Christian Gytkjaer aż do dziś mógł z zazdrością patrzyć na Jakuba Świerczoka, Igora Angulo czy Marco Paixao. Oczekiwania wobec jego osoby były takie, by cały czas rozpychał się łokciami w czołówce ligowych strzelców. A jednak partnerzy nie potrafili tworzyć mu tylu sytuacji strzeleckich, ile otrzymywali wyżej wymienieni. Koledzy w ostatnim meczu rundy po raz pierwszy bodaj od meczu z Piastem (5:1) wreszcie zagrali jednak tak, by Duńczyk mógł zrobić użytek ze swoich atutów.
Oczywiście swoje w tej rundzie Gytkjaer też zmarnował. Ale statystyki nie kłamią – Duńczyk oddał w drodze po swoich siedem goli zaledwie 27 strzałów, podczas gdy taki Świerczok miał okazje, by spróbować swoich sił blisko trzy razy częściej (72 uderzenia). Jego skuteczność więc – choć przecież z wielu stron można było usłyszeć narzekania – wcale nie była tak tragiczna. A dziś doczekała się imponującego podkręcenia.
Wszystkie trzy trafienia Lecha w spotkaniu z Bruk-Betem były bowiem dziełem właśnie Gytkjaera. Który przy okazji zaprezentował całe spektrum swoich umiejętności. Przy golu numer jeden wbiegł idealnie w tempo na krótki słupek do płaskiego dośrodkowania Kostewycza i skierował piłkę tak, by Mucha nie miał szans na interwencję. Przy bramce numer dwa zachował zimną krew w sytuacji sam na sam po tym, jak piłkę w starciu z Putiwcewem wywalczył Jevtić. Prawdziwy popis dał jednak przy golu numer trzy. Przyjął futbolówkę wyrzuconą przez Kostewycza z autu i nie robiąc sobie nic z towarzystwa kilku rywali pognał sam na bramkę. Nie dał mu rady Kupczak, nie potrafił wygarnąć mu piłki spod nóg Piątek. W efekcie Duńczyk znalazł się oko w oko z Muchą, poprawił sobie piłkę na prawej nodze i posłał ją prosto do siatki.
Oprócz Gytkjaera na osobne wyróżnienia w zespole Lecha zasługuje jednak jeszcze kilku graczy. Żaden oczywiście nie błyszczał tak jasnym blaskiem jak napastnik, który rzutem na taśmę dobił do 10 goli w pierwszej części sezonu. Ale choćby Jevtić raz jeszcze zdołał potwierdzić, w jak świetnej jest dyspozycji. Pomocnik był zawsze tam, gdzie akurat toczyły się boiskowe wydarzenia. To jego zejście z prawej na lewą stronę zapoczątkowało akcję z Kostewyczem zakończoną golem Gytkjaera, to jego przejęcie po złym zagraniu Piątka stało się asystą przy trafieniu Gytkjaera. A z dwóch kolejnych otwierających podań okradli go Mucha (obroniony strzał głową Dilavera po perfekcyjnej wrzutce) oraz Jóźwiak (źle zabrał się z piłką po prostopadłym podaniu).
Świetnie wyglądały dziś także tyły Lecha. Gdyby nie to, że Tetteh dał się oszukać przy rzucie rożnym Iancu zakończonym golem głową Putiwcewa, Kolejorz skończyłby ten mecz na zero z tyłu, z wysokimi ocenami dla wszystkich defensorów. Bo Dilaver znów dziś imponował w rozegraniu od tyłu, a boki funkcjonowały po prostu bez szwanku. Kostewycz nie przegrywał z Gergelem w obronie, zaliczył też dwie asysty w ataku, Gumny podobnie – nie pozwolił na wiele rywalom, a przy okazji znów był aktywny w grze do przodu. Najmniej pewnym elementem tej układanki był Putnocky, który jeszcze przy stanie 0:0 minął się z wrzutką Gergela i pozwolił przeciwnkowi znaleźć się z piłką tuż przed bramką. Ofiarnie zablokował go jednak Gumny.
Bruk-Betowi zaś kompletnie zabrakło pomysłu, jak można Lechowi zrobić krzywdę, szczególnie po stracie dwóch goli w krótkim odstępie czasu. Błędy Kecskesa, który dał się urwać Gytkjaerowi i Piątka, który fatalnie podał do Putiwcewa (swoją drogą takich podań na granicy ryzyka było dziś zdecydowanie za wiele), zrujnowały plan ekipy Bartoszka na ten mecz. Nawet kontaktowa bramka Ukraińca nie sprawiła, że niecieczanie cokolwiek zmienili w swojej grze. Nadal atakowali sporadycznie i bez większego polotu. Nawet końcówka – często pod wodzą Bartoszka ich popisówka – należała zdecydowanie do poznaniaków.
Drużyna Nenada Bjelicy kończy więc rok naprawdę pewnym, spokojnym zwycięstwem, które w konsekwencji powinno dać spokojną zimę Chorwatowi. Lech bowiem – choć bardzo wiele razy nie powalał w zakończonej dziś rundzie stylem gry – już na pewno spędzi tę porę roku na ligowym podium, z maksymalnie trzema (w razie wygranej Górnika) punktami straty do lidera.
[event_results 389184]
fot. 400mm.pl