym wpisie, ale my się do końca nie możemy z tym zgodzić. Po 40 wpisach ma ponad pół miliona obserwujących. Well done!
17. Pole position dla Hamiltona
Pierwszym wygranym nowego sezonu jest Lewis Hamilton. Brytyjski mistrz świata okazał się najlepszy w kwalifikacjach do jutrzejszego wyścigu. W czasówce wyprzedził kierowców Ferrari (Raikkonen, Vettel) oraz Red Bulla (Verstappen, Ricciardo). Williams? Cóż, umiarkowanie fatalnie. To znaczy, umiarkowanie pojechał Stroll, który wystartuje z 14. pola. Fatalnie pojechał Sirotkin, który zajął przedostatnie miejsce. Chcieliście pay drivera, to macie…
18. I kursy bukmacherów też
Dawno nie było tak zdecydowanego faworyta do mistrzowskiego tytułu, jak w tym roku. Bukmacherzy są w zasadzie pewni, że na Brytyjczyka nie będzie mocnych. Za jego triumf w całym sezonie płacą mniej niż 1,5:1. Za drugiego Vettela można zarobić ponad 5:1, za Verstappena 7:1, za Bottasa i Ricciardo – kilkanaście, a za Raikkonena – ponad 30. Szanse Strolla i Sirotkina na tytuł są wyceniane na 2501:1. Nie wiemy, jak to skomentować i z czym porównać, ale kurs na triumf Arabii Saudyjskiej na mundialu wynosi 1001:1. Cóż, chcieliście pay driverów, to macie…
JAN CIOSEK
Fot. Newspix.pl