Ponad siedem długich lat minęło od chwili, kiedy Robert Kubica po raz ostatni brał udział w sesji testowej Formuły 1 jako oficjalny członek jednego z zespołów. Dziś przejechał 48 okrążeń i cóż – wykręcił najlepszy czas z kierowców Williamsa i siódmy czas sesji. Nie jesteśmy jakoś szczególnie zaskoczeni.
Formuła 1 to absolutny szczyt sportów motorowych. Dostać się tam jest tylko odrobinę łatwiej niż wejść zimą na jeden z himalajskich szczytów. Jednym słowem: wielu próbuje, ale sukces osiąga garstka. Pamiętacie piłkarską posuchę sprzed epoki Lewandowskiego? Owszem, zdarzało nam się długo czekać na polskiego gola w Lidze Mistrzów, ale jednak nasi tam czasem grywali, i czasem trafiali. Tymczasem od koszmarnego wypadku Roberta Kubicy w lutym 2011 roku nie to, że nie mieliśmy żadnego Polaka blisko F1. Nie mieliśmy nawet żadnego, który mógłby być brany pod uwagę jako potencjalny kandydat na tymczasowego zastępcę rezerwowego kierowcy najsłabszej ekipy. Taka to skala trudności.
Tymczasem Kubica wrócił, choć wielu uważało go za inwalidę. W niedzielę jeździł po torze Circuit de Catalunya głównie po to, żeby można było nakręcić filmy i zrobić zdjęcia nowego bolidu Williamsa. Dziś jazda była już w znacznie konkretniejszym celu. I jasne – wiemy doskonale, że czasy w tego typu testach nie są sprawą najważniejszą, ale i tak – warto podkreślić, że Kubica był najszybszy z kierowców Williamsa. Lance’a Strolla wyprzedził o prawie sekundę, a Siergieja Sirotkina o prawie 0,4 sekundy.
Williams ma jedyny w swoim rodzaju skład kierowców. 19-letni Lance Stroll szykuje się do drugiego sezonu w Formule 1, 22-letni Siergiej Sirotkin to debiutant. Brytyjski zespół nie zdecydował się powierzyć fotela wyścigowego wracającemu do stawki Robertowi Kubicy. Nie mieliśmy wątpliwości, że decydujące przy podejmowaniu tej decyzji były pieniądze, wniesione przez sponsorów Rosjanina. Williams oczywiście zaprzeczał, ale nowe informacje także wskazują na to, że zdecydowała kasa. Martini, tytularny sponsor zespołu, właśnie ogłosił, że zamierza pozostać w Formule 1 tylko do końca roku. To oznacza dla zespołu mocne ograniczenie dopływu gotówki.
– Naprawdę nie ma się co dziwić, że w tej sytuacji Williams obstawia grubo płacących kierowców. Przekonywanie, że o obsadzie miejsc zdecydowały testy w Abu Zabi to konfabulacje – mówi wprost Cezary Gutowski z „Przeglądu Sportowego”. – Takie jest życie, ciężkie życie mniejszych zespołów. Nie wolno winić Williamsa za to, że stawia na przetrwanie. Zasadniczy błąd tkwi w samej Formule 1.
Sam Kubica, co oczywiste, o tych sprawach nie mówi ani słowa. Zamiast tego podkreśla na każdym kroku, że cieszy się z powrotu do padoku. Dziś przejechał prawie 50 okrążeń. W ich trakcie zmagał się nie tylko z torem, ale też fatalną, arktyczną jak na Hiszpanię pogodą. Było zimno, momentami padał nawet deszcz ze śniegiem.
– Wskoczyłem do samochodu w ekstremalnie trudnych warunkach i zrobiłem robotę. Jestem trochę zaskoczony tym, jak dużo radości daje mi ta praca – komentował na gorąco, otoczony tłumem dziennikarzy. Dodajmy: dużo większym niż przyciągnęli Stroll i Sirotkin razem wzięci. – Dziś dominującym wątkiem było rozgrzewanie opon, warunki były bardzo trudne. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony niektórymi elementami samochodu. Nad innymi trzeba jeszcze popracować, ale to normalne.
Dalszy etap tej pracy już jutro. Rano ma jeździć Kanadyjczyk, a po przerwie obiadowej kierownicę ma przejąć brzydki Robert Kubica. Czemu brzydki? To jego ocena. – Byłem brzydki 10 lat temu i jestem brzydki teraz – zaskoczył dziennikarzy w Barcelonie. Cóż, brzydki, ładny – ważne, że szybki!
Fot. Newspix.pl