Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

19 grudnia 2017, 15:49 • 6 min czytania 162 komentarzy

Wyzwania, jakie nie tylko polskie państwo, ale my wszyscy stawiamy właścicielom klubów są co najmniej nierozsądne. Czasami mam wrażenie, że owi właściciele to jedyna grupa biznesowa, która podlega innym zasadom niż reszta społeczeństwa.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Przypominam sobie Warszawę z początku lat dziewięćdziesiątych, czyli moment, gdy posiadanie restauracji było przedsięwzięciem co najmniej stresującym – i to nie dlatego, że nie było wiadomo, ile kotletów sprzeda się dziennie, ale dlatego, że w każdej chwili mogłeś zostać okradziony (co nazywano haraczem, ew. ochroną) lub fizycznie zaatakowany, jeśli nie kwapiłeś się z zapłatą. Grupy przestępcze nachodziły uczciwych ludzi i pozbawiały ich utargu, a wszystko z taką swobodą i takim poczuciem bezkarności, jakby to była halloweenowa zabawa w „cukierek albo psikus”. Nie słyszałem wtedy głosów – ale może to kwestia mojego słuchu albo pamięci – że restauratorzy powinni z mafią poradzić sobie sami, a jeśli ktoś zdemolował im lokal, to jest to wyłącznie ich wina. Bo przecież mogli nie wpuszczać.

Tymczasem teraz, niezależnie o który stadion chodzi, gadka jest ciągle ta sama…

A jak oni weszli?
A jak oni to wnieśli?
A jak zareagował klub?
A co właściciel ma zamiar teraz zrobić?

Przynajmniej na to ostatnie pytanie chciałbym odpowiedzieć – otóż właściciel gówno ma zamiar zrobić i gówno zrobi. Z prostego powodu: podobnie jak właściciel każdej innej firmy ma prawo oczekiwać od policji ochrony. Jest dokładnie w tej samej sytuacji co naliczani przez mafię restauratorzy, tylko efekty wyglądają inaczej. Mafię państwo w końcu rozbiło, natomiast prezesi są dodatkowo naliczani przez wszystkich wokół. Zapłać jeszcze więcej za ochronę, zapłać kolejną karę, zapłać, zapłać, zapłać… Kleszcze. Obustronny łomot.

Reklama

Życzę każdemu czytelnikowi, by w przyszłości miał dość pieniędzy, aby kupić sobie klub piłkarski. Pewnie przynajmniej jeden stanie kiedyś przed taką rozterką: kupować czy nie kupować? Wyobrazi sobie, że będzie sprowadzać i sprzedawać piłkarzy, zatrudniać i zwalniać trenerów, organizować akcje społeczne, po prostu zacznie wieść emocjonujące życie. Nikt jednak nie kalkuluje na wstępie, że będzie musiał również walczyć ze zorganizowanymi grupami przestępczymi, a jeśli tej walki nie wygra – będzie zbierał cięgi nawet w mediach za swoją nieporadność.

Dzisiaj restauratorzy nie muszą walczyć z mafią. Właściciele kin, teatrów, cyrków czy kręgielni nie muszą walczyć z mafią. Jeśli ktoś przyjdzie po to, by narobić trzody, przyjeżdża policja i załatwia sprawę (o ile przyjedzie na czas). Ale jeśli kupiłeś klub piłkarski, to w sposób magiczny kwestia odpowiedzialności jest przeniesiona z policji na właściciela: radź sobie sam! A jak nie, to wlepimy ci karę!

Dlaczego bogaci ludzie nie garną się do inwestowania w kluby piłkarskie? Właśnie dlatego. Inwestycja w każdy inny biznes jest jasna: wiesz z kim i o co walczysz, zazwyczaj z konkurencją o rynek. Natomiast inwestycja w futbol jasna nie jest, bo zaraz może się okazać, że za rogiem mieszka jakiś Krystian, z którym musisz się liczyć, bo Krystiana szanuje jeszcze czterdziestu Piotrków i jak się skrzykną do kupy, to mogą ci narobić problemów. Oczywiście problemów i tak ci narobią, a potem będziesz musiał się tłumaczyć, jak do tego doszło. Właściciel restauracji nie tłumaczy się, jak do tego doszło, że facet ze stolika pod oknem pobił faceta ze stolika przy drzwiach.

Mam taki apel: zostawmy w spokoju Janusza Filipiaka, bo po to płaci on ogromne podatki, by w momencie łamania prawa interweniowała opłacana z podatków policja. On ma hobby: piłkę. Kupił sobie drużynę, drużyna gra raz lepiej, raz gorzej, cieszy się po golach i smuci po porażkach. Na tym jego rola powinna się kończyć. Ale zupełnie nie jest rolą ingerowanie w przestępczą mapę miasta. Owszem, może zmienić firmę ochroniarską z X na Y, potem z Y na Z… I tak dalej. Tylko że trzeba być kompletnym naiwniakiem, aby sądzić, że jedna czy druga firma ochroniarska cokolwiek zrobi. Nie zrobi, bo rolą firm ochroniarskich też nie jest walka ze zorganizowanymi grupami przestępczymi. Ochroniarze – bez sprzętu i przeszkolenia – mogą wyprowadzić pijanego z premiery filmowej, ale nigdy nie będą stanowili prawdziwej alternatywy dla policji. Chociażby z tego względu, że atak na ochroniarza nigdy nie spotka się z taką samą reakcją jak atak na policjanta.

Firmy ochroniarskie na stadionach są głównie dlatego, że tego wymaga ustawa. Ich skuteczność jest znikoma, służą do wyłapywania szaraczków – do tego rzeczywiście się nadają. Ale przecież my mówimy o zupełnie innym zjawisku i innych wyzwaniach. O swego rodzaju walce z grupami, dla których ochroniarz to jakiś chłystek, którego można przepchnąć, opluć, albo któremu można dać w zęby. Prezesi klubów ładują pieniądze w fikcję – w ustawowe wymogi, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Nie pytajmy więc Filipiaka, co ma zamiar zrobić. Prawidłowa odpowiedź: ma zamiar zadzwonić na 997. I tyle. Nic więcej.

Reklama

Pytajmy policji, co ma zamiar zrobić.
Pytajmy prokuratury, co ma zamiar zrobić.
Pytajmy też polityków, co mają zamiar zrobić ze stworzonym bublem prawnym.

Pytajmy jak to jest, że stadion to jedyne miejsce w Polsce, na którym można robić co się chce – bez najmniejszych konsekwencji. Osoba popełniająca przestępstwo w centrum handlowym nie wyszłaby z niego frontowymi drzwiami, prawda? A ze stadionu wyjdzie. Policja nie reaguje, by „nie doprowadzać do eskalacji”, co skutkuje tym, że ci sami ludzie na tych samych meczach robią to samo rok w rok.

*

Sam karę Komisji Ligi dla Cracovii uznałem za żałosną i… żałośnie małą, co na pierwszy rzut oka kłóci się z tym, co napisałem powyżej. Ale tylko na pierwszy.

Najłatwiej jest zamknąć stadion i dorzucić karę finansową, a jeśli wydarzy się coś dwa razy gorszego – zamknąć stadion na dwa razy dłużej i dorzucić dwa razy większą karę finansową. To do niczego nie prowadzi. Jak w każdej dziedzinie życia, tak i tutaj przydałaby się kreatywność. Wymagałbym od członków Komisji Ligi, by zastanowili się, co mogą zrobić, by docelowo rozwiązać problem.

Jest jasne, że kluby stały się zakładnikami różnych grup. Pozwalają im wnosić materiały pirotechniczne, ponieważ jak nie pozwolą, to te i tak wniosą, więc na jedno wychodzi, a w pierwszym wariancie jest sympatyczniej. Nie idą z nimi na otwartą wojnę, wpisują straty w koszty, z bólem serca akceptują układ, w którym trzeba się układać z jakimiś rzezimieszkami. To nie jest rozwiązanie wyczekiwanie przez właścicieli klubów, to po prostu minimalizowanie strat, gdy działa się w takich realiach. Jestem przekonany, że każdy z was mówi, iż tak być nie powinno, a jednocześnie każdy z was działałby dokładnie tak samo. To niekomfortowe, ale względnie wygodne. Też bym się „układał”, a jako restaurator z lat 90. opłacałbym haracz, żeby mieć spokój.

Komisja Ligi mogłaby ten patologiczny związek spróbować rozbić, postawić klub przed niewygodnym dylematem – odetnij się albo giń. Zamknąć stadion na 20 meczów, ale przy zastrzeżeniu – jeśli udokumentujesz 50 zakazów stadionowych, zmniejszymy karę do 15 spotkań. Kolejne 50 zakazów – kolejne 5 meczów mniej. Oczywiście liczby można odpowiednio sobie dopasować – najpierw szacując, ile osób realnie na zakazy zasłużyło. Chodzi jednak o to, że w karze powinien być czynnik mobilizacyjny. Z kary powinno się dać wyplątać, jeśli klub zrobi wszystko co możliwe, by przestępcom utrudnić wejście. Po prostu klub musi wykazać, że stanowczo nie gra z przestępcami w jednej drużynie. A dalej niech sprawę załatwia policja.

Czy wtedy mówimy o karze zbiorowej? Nie do końca. Mówimy o karze, która może być zbiorowa, jeśli klub nie ma zamiaru stosować kar indywidualnych.

*

W ogóle lament wokół kar zbiorowych trochę mnie śmieszy, bo ilekroć na stadionie dochodzi do takich sytuacji jak na derbach Krakowa, z pozostałych trybun słychać okrzyki w stylu: „jazda z kurwami”, „dojeźdzcie ich”, „brawo, zajebać skurwysynów”. Dziwnym trafem nie widać ludzi, którzy krzyczą: „stop, przestańcie, tak nie można”.

Nie rzucałeś, nie strzelałeś, ale podobało ci się? Sorry, też przyda ci się odpoczynek od chodzenia na mecze. Oby jak najdłuższy.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
12
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
51
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Felietony i blogi

Komentarze

162 komentarzy

Loading...