Obok Marcina Robaka to dwaj najskuteczniejsi Polacy, którzy obecnie występują w naszej ekstraklasie. Obaj grają na środku ataku i do niedawna obaj rywalizowali o miejsce w napadzie reprezentacji U-21. Dziś, w obliczu kontuzji Arkadiusza Milika i gorszej dyspozycji Kamila Wilczka oraz Łukasza Teodorczyka wciąż nie można w stu procentach wykluczyć, że obaj definitywnie wypadli już z wyścigu o ostatnie miejsce w ataku na mundialu w Rosji. Szanse mają niewielkie, ale jeśli w najbliższych tygodniach będą seryjnie trafiać do siatki, z pewnością dostarczą selekcjonerowi porządnego materiału do przemyśleń. Dziś natomiast zmierzą się w bezpośrednim starciu, w którym będą próbowali przechylić szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu. I naprawdę nie będzie wielką sensacją, jeżeli mecz Cracovii z Legią rozstrzygną gole właśnie Krzysztofa Piątka lub Jarosława Niezgody.
Jeżeli nawet pociąg z napisem “mundial” odjechał im już bezpowrotnie, to i tak wciąż przecież wszystko przed nimi. Wydaje się bowiem, że dla jednego i drugiego awans do pierwszej reprezentacji to wyłącznie kwestia czasu. Wczoraj w rozmowie z Weszło FM Michał Probierz powiedział nawet, że Piątek ma podobne cechy i ogólnie wszystko, by w przyszłości zastąpić Roberta Lewandowskiego. W ocenie szkoleniowca Pasów to właśnie ten zawodnik – kiedy już nasz superstrzelec zawiesi buty na kołku – może być najodpowiedniejszym kandydatem do reprezentacyjnego ataku. Nie znaczy to oczywiście, że Piątek zastąpi Lewego jeden do jednego, bo taka sztuka może się kadrze nie udać nawet przez kilka pokoleń. W ocenie Probierza to może być jednak najlepszy spośród następców, a przewidywań akurat tego szkoleniowca absolutnie nie należy lekceważyć. W Białymstoku udowodnił przynajmniej kilkakrotnie, że ma smykałkę do wynajdowania i promowania młodych zawodników, a Piątka do Jagiellonii swego czasu usilnie próbował sprowadzić. Teraz ścieżki obu panów przecięły się w Krakowie, gdzie Piątek błyskawicznie został u Probierza jednym z kapitanów drużyny. No i człowiekiem, od którego ten zaczyna wyczytywanie składu.
Wszystkie trafienia Krzysztofa Piątka w sezonie ligowym 2017/18.
Inny specjalista od wyławiania piłkarskich brylaników, Romeo Jozak, w bardzo podobnym tonie wypowiada się o swoim napastniku. – Nie mam wątpliwości, że wkrótce zadebiutuje w pierwszej reprezentacji Polski. Nie chcę wywierać presji na Adamie Nawałce, ale wierzę, że wkrótce da szansę naszemu napastnikowi – mówił tuż przed startem rundy wiosennej na łamach legia.net. A pierwsze tegoroczne kolejki tylko zdają się potwierdzać jego słowa, bo Niezgoda gra jak z nut i, przede wszystkim, w zgodnej opinii mocno rozwinął się piłkarsko, powiększając wachlarz swoich umiejętności oraz stając się napastnikiem bardziej wszechstronnym.
Piątek i Niezgoda, mimo że łączy ich wiek, pozycja oraz dobre warunki fizyczne, są zupełnie innym typem snajperów. Pierwszy uwielbia fizyczną walkę z obrońcami, lubuje się w przepychankach i zastawkach oraz ogólnie bardzo często wchodzi w pojedynki z przeciwnikiem. Drugi tych pojedynków najczęściej stara się unikać (bo zazwyczaj je przegrywa), a bazuje na sprycie i inteligentnym ustawieniu, przez co piłka zdaje się szukać go w polu karnym. Być może więc w przyszłości obaj nie będą dla siebie konkurentami, a idealnie uzupełnią się na boisku, na przykład w reprezentacji Polski. Tego typu pary bywają naprawdę groźne, o czym może świadczyć – tu przykład pierwszy z brzegu – napad rewelacji tego sezonu, Górnika Zabrze. Wolsztyński (najwięcej pojedynków spośród ligowych napastników) jest człowiekiem od naparzanek z rywalami, a Angulo (najmniej pojedynków spośród ligowych napastników) tym urywającym się obrońcom i świetnie wykańczającym akcje, co stanowi wybuchową mieszankę zapewniającą zdecydowanie najlepszy wynik strzelecki w ekstraklasie.
To, co w tym sezonie wyróżnia Niezgodę, to niezwykła produktywność. On sprawia wrażenie człowieka, który nie wykonuje niepotrzebnych ruchów, a nawet nie oddaje niepotrzebnych strzałów. Imponować może jego statystyka uderzeń z tego sezonu – na 28 strzałów aż 19 było celnych, a 10 wylądowało w bramce. Trochę tu było szczęścia, bo drogę do sieci znajdowały m.in. uderzenia barkiem czy łydką, ale też temu szczęściu z pewnością trzeba było pomóc. Ogólnie legionista częściej pokonywał golkipera rywali niż nie trafiał w światło bramki i jest to bilans w naszych warunkach naprawdę rzadko spotykany. Co innego Piątek, który oddał w tym sezonie równo dwa razy więcej strzałów (56), ale ma na koncie tylko dwa uderzenia celne więcej i o jednego gola mniej. Można powiedzieć, że napastnik Pasów częściej podejmuje ryzyko, próbuje uderzać z nieprzygotowanych pozycji i – ogólnie – częściej próbuje finalizować akcje. Z kolei Niezgoda bierze sprawy na zimno i strzela głównie wtedy, kiedy szansa trafienia w bramkę jest stosunkowo największa.
Nie jest też tajemnicą, że w tym sezonie Piątek zbudował sobie statystykę wykonując rzuty karne. Wykorzystał ich aż pięć, ale też warto podkreślić, że zawsze potrafił zachować zimną krew, bo w lidze ani razu się nie pomylił. Inna sprawa, że napastnik Cracovii gra jednak w znacznie słabszej drużynie, która nie bije się o mistrzostwo, ale o utrzymanie. Jeżeli spojrzymy na procent goli wypracowanych dla swoich zespołów (gole, asysty, asysty 2. stopnia), wyjdzie że nieznacznie wyższy współczynnik ma właśnie krakowianin (36,7% vs 34,3%). Sam Michał Probierz podkreślał na naszej antenie, że jego napastnik jest uzależniony od podań partnerów, a z tymi w ostatnim czasie bywało różnie. I można sobie tylko wyobrażać, jak Piątek prezentowałby się w zespole z linią pomocy, jak z czasów świetności pod wodzą Jacka Zielińskiego, kiedy grę krakowian kreowali Cetnarski (w gazie!), Budziński, Dąbrowski i Kapustka.
Niezgoda z pewnością jest otoczony partnerami o wyższych umiejętnościach – tak przynajmniej mówi ligowa tabela. Można jednak dyskutować, czy grając w Legii na pewno jest o te bramki prościej. Z jednej strony jest od kogo te podania otrzymywać, z drugiej rywale często parkują autobus we własnym polu karnym, który czasem bardzo ciężko przestawić. W tym kontekście warto jednak podkreślić uniwersalność legionisty, który potrafił strzelać zarówno w zeszłym sezonie w barwach outsidera z Chorzowa, jak i w obecnych rozgrywkach w szeregach lidera z Warszawy.
Wszystkie trafienia Jarosława Niezgody w sezonie ligowym 2017/18.
Bezpośrednie porównanie obu zawodników wskazuje, że Niezgoda błyskawicznie nadrabia dystans do Piątka. Ten drugi debiutował w ekstraklasie dwa lata wcześniej i rozegrał zdecydowanie więcej spotkań, ale statystyka goli jest już bardzo zbliżona – obu dzieli siedem trafień. W tym sezonie legionista ma na koncie więcej bramek pomimo tego, że nie podchodzi do jedenastek, a także pomimo faktu, że rozegrał znacznie mniej minut. Niezgoda trafia do siatki rywala średnio raz na 126 minut, czyli o przeszło 100 minut częściej niż jego dzisiejszy rywal. Ale też chyba każdy, kto regularnie ogląda mecze Pasów z tego sezonu, czuje podskórnie, że ani Piątek, ani cała Cracovia nie pokazują jeszcze pełni potencjału. Ba, oni się jeszcze do tego nawet nie zbliżyli.
Niezgoda przewyższa Piątka pod względem najważniejszego czynnika, czyli skuteczności, ale też warto zwrócić uwagę, że wiele z pozostałych parametrów ma nieco słabszych. Asysty, udział w golach drużyny, skuteczność podań, pojedynki (wszystkie łącznie czy tylko te w powietrzu) i zwody – wszędzie mamy przewagę na korzyść napastnika Pasów. Legionista odgryza się natomiast kluczowymi podaniami, czyli zagraniami, po których partner z drużyny ma szansę zdobycia gola oraz asystami drugiego stopnia. I z pewnością może stanowić to jakiś krok w stronę rzeczonej wszechstronności.
Kto dziś będzie górą, czas pokaże. Spokojnie można założyć, że nazwiska Piątka i Niezgody stosunkowo najczęściej pojawiały się na odprawach w szatniach obu przeciwników. Napastnika Cracovii na własnym terenie z pewnością nie można lekceważyć, tak jak i mocno rozpędzonego wiosną legionisty. Przed nami mega ciekawe starcie, w którym – taką miejmy nadzieję – obaj snajperzy zadbają, by bramkarze oraz kibice się nie nudzili.
MICHAŁ SADOMSKI
Fot. FotoPyK