Wszyscy dobrze wiemy jak to jest z Liverpoolem. Jednego dnia zachwyca, drugiego też, trzeciego także, a potem nagle dostaje łupnia od znacznie słabszych ekip, czy nawet outsiderów. Nawet niedawno tak było – The Reds pogonili Manchester City, a potem sami zebrali oklep od Swansea oraz West Bromu. Czasami mamy wrażenie, że ich formę na dany dzień losuje się jak liczby w totolotku. Z dystansem podchodzimy zatem do meczów chłopaków Kloppa, którzy jednak tym razem spełnili oczekiwania swoich fanów.
Ci na pewno chcieliby, aby wyjazd na St. Mary’s był dla nich łatwy miły i przyjemny. Przeliczyli się, choć wynik może pod tym względem nieco mylić. Święci bowiem stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Po pierwsze Hojbjerg, który dostał piłkę po prawej stronie pola karnego, ale przegrał w pojedynku z Lorisem Kariusem. Innym razem groźnie uderzał Ward-Prowse, lecz Niemiec pochwalił się świetnym refleksem. Wiadomo, „gdyby babcia miała wąsy…” – z całą pewnością jednak możemy napisać, iż golkiper The Reds wydatnie pomógł swoim kolegom z pola w wygraniu spotkania. Klopp oraz fani LFC mogli natomiast zgodnie krzyknąć „wreszcie!”, bo dawno nie zaprezentował się tak dobrze. W niczym bowiem nie przypominał bramkarza, który momentami się wyłącza, gubi koncentrację i w efekcie popełnia idiotyczne błędy. Musi teraz dalej pracować nad regularnością.
Ekipa Southampton odebrała piłkę gościom, czym dość mocno zaskoczyła. Przez większą część pierwszej połowy miała ją przy nogach przez ponad 60%, dopiero później statystyka ta zaczęła się wyrównywać. O dziwo właśnie to przysporzyło kłopotów podopiecznym Pellegrino. Już w 6. minucie odsłonili się na tyle, że Salah z łatwością wypracował gola Bobby’emu Firmino. Egipcjanin pognał prawą stroną, środkiem zaś wbiegał Brazylijczyk. Dwóch defensorów doskoczyło do skrzydłowego, jednocześnie odsłaniając w ten sposób całą centralną strefę, ponieważ pomocnicy The Saints nie zdążyli wrócić do asekuracji. Najlepszy strzelec Liverpoolu podał piłkę pomiędzy przeciwnikami, a jego kolega wpakował ją do siatki. Pod koniec pierwszej połowy Firmino odwdzięczył się koledze. Opisalibyśmy tę bramkę, ale była na tyle ładna, że lepiej będzie po prostu ją zobaczyć.
Sensational goal from Salah – even better assist from Bobby Firmino. #LFC pic.twitter.com/HqfWWqBK71
— Jake Moore (@JakeMooreSport) 11 lutego 2018
Do wybitnej formy Salaha zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W pozytywnym sensie – nie dziwi nas ona, choć zachwyca. Mało tego, nie bylibyśmy zaskoczeni, gdyby w tych rozgrywkach zaatakował rekord 31. goli w pojedynczym sezonie Premier League (w formacie z 38 kolejkami) należący obecnie do Luisa Suareza, Cristiano Ronaldo oraz Alana Shearera. Nastukał wszak już 22 trafienia, więc czemu nie?
Coraz bardziej z jego cienia zaczął wychodzić napastnik The Reds, będący od jakiegoś czasu w życiowej formie. Przed sezonem zastanawiano się, czy aby na Anfield nie powinna przyjść jakaś „klasyczna dziewiątka”. Dziś już wiemy, że to Klopp miał rację stawiając właśnie na Firmino na tej pozycji. Na ten moment we wszystkich rozgrywkach ma już 20 goli oraz 11 asyst. Ale żeby te liczby wyglądały jeszcze bardziej imponująco, warto dodać jeszcze tę statystykę, świadczącą o wielkiej wszechstronności Bobby’ego:
11. Firmino’s 11th match of the season he’s both scored and assisted in.
— Honza Jan Říha (@SGEHJR) 11 lutego 2018
Obaj panowie – nie tylko oni zresztą – mieli jeszcze więcej okazji, by jeszcze bardziej pognębić gospodarzy, lecz w momentach decyzyjnych wykazywali się niefrasobliwością. A to Mane nie wiedział co zrobić i za długo holował piłkę, pozwalając obrońcy w końcu skutecznie interweniować, a to ktoś inny wdał się w o jeden drybling za dużo… Nie żeby Pellegrino i jego zawodnicy mogli się cieszyć, no bo z czego, mogli jednak w tym spotkaniu oberwać znacznie bardziej. W tym sezonie jednak Święci mają inny target niż urywanie punktów ekipom z czołówki – powolne ciułanie ich w starciach z bezpośrednimi rywalami. Stołek trenera Southamptonu na pewno nie jest teraz najbezpieczniejszym meblem do spokojnego siedzenia, aczkolwiek tę porażkę zapewne wpisali sobie w koszta.
Southampton – Liverpool 0:2 (0:2)
Firmino 6′
Salah 42′
Fot. NewsPix.pl