Gdy świat obiegła informacja o tym, że Usain Bolt zamierza trenować z drużyną Mamelodi Sundowns (RPA), to nikt nie był zdziwiony. Jamajczyk w końcu nigdy nie ukrywał, że piłka to jego prawdziwa pasja. Wczoraj się okazało, że były sprinter póki co podpisu pod profesjonalną umową nie złoży. W czerwcu natomiast na boisko wyjdzie – odbędzie się to podczas charytatywnego spotkania na rzecz fundacji “UNICEF”. Z tej okazji Piotr Wąsowski przepytał Huberta Duklanowskiego, trenera lekkiej atletyki oraz piłki nożnej i Adama Kotleszkę, redaktora Weszło FM.
Na pierwszy ogień poszedł Adam Kotleszka:
Jeśli chodzi o futbol w RPA, to mi osobiście kojarzy się ekipa Kaizer Chiefs – wszyscy ci, którzy grali w Football Managera, będą wiedzieli o czym mówię.
Tak. Fani wszelakich gier komputerowych będą znali zarówno Kaizer Chiefs, jak i Ajax Cape Town.
Rozumiem, że Ajax Cape Town to taka filia ekipy z Amsterdamu?
Wielu zawodników z właśnie tej drużyny trafia do Eredivisie. Natomiast Mamelodi Sundowns jest oparta na czymś innym. Stamtąd piłkarze z reguły nie trafiają do Europy. Jest to zespół, na którego czele stoi miliarder Patrice Motsepe, mający udziały w jednej z kopalń diamentów. Generalnie sam pomysł promocji swojego eventu poprzez wartość marketingową Usaina Bolta – majstersztyk. Obracają się tam olbrzymie pieniądze. RPA to skorumpowane państwo i przekłada się to naturalnie na futbol. Teraz mówimy, że Mamelodi to niedoszły klub Bolta, ale, moim zdaniem, on tam jeszcze trafi. Sama liga nie ma porównania do europejskiego topu, ale nie można powiedzieć, że jest tam słaby poziom. Usain pójdzie do drużyny Sundowns nawet ze względu na astronomiczną kwotę, która zapewne trafi do jego kieszeni po takiej przygodzie. Dodatkowo doznamy wzrostu frekwencji na stadionach. Wszystkie te obiekty były specjalnie budowane na mundial i od tamtej pory nigdy nie doświadczono tam kompletu publiczności. Średnia na mecz wynosi około trzynaście tysięcy, a że pojemność wynosi około 50 kafli, to naturalnie jest to absolutne minimum. Jest kilka krajów, które już obecnie transmitują mecze tej ligi, a co dopiero by było, gdyby Bolt tam faktycznie podpisał kontrakt? Nie trudno jest to sobie wyobrazić.
Sam Bolt przecież przez cały czas żył w reżimie. Wiadomo – dieta, treningi non stop, więc wydaje mi się, że przestawienie się na futbol nie byłoby aż tak ciężkie, jak się może wydawać.
Na pewno nie byłoby to ciężkie, ale pewnej granicy poziomu Bolt nie przeskoczy. To znaczy, że raczej nie nadrobi zaległości z młodości, więc ten jego potencjał sprawdzi się do pewnego miejsca. Samo czucie piłki, to nie jest coś, czego można się nauczyć w jeden, czy dwa sezony. Przychodzą mi do głowy przykłady zawodników z polskiej ligi, którzy w głównej mierze bazują na szybkości. Chociażby Sławomir Peszko jest dobrym przykładem. Na sto procent będzie grał w formacji ofensywnej w wiadomych względów.
Chyba to właśnie na skrzydle będzie mógł najlepiej wykorzystać tę szybkość.
To wiadomo, nawet nie trzeba się głębiej nad tym zastanawiać. Nie wyobrażam sobie też, by Usain umiał dorzucić piłkę z bocznego sektora w taki sposób, żeby ta trafiła wprost na głowę napastnika. Bolt zawsze był gdzieś obok futbolu. Ma wielu przyjaciół-piłkarzy, czy pojawiał się na jakichś eventach. Mimo wszystko oczekuję, że strzeli jednego gola i zanotuje kilka asyst. Nic więcej, naprawdę.
Będziemy mieli okazję zobaczyć, jak Bolt radzi sobie na zielonej murawie w czerwcu na Old Trafford. To on będzie kapitanem w drużynie „Reszty Świata”, gdy po drugiej stronie stanie Robbie Williams.
Na pewno trzymam kciuki za Usaina Bolta, bo dla mnie Robbie Williams to dramat. Miał tylko jeden dobry moment, wydając „Supreme”, a Bolt takowych miał osiem – w postaci ośmiu złotych medali Igrzysk Olimpijskich. Mówię to oczywiście z przymrużeniem oka. Mecz zapowiada się znakomicie.
Na pewno jest to szlachetny cel, bo cały dochód zostanie przeznaczony na wsparcie dla milionów dzieci na całym świecie.
Tylko przyklasnąć, kapitalna inicjatywa. Taki przedsmak mistrzostw świata – cztery dni później rozpoczynamy zmagania w Rosji. Jestem ciekaw występu Usaina, bo nie raz słyszymy, że ktoś mówi „Jakby Bolt przyszedł do polskiej Ekstraklasy, to byłby kozakiem”. Nie, to są dwa różne sporty. To, iż piłka polega na bieganiu nie znaczy, że dobry biegacz będzie dobrym zawodnikiem. Gwarantuję to, choć chciałbym potwierdzenia tej tezy.
Technika użytkowa, czucie piłki i wiele innych czynników też jest ważne. Choć oglądając różne filmiki, na których Bolt popisywał się z futbolówką przy stopie, czasami potrafiłem zrobić duże oczy.
To wszystko nadal jest pokłosie tego, że on cały czas przy tej piłce był. Nawet jak grasz z kumplami, to i tak uczysz się. A potencjalne filmiki z rajdami nabijałyby miliony wyświetleń.
Nie dość, że przyciągałby miliony na trybuny, to dodatkowo drużyna, w której by występował, dostanie jakieś ciekawe bonusy wynikające z tej współpracy.
Bolt wiedział, co robi. Nie bez powodu to właśnie Mamelodi Sundowns zwodził za nos. Nie wiem, czy za kilka lat tam wróci, choć tak podejrzewam, i zwabi miliony przed telewizory.
*
Po rozmowie z Adamem przyszedł czas na przepytanie Huberta Duklanowskiego.
Czy ty, jako trener zarówno biegania, jak i piłki nożnej, sądzisz, że Bolt byłby w stanie zmienić ten swój reżim treningowy na tyle, by kiedyś podpisać kontrakt z profesjonalnym klubem?
Jeśli chodzi o motorykę – to szczerze nie widzę żadnych przeciwskazań. To właśnie z tym aspektem zawodnicy mają największe problemy. Bolt jest w świetnej kondycji. Jest człowiekiem-instytucją. Od zawsze kochał piłkę, a bieganie traktował jako robotę do wykonania. Wiadomo – już teraz możemy powiedzieć, że należy do najlepszych w historii tego sportu. Teraz postanowił, że przyszedł czas na spełnianie marzeń. Futbol poniekąd przypomina mu o lekkiej atletyce. Interwał, przyspieszenie, wypuszczenie i przede wszystkim – rywalizacja, ciągła rywalizacja. Może w przyszłości będziemy mogli go oglądać na scenie europejskiej.
A na jakiej pozycji go widzisz?
Na dwóch. Jako napastnik, gdzie mógłby skorzystać ze swojej muskulatury czy szybkości lub jako obrońca. Wiadomo, musiałby się nauczyć gry w defensywie, ale nie jest to awykonalne. Pasuje mi to do jego temperamentu, zachowania. Podobno lubi zarządzać, czy liderować. A czy da sobie radę? Bez problemu.
Miałeś kiedyś okazję spotkać Bolta na Agrykoli i zobaczyć, jak sobie radzi z piłką przy nodze.
To prawda. Dzień przed memoriałem Kamili Skolimowskiej. Na pewno potrafi żonglować, czy skierować piłkę w ten punkt bramki, jaki sobie wcześniej założył. Samo podanie też stoi na niezłym poziomie. Jedyny znak zapytania stawiam przy tym, jakby to wszystko wyglądało z przeciwnikiem na plecach. Tak jak każdy z nas jako młody chłopak uprawiał futbol. Jak już wspomniałem – to było jego marzenie.
Do głowy przychodzi mi od razu Igor Gołaszewski. Trenować piłkę zaczął dopiero mając 16 lat, a i tak udało mu się zaliczyć “kilka” występów w Polonii Warszawy. Od urodzenia angażował się w lekką atletykę.
Znam Igora osobiście, ale to przecież nie jest jedyny przykład. Chociażby Gaizka Mendieta, który kiedyś załapał się do strefy medalowej na 1500 metrów. Można sobie doskonale poradzić. Piłka nożna to sport, w którym dużą wagę przywiązuje się do bazy tlenowej. Nie wiem, na jakim poziomie w tym aspekcie stoi Usain, ale to jest do wytrenowania.
To jest jednak do wybiegania jest 90 minut, kompletnie inna specyfika.
Bolt raczej nigdy nie przebiegł 8-10 kilometrów na raz, a przecież to jest absolutnie minimum. Nie tak jak kiedyś, kiedy można było pospacerować. Jedenaście, dwanaście, czternaście kilometrów – to jest średnia wymagana.
Ja jako sędzia też muszę się przeturlać te dziesięć kilometrów.
To właśnie sędziowie biegają najwięcej. Muszą biegać z miejsca do miejsca, a drużyna funkcjonuje trochę inaczej, Tam musisz się przesuwać, a jako rozjemca ogólnie rzecz biorąc powinieneś być wszędzie.
Szymon Marciniak biega nawet czternaście, czy piętnaście.
To jest bardzo duży wysiłek. Czternaście kilometrów podzielone na 90 minut, to średnio nie wychodzi nam aż tak zabójcze tempo, ale dochodzi do tego stres, koncentracja i nie jest to najprzyjemniejsza czynność. To nie jest tak, że wychodzisz, chwilę pobiegasz i spędzasz mile czas. Jestem ciekaw, czy ktoś potrafiłby na bieżni mechanicznej czytać książkę. Nie wydaje mi się.