Rok 2015. Sven Ulreich bardzo rzadko wznosi się ponad bundesligową przeciętność. Wprawdzie jest podstawowym bramkarzem VfB, przyczynia się do heroicznego utrzymania Stuttgartu, zdarza mu się nawet zostać bramkarzem rundy, ale… ogólnie raczej nikt się po nim niczego wielkiego nie spodziewa. Nie w kraju, który został obdarzony takim bramkarskim urodzajem (Neuer, ter Stegen, Leno, Trapp, Zieler). W wieku 26 lat Ulreich zaskakuje wszystkich i zmienia klub na Bayern Monachium. Jest bez najmniejszych szans na grę, ale czyni to w myśl zasady, że Bawarczykom się nie odmawia. Trudno oceniać ten ruch w inny sposób niż w kategoriach przyspieszonej emerytury.
I w sumie trudno się Niemcowi dziwić – posadka ciepła, kasa duża, a i lepiej towarzyszyć drużynie bijącej się rok w rok o Ligę Mistrzów niż walczyć o skład w klubie pokroju Augsburga.
Wrzesień tego roku, Ulreich wskakuje do bramki wskutek urazu Neuera. Bayern prowadzi z VfL Wolfsburg 2:0, gdy do wolnego podchodzi Maximilian Arnold. Kopie nad murem, ale w środek bramki. Dla Ulreicha okazuje się to jednak zbyt trudnym wyzwaniem i piłka przechodzi mu po ręce. Kibice z Bawarii zgodnie twierdzą – uraz Neuera może okazać się dla nich masakrą. Zmienił go jakiś fajtłapa, z którego autorytety pokroju Lothara Matthaeusa publicznie się nabijają twierdząc, że ten chyba ma kłopoty ze wzrokiem. Po tym meczu pracę w Niemczech kończy Carlo Ancelotti.
Kilka miesięcy później golkiper Bayernu jest w kompletnie innym położeniu. Na 27 meczów zalicza 10 czystych kont i zewsząd słyszy pochwały. Idealnie wpasowuje się także w ofensywny styl Bayernu, w którym od bramkarza wymaga się nie tylko łapania piłek, ale i podawania ich co do centymetra. Nie zdarzają mu się już takie wpadki, jak w meczu z Wolfsburgiem – a przecież bycie bramkarzem klubów pokroju Bayernu wymaga zupełnie innej koncentracji. Często przez cały mecz niewiele jest do roboty i ciężko złapać w takich okolicznościach jakiś rytm. Uli Hoeness, który twierdzi, że Ulreich ma najgorszą pracę świata, dziś nazywa go najważniejszą osobą w Bayernie Monachium. Wszystkie niemieckie media są zgodne, że bramkarz będzie brany pod uwagę w kontekście mistrzostw świata jako wybór numer trzy. Nastroje wokół niego podgrzewa Joachim Loew. – Jest w naszym punkcie zainteresowania – potwierdza, choć spytany o to Ulreich skromnie stwierdza, że są od niego lepsi. Czy lepsi? Chyba nie. Na pewno bardziej perspektywiczni. Ulreich pokusił się o zupełną dyplomację, ale trudno by było inaczej, bo pewnie nigdy nie zakładał, że będzie mieć okazję do wygłaszania podobnych sformułowań.
Gdyby Ulreich załapał się rzutem na taśmę na mundial, doszłoby do niecodziennej sytuacji, gdy do jednej reprezentacji powołanych zostałoby dwóch bramkarzy z jednego klubu. Oczywiście byłby bez szans na grę (nawet jeśli Neuer nie wróciłby do formy, oczywistym wyborem jest ter Stegen), ale sam fakt wydaje się ciekawy i niecodzienny. Formę Niemca doceniono także w Bayernie – obie strony porozumiały się ze sobą w sprawie nowego, obowiązującego do 2021 roku kontraktu. Według informacji „Bilda” podpisując nową umowę bramkarz wynegocjował sobie większą liczbę występów, nawet gdy Neuer wróci do zdrowia.
Jednak nie zmieni tego, że już wkrótce większość spotkań znów będzie oglądał z pozycji siedzącej. Sytuacja tragiczna – jakkolwiek spiszesz się pod nieobecność jedynki, i tak zostaniesz odpalony. Póki co spełnia się jednak wielki sen Svena Ulreicha, który coraz rzadziej słyszy, że „Neuer pewnie by to wyjął”.
Fot. Newspix