To oficjalny koniec pewnej pięknej historii. Syn imigrantów, socjologiczny fenomen, napastnik unikalny – Zlatan Ibrahimović rozwiązał kontrakt z Manchesterem United i na dniach prawdopodobnie przeniesie się do MLS. Jeśli Szwed postanowi wydać nowe wydanie autobiografii, to uzupełniony rozdział o Anglii powinien nosić tytuł „Niedosyt”.
Pamiętacie swoje pierwsze myśli po przeczytaniu informacji o tym, że Zlatan Ibrahimović trafił do Manchesteru United? My oczami wyobraźni widzieliśmy już te kozackie gole w meczach z Chelsea czy Manchesterem City, te przewrotki i piętki na boiskach Premier League. Medialny król i znakomity piłkarz przechodził do niezwykle zaciętej ligi, która jest marketingowym potworem. Szwed po latach strzelania Gęgą i innym Ażaksjo w Ligue 1 postanowił pobawić się w nieco poważniejszy futbol. Oczekiwania były maksymalnie rozbudzone, oczy szeroko otwarte i czekaliśmy na weryfikację – będzie szał czy nie będzie?
No i po tych blisko dwóch sezonach trzeba sobie powiedzieć szczerze – nie było. Nie zrozumcie nas źle, bo przecież 29 goli w 53 meczach i trzy trofea to świetny wynik. Ale świetny dla kogoś innego, a nie dla Zlatana. Zamiast upragnionego triumfu w Lidze Mistrzów dostał wygraną w Lidze Europy. Zamiast mistrzostwa Anglii jest mało poważny Puchar Ligi. Indywidualnie? Statystycznie gol w co drugim meczu, średnia jak na gościa grubo po 30-stce znakomita. Ale znów – co z tego wynikało? Pod względem osiągnięć i wpisów do CV – ogromny niedosyt. Nie rozczarowanie, ale jakieś poczucie, że jednak Ibra grał w Anglii w wersję demo.
Teoretycznie moglibyśmy napisać, że Zlatan dziś odszedł z europejskiego futbolu. Że decyzja o rozwiązaniu kontraktu z Czerwonymi Diabłami sprawia, że Europa żegna jednego z największych napastników tego wieku. Szwed prawdopodobnie na dniach podpisze kontrakt z MLS. Angielskie media donoszą, że jego nowym klubem będzie Los Angeles Galaxy. Tak, moglibyśmy napisać, że do pożegnania doszło dziś.
Ale faktycznie ta decyzja zapadła 20 kwietnia zeszłego roku. Właściwie organizm sam zdecydował za Zlatana. Pechowe lądowanie, nienaturalnie wygięte kolano, grymas bólu i diagnoza lekarzy – zerwane więzadła w kolanie, ponad pół roku przerwy w grze. Z zerwanymi więzadłami poradzić może sobie piłkarz młody, ale nie 35-letni wyjadacz. Ibra przez tę kontuzję stracił ponad 200 dni i opuścił blisko 30 meczów swojego zespołu. Po urazie nie był już tym samym magikiem, łapał kolejne kontuzje i w tym sezonie nie zebrał nawet 200 minut na boisku. Strzelił ledwie jednego gola.
W czwartek wieczorem władze Czerwonych Diabłów poinformowały, że umowa Szweda została rozwiązana na jego prośbę. Podejrzewamy, że dla nich to też była dobra wiadomość – Ibrahimović nie grał tam za frytki, a za wcześniejsze obustronne rozwiązanie kontraktu można przyoszczędzić kilka funciaków. – Chcemy podziękować Zlatanowi za jego wkład w drużynę. Życzymy mu wszystkiego najlepszego – czytamy w komunikacie klubu. Zlatan dodał: – Wspaniałe rzeczy dobiegają końca. Czas iść dalej. Po dwóch świetnych sezonach w Manchesterze United chciałbym podziękować klubowi, fanom, drużynie, trenerowi i każdemu, kto dzielił ze mną ten fragment mojej kariery.
Malmo, Ajax, Juventus, Inter, Barcelona, Milan, PSG, Manchester United. Facet ma nieprawdopodobne CV. Epizod w Anglii może nie był najwspanialszą kartą w jego karierze, może nie zdobył tam najważniejszych nagród i może czuć się rozczarowany, to jednak wciąż zdradzał tam tej pierwiastek magii. Europa traci swojego księcia. Niech teraz Amerykanie posmakują jego kunsztu.
Fot. Newspix