W tę sobotę brakuje naturalnych hitów, spotkań na szczycie, elektryzujących derbów, ale z drugiej strony nie jest tak, że warto w ogóle wyłączać telewizor i zająć się rozwiązywaniem 500 panoramicznych. Parę ciekawych wydarzeń można dzisiaj wyhaczyć i jesteśmy przekonani, że z poniższych propozycji wybierzecie coś dla siebie.
Wydarzenie dnia w Anglii:
Debiut Aubameyanga. To znaczy, mamy nadzieję, że do niego dojdzie – nie ma przeszkód formalnych, ale piłkarz jest trochę przeziębiony, nie zna jeszcze dokładnie zespołu (no, poza Mychitarianem), więc trudno oczekiwać go od pierwszej minuty na boisku. Jednak 20-30 minut? Emirates z pewnością chciałoby zobaczyć nowego bohatera w akcji i Wenger może dać kibicom tę radość, tym bardziej że rywal nie jest przesadnie mocny. Jasne, Everton ogarnął się po beznadziejnym początku sezonu, ale wciąż gra w kratkę – tak trzeba widzieć pięć ostatnich gier The Toffees, kiedy trzykrotnie wyłapali w cymbał, raz zremisowali i raz sięgnęli po komplet punktów. Choć oni też mają nowego bohatera, ściągniętego przecież z Arsenalu, Walcotta, który w spotkaniu z Leicester upolował dwie sztuki.
Czyli co – szybki powrót Anglika na Emirates, debiut Gabończyka i gdzieś pięć-sześć bramek do obejrzenia? Kupujemy to!
Wydarzenie dnia w Hiszpanii:
Złośliwie można powiedzieć, że dzisiaj w Hiszpanii wieje nudą, bo nie gra czołówka – podium odpoczywa, Atletico mierzy się z Valencią jutro, Barca też powalczy o punkty przy niedzieli. Do grania jest dopiero czwarty Real, ale jak się nie ma, co się lubi… Okej, nie chcemy wywołać zamieszek spowodowanych agresją w komentarzach. Tak naprawdę, to w sumie ciekawi jesteśmy Realu, gdyż ten ma okazję wygrać trzeci mecz z rzędu, co stałoby się dopiero drugi raz w tym sezonie, jeśli brać pod uwagę tylko La Liga. Rywal jest jak znalazł, Levante cieniuje, a Królewscy w dwóch ostatnich meczach ligowych sieknęli 11 bramek. Czyli wszystko jasne: widzi nam się tutaj łatwa wygrana przyjezdnych, choć istnieje jednak mały haczyk. Zespół z Walencji dokonał ostatnio poważnego wzmocnienia, kupując albańskie Ferrari, a więc Armando Sadiku, pogromcę choćby Ruchu Zdzieszowice i Bytovii. Jeśli Hiszpanie nie schowają go do garażu, mimo wszystko może być na styku!
Wydarzenie dnia we Włoszech:
Z perspektywy polskiego widza z pewnością będzie to mecz Sampdorii z Torino. Sampa miała w tym sezonie kryzys, po rewelacyjnym początku zdarzyło się jej nie wygrać pięciu meczów z rzędu, ale najwyraźniej koniec z problemami. Trzy mecze, siedem punktów (w tym wygrana w Rzymie nad Romą) i co ciekawe, powrót do formy zbiegł się w czasie z powrotem do zdrowia Linettego. Torino też ma się nieźle, jest niepokonane od pięciu spotkań, więc zapowiada się nam ciekawe widowisko. A ewentualna wygrana Sampy byłaby naprawdę istotna, pozwoliłaby się umocnić chłopakom na pozycji pucharowej. Wyobraźcie sobie ich awans do Europy – Janusze futbolu usłyszeliby, że w jednym zagranicznym klubie gra trzech naszych i „trójkę z Sampdorii” mielibyśmy jak w banku.
Wydarzenie dnia w Niemczech:
Znów podeprzemy się kibicowskim patriotyzmem, bo jesteśmy ciekawi, czy Gikiewicz utrzyma pozycję w bramce Freiburga. Schwolow jest już gotów do gry, ale czy trener ma powody do kolejnej roszady między słupkami? Z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że nie. Rafał co prawda nie zachował czystego konta w swoich dwóch występach, ale bronił dobrze, pewnie, widać to choćby w notach Kickera, który wystawił mu za spotkania z Lipskiem i Dortmundem po trójce. Miał więc Polak trudne zadania, mierzył się z czołówką ligi, ale może to i dobrze, bo gdy obaj bramkarze są zdrowi, a kolejnym rywalem jest Leverkusen – czyli też nie goście zebrani w jedenastkę w pośpiechu – to szkoleniowiec nie może się obawiać, że Polak pęknie. Giki dał radę z BVB, to da radę z Leverkusen. Wystarczy mu zaufać i mamy nadzieję, że tak się właśnie stanie.
Wydarzenie dnia w reszcie świata:
Mamy dwa typy, jeden poważniejszy, drugi mniej. Pierwszy to starcie Porto z Bragą, czyli mecz na szczycie portugalskiej ekstraklasy, tak trzeba nazwać rywalizację drugiego zespołu z czwartym. Smoki w tym sezonie jeszcze nie przegrały i muszę tę passę podtrzymać, jeśli chcą gonić uciekający na razie na jeden punkt Sporting, też zresztą niepokonany. Lwy grają jednak ze słabiutkim Estoril, Porto czeka trudna przeprawa. Ten mecz to dla Bragi ogromna szansa – jeśli, wciąż sensacyjnie, wygrają, doskoczą do podium na co najmniej trzy punkty. Nie kończyli na pudle rozgrywek od sezonu 11/12, w tym wciąż mają na to szansę, są jedyną ekipą, która wytrzymuje tempo klasycznej trójki – do Porto i Sportingu dochodzi oczywiście Benfika.
Drugi typ? Gra Panionios, a więc Nicki Bille i Krystian Nowak! Jeszcze nie z Panatą, toteż nienawiść Duńczyk musi schować na chwilkę do kieszeni, ale z Larissą. Panionios nie wygrał w lidze od trzech gier, lecz z takim zaciągiem przecież musi przyjść przełamanie. Kurs na ich zwycięstwo w TOTOLOTKU to 3,00.